ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

Les Essences de Diptyque

Les Essences de Diptyque

Na początku września miałem przyjemność wziąć udział w polskiej premierze nowej kolekcji zapachów marki Diptyque nazwanej Les Essences de Diptyque. Po ekskluzywnej serii świec Les Mondes de Diptyque marka zabiera nas teraz na wyższą półkę perfumową. Piękny event, w którym uczestniczyłem miał miejsce w galerii Wallspace przy ul, Foksal w Warszawie i obfitował nie tylko w ciekawe premierowe zapachy zapachy, które razem odkrywaliśmy, ale i niesamowite smaki, niezwykłe kształty i czas wypełniony kreatywną inwencją zaproszonych gości. Diptyque zawsze kochało sztukę. Nie należy zapominać, że dwoje z założycielskiej trójki marki było artystami. Nic więc dziwnego, że organizatorzy zapewnili nam pole do artystycznego wyżycia się - warsztaty z malowania akwarelą pod profesjonalnym okiem Jagny Wróblewskiej. Moje ‘dzieło’ zainspirowane ulubieńcem z nowej kolekcji zobaczycie na kilku poniższych zdjęciach. Ale powróćmy jednak do głównego bohatera spotkania i dzisiejszej recenzji czyli zapachów.

Les Essences de Diptyque ma szalenie ciekawą i niebanalną inspirację. Czerpie z natury, ale wybiera z niej elementy, które nie mają swojego charakterystycznego zapachu, ale swoją formą pobudzają wyobraźnię i rozbudzają emocje. Diptyque – zapraszając do współpracy 4 znamienitych perfumiarzy – postanawia dać im zapachową tożsamość. Balansujemy więc gdzieś na granicy tego co realne i naturalne, a tego co fantazyjne i wyobrażone. Otrzymujemy też wspaniałą oprawę tych wyimaginowanych olfaktorycznych kreacji – zupełnie nowy flakon, który zachowuje czarno-białe dziedzictwo i pudełko ozdobione akwarelowymi motywami autorstwa Nigela Peake’a – irlandzkiego architekta słynącego ze swojego wyjątkowego stylu rysowania.

A co weszło do kwintetu skarbów natury, które nie pachną? Koral, perła, lilia wodna, kora i róża pustyni. Przywołajcie w myślach ich kształty, faktury i otoczenie. Czy wyobrażacie sobie jak mogłyby pachnieć gdyby natura obdarzyła je aromatem? Sprawdźmy czy wasze skojarzenia pokrywają się z pomysłami perfumiarzy tworzących dla Diptyque.

Jak mógłby pachnieć koral?

Alexandra Carlin wyobraziła sobie go jako aromat kwiatowo-mineralny. W aż trzech zapachach z kolekcji Les Essences de Diptyque czuję różę. Corail Oscuro jest jednym z nich.

Ta róża jest wytrawna, warzywna, słonawa, zielona, przemoczona. Idealnie udało się uzyskać tu ten ostatni efekt. Wielu porównuje ten zapach do wycofanego już Kyoto Diptyque (tej samej perfumiarki), w którym róża łączyła się z… burakiem. Pamiętacie?

Flakon koralowymi motywami ozdobił Nigel Peake, a nazwa zapachu czerpie z renesansowego chiaroscuro czyli gry światła i cienia na obrazach. Kto chciałby się zanurzyć??

 

Jak mógłby pachnieć nenufar czyli lilia wodna?

Nathalie Cetto and Olivier Pescheux nadali mu w Lilyphéa ciekawe ambrowo-zielone brzmienie. Zieleń, którą tutaj wnosi liść fiołka, zwykle kojarzy mi się ostro i soczyście. Tu jest inna: miękka, ciepła, kremowa, prawie aksamitna.

Połączono ją z kardamonową wanilią, co jest bardzo w aktualnym trendzie. Oprócz mokrego liścia fiołka, mógłbym przysiąc, czuję tu też galbanum. Całość jest bardzo akwarelowa, malowana miękkimi, subtelnymi, rozwodnionymi pociągnięciami pędzla.

Motyw zdobiący flakon i pudełko Lilyphéa to okrągłe, zielone liście lilii wodnych. Nazwa zaś łączy wodny kwiat z francuskim tytułem serii obrazów Claude’a Moneta ‘Nymphéas’. Ktoś ma ochotę go zerwać?

 

Jak mogłaby pachnieć róża pustyni?

Fabrice Pellegrin wyobraził ją sobie jako mineralną różę. Połączył aromat naturalnego kwiata (róża stulistna) z akordem mineralnym, który uzyskał łącząc dwa gatunki cytryny z paczulą. Cytrynowe musowanie otwarcia jest niesamowicie realistyczne.

Ale róża powiązana z paczulą to również synonim szyprowości. I Rose Roche taki też jest. Przywodzi na myśl Eau Capitale, ale ożywione, rozgrzane i osmagane metalicznym wiatrem. To drugi różany zapach w kolekcji Les Essence de Diptyque opisywany w tym tygodniu przeze mnie.

Flakon Rose Roche i pudełko zdobią precyzyjne ostre linie pustynnej róży, które układają się w tą niesamowitą kamienną formę stworzoną przez piasek, słońce i wiatr. Kamienno-kwiatowy charakter oddaje też nazwa kompozycji. Ośmielicie się ją zerwać?

 

Jak mogłaby pachnieć kora?

Nathalie Cetto, która współpracowała przy zapachu Bois Corsé z Olivierem Pescheux, nadała jej aromat miękki, kremowy i słodki. Ten ultra przyjemny miks mlecznego sandałowca, ziaren kawy arabica i migdałowej tonki ma szansę spodobać się każdemu, zwłaszcza w zimniejsze pory roku.

Kompozycja jest swoistym novum w portfolio zapachów Diptyque. Marka nie oferowała chyba do tej pory tak bezpośrednio apetycznych tonów w swoich perfumach. Bois Corsé jest dla mojego nosa najmniej akwarelowy z całej kolekcji. Jego ślad jest wyraźny, doniosły i długotrwały. A przy tym bardzo komfortowy.

Piękny bursztynowy kolor wody Bois Corsé zdobią na zewnątrz pionowe linie inspirowane fakturą kory drzewnej. Sama nazwa jest natomiast grą słów - „écorce”  po francusku oznacza „korę”, a „corsé” jest określeniem pełni i mocy aromatu kawy. Ktoś chciałby zasmakować?

 

Jak mogłaby pachnieć perła?

Fabrice Pellegrin dokonał niezwykłego! Uchwycił w Lunamaris efekt lśnienia! Lśnienia masy perłowej… albo księżyca odbijającego się w morzu. Czym połyskuje ta kompozycja? Witalnymi eksplozjami różowego pieprzu, tajemnicą mineralnego kadzidła i głębią czystka. Według mnie zapach ten jest też bardzo różany, choć samej róży nie znajdziecie w piramidzie nut.

Elegancki i naturalny jednocześnie, Lunamaris, jest dla mnie kompozycją na każdą okazję i porę roku. Doskonale układa się na mojej skórze, opalizuje ją i totalnie uwydatnia wspomnianą różę. Bardzo dobra trwałość i wyczuwalna, ale nienachalna projekcja, co dla mnie jest doskonałością.

 Nigel Peake ozdobił flakon Lunamaris drobnymi, falującymi liniami inspirowanymi reliefami masy perłowej wewnątrz muszli niektórych mięczaków. Na opakowaniu motyw powtórzono kolorową akwarelą. I ta nazwa! Lunamaris! Totalnie adekwatna! Dacie się skąpać w jej blasku?

 

Flakony wód perfumowanych z linii Les Essences de Diptyque zdecydowanie zasługują na osobny akapit. Wizualna strona zapachu zawsze była szalenie ważna dla tej marki. Za to zresztą między innymi ją pokochałem. W nowej kolekcji flakony zyskują nowy, szalenie elegancki, smukły look, ale noszą emblemat, który chyba każdy kojarzy z tą paryską marką – diptyquowski owal. Tu ma on symbolizować szkło powiększające i swoiste okno na świat dając wyraz niezmiennej ciekawości świata jaka charakteryzuje Diptyque. Z eleganckim szkłem ozdobionym akwarelowymi rysami przepięknie kontrastują proste, czarne, okrągłe korki będące ukłonem w stronę klasycznej perfumerii.

A jaki jest mój osobisty werdykt po dokładnym przetestowaniu każdego z pięciu zapachów z uroczych miniatur (taki zestaw jest również do kupienia)? Nie jest to na pewno linia dla wielbicieli bischowego kopa. Zapachy mają raczej stonowaną moc. Ale udało się tu osiągnąć kilka bardzo ciekawych brzmień jak np. efekt mokrości, mineralności, aksamitnej zieleni czy lśnienia. Jest też dużo smaczków dla fanów róży. Jak mogliście zgadnąć moim absolutnym faworytem jest Lunamaris. Zapach, w którym pasuje mi w zasadzie wszystko: od pikantnej różaności, przez parametry, po piękną nazwę. Doceniam też Corail Oscuro. Mógłbym nosić. Lilyphéa jest bardzo ładna, ale za krótko ją czuję. Rose Roche jest zbyt podobne do Eau Capitale, które już mam w kolekcji. Najmniej zachwycił mnie Bois Corsé, co chyba będzie niepopularną opinią. Owszem jest bardzo przyjemny, fajnie się trzyma skóry, ale jest dla mnie mało diptyque-owy. Taki zapach mogłaby mieć (a może nawet ma) co druga niszowa marka. Plus trochę za mało tej kawy na mojej skórze. Głównie tonka.

Na koniec muszę jeszcze dodać, że premiera Les Essences de Diptyque była niezwykła również pod tym względem, że organizatorom udało się stworzyć tam, w Wallspace Gallery atmosferę saloniku osobliwości czyli tego czym Diptyque było na samym początku swojego istnienia. I to kocham w Diptyque – proponowanie ciągle czegoś nowego, bez zapominania o swoich korzeniach. Brawo!

Kolekcję Les Essences de Diptyque odkryjecie w butiku Diptyque przy ul. Koszykowej 63 w Warszawie lub na stronie GaliLu.pl

#zaproszenie #prezent

*CO NOWEGO?* - Październik

*CO NOWEGO?* - Październik

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of Summer

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of Summer