*RECENZJA* - Etat Libre d'Orange, Story of your Life
Niektóre perfumy potrafią zwieść na manowce. Mnie na przykład najnowsza kompozycja Etat Libre d’Orange zwiodła na ultrakaloryczne śniadanie. Ale jakie pyszne…
To był chyba najgorszy pogodowo dzień ubiegłego tygodnia. W duchu przeklinając zakon jesieniarzy, wszedłem o poranku do przytulnego bistro w centrum mojego miasta. Czekało tam na mnie ciepłe światło, wygodny fotel, czarno-biała szachownica na podłodze, poustawiane na baczność butelki jakościowych alkoholi (w tym rumu) i sącząca się z głośników francuska furniture music. Zażyczyłem sobie jedno ze śniadań. Na słodko, ale bez przesady.
I to w zasadzie mogłaby już być recenzja Story of Your Life, którym tamtego dnia pachniałem, ale dziś mam czas i ochotę na pisanie, więc nie postawię tu kropki…
Coś świeżego, coś słodkiego, coś pikantnego, coś pieczonego, coś alkoholowego. Wszystko to czuję w nowej propozycji paryskiej marki z etykietą na krawędzi. Ten zapach zdecydowanie nie jest monolitem. Przypomina mi bardziej kalejdoskop, mozaikę wrażeń, rozmazaną impresję.
Neroli? Kiedyś myślałem, że to rodzaj wermuta. Teraz już wiem, że to jeden ze sposobów na estrahowanie esensji z kwiatów pomarańczy. Story of your life…
Esencja z tych kwiatów – którą, z tego co wiem, stosuje się również w przemyśle cukierniczym – wprowadza do zapachu lekkość i beztroskę. Dzieki niej nie staje się on ciężarowcem.
Czekoladę robi się z kakao? Kto by pomyślał! Na pewno nie ja jako dziecko! Teraz już wiem, że ta najlepsza ma go naprawdę sporo, a kakao do picia wcale nie musi być ulepem. Story of your life…
Jest tu zdecydowanie coś paczulowo-kakaowego. I ma to charakter przyprószający, czyli nie kąpiemy się w kakaowej mazi, a raczej wyczuwamy je gdzieś dryfujące nad głowami.
Jak bardzo wielbię chałkę – modnie nazywaną brioszką – tak unikam jej jak mogę. Wiadomo: puste, białe, słodkie kalorie. Ale raz na jakiś czas muszę i wtedy najlepiej smakuje mi stostowana. Jak na wtorkowym śniadaniu. Story of your life…
W rzeczonej mozaice zdecydowanie zauważymy kawałeczki świeżo wypieczonego pieczywa. Chałka, brioszka czy po prostu chleb – totalnie to tu czuję. To zapach absolutnego komfortu. Wiadomo – przez żołądek nie tylko do serca, ale i mózgu.
A propos… Dość długo myślałem, że serce to czerwony walentynkowy kształt służący do kochania. Teraz nie mam wątpliwości, że to przede wszystkim pompa życia. O czym przypomina nam również ELDO na grafice umieszczonej w środku etykiety nowego zapachu. Story of your life…
Zapach ma w sobie lekkość i ciepło przywodzące na myśl nie tylko świeże pieczywo, ale i ludzką skórę. Taką rozgrzaną, wypieszczoną, niekoniecznie prosto spod prysznica. Ten vibe jeszcze bardziej uświadczą mnie w przekonaniu, że to idealny comfort scent.
Zawsze orkan kojarzył mi się z jakąś potworną zawieruchą. Teraz wiem, że orcanox to drzewno-pudrowo-piżmowa molekuła, która ma kreować zmysłowy aromat ludzkiej skóry. Story f your life…
Ale nie myślcie sobie, że tu jest tylko mięciusio i świeżusio. Nie, ten zapach ma też swoją bardziej szorstką twarz. Taką z dwudniowym zarostem. Drzewną (paczula), alkoholową (rum) i dymną. Może ona przypaść do gustu facetom. Na szczęście niczego nie ma tu w nadmiarze. Kawałeczki kalejdoskopu przewracają się bardzo równomiernie
Dobre, przynoszące komfort śniadanie fajnie jeść we dwoje. Ale solo też dobrze smakuje. I może jest wtedy nawet więcej czasu na przemyślenia. Story of your life…
Ta premiera to ELDO pełną gębą. Ze swoim typowym ironicznym uśmieszkiem. Czuję się tu tego przewrotnego ducha marki. I wiecie co, ja go wolę czuć w zapachach niż w opisach marketingowych. No i tu go zdecydowanie poczułem. Świetnie mi się ten neo-gourmandowy zapach nosi, do śniadania i nie tylko.
A opisy o prawdziwej miłości odstawiam na bok. Możecie sobie poczytać na stronie marki. Ja już dwa razy przeprowadzałem wywiad z panem de Swardt. Story of your life...
P.S. Jest tu też davana, której z jakichś powodów nie chcę usilnie naywać jej polską nazwą: bylica. Coraz bardziej rozkochuję się w tej esencji. Zamówiłem sobie davanowy olejek eteryczny. Również dlatego, że dowiedziałem się o jego rzekomych właściwościach wyrównujących ciśnienie. Story of your life…
Zapach: Etat Libre d’Orange Story of Your Life
Premiera: 2024
Nos: Jérôme di Marino
Rodzina: ambrowo-gourmand
Nuty: czystek, davana, benzoes, liść laurowy, kwiat pomarańczy, akord brioszki, rum, kakao, paczula, wanilia, drewno bursztynowe, Orcanox™
Trwałość i projekcja: dobra/średnia
Dostępność: woda perfumowana o poj. 50ml i 100ml na sephora.pl ,w wybranych salonach Sephora oraz na beautyboutique.pl
#współpracaPR
Śniadanie zjadłem w Cafe&Restaurant Dobry Rok w Częstochowie.