*RECENZJA* - Etat Libre d'Orange, Frustration
Coś się ze mną chyba dzieje…
Ja, który nigdy nie przepadałem za zapachami słodkimi, a kojarzącymi się z jedzeniem szczególnie, nagle w ostatnim czasie poddałem się czarowi dwóch gourmandowców. O pysznym cieście marchewkowym od Byredo już pisałem, dziś pora na wysmakowany krem orzechowo-waniliowy z kropelką rumu. Nigdy nie zgadlibyście, że coś tak smacznego może nazywać się Frustration. A jednak…
Orzechowy, a w zasadzie kasztanowy, akord tej nowej kompozycji wchodzącej w skład linii Orange Extraordinaire Etat Libre d’Orange, był moim ulubionym smaczkiem od pierwszego powąchania. A było to w czerwcu tego roku na targach Esxence w Mediolanie. Wtedy czułem w otwarciu więcej owocowych – figowych i winogronowych – soków. Dziś, cztery miesiące później i o jakieś 20 stopni mniej na termometrze, po uwolnieniu zapachu na skórę czuję pikantne i suche kombo cynamonu i kminu. Na tym etapie jeszcze nie jest deserowo. Mam wrażenie, że te dwie przyprawy mają za zadanie zaostrzyć nasz apetyt.
A jak pachnie kasztanowiec? No właśnie orzechowo, tłusto i mącznie. Pamiętam, że kiedyś jadłem chlebek z orzechami i bakaliami. Pachniał właśnie tak jak kasztanowy akord we Frustration. Wielbię orzechy pod każdym względem – wizualnym, smakowym i zapachowym – nie dziwię się więc, że ten właśnie aspekt zapachu totalnie mnie uwiódł. Jest zapachem znajomym, ale nietypowym dla perfum. I za takie właśnie ujęcie wanilii bije Etat Libre d’Orange brawo.
‘The rest is history’ – mawia się w języku angielskim. A w przypadku Frustration chętnie rzekłbym ‘the rest is vanilla’. To ona dominuje w późnym sercu i całej bazie kompozycji. Nie za słodka, drzewna (jest tu wetyweria i gwajakol) i rumowa nie męczy nawet takiego sceptyka klimatów waniliowych jak ja. Jest wysmakowana.
Frustration odbiega trochę swoim stylem od poprzednich kompozycji w linii Orange Extraordinaire. Tamte miały w sobie dużo werwy, przepychu i asertywności. Tegoroczna premiera jest spokojniejsza, intymniejsza, bardziej przytulna. No ale czy właśnie tego nie potrzebujemy jesienią? Doskonale, że właśnie teraz nam ją dano.
A skąd ta przewrotna nazwa? Wiadomo, to ELDO i jej niestrudzony w prowokowaniu Etienne de Swardt! Tym razem twierdzi, że frustracja jest konieczna dla zrozumienia. Jest ciekawsza od satysfakcji, stymuluje, zamiast rozleniwiać. “Szczęśliwymi są konsumenci pożądania, nieszczęśliwi konsumenci przyjemności.” W perfumach - a przynajmniej ja takie mam wrażenie - frustracja często się miesza z satysfakcją. Dlatego osobiście nigdy nie skreślam zapachów. Daję im zawsze drugą i trzecią i czwartą szansę. Nie raz już początkowa frustracja zamieniała się w finalną satysfakcję. I na odwrót…
Nie powtórzę za Etienne: ‘By the vanilla I remain’, ale tę wanilię zostawiam sobie do jesiennego rozpieszczania się. Strasznie podoba mi się też kolor jej flakonu. Rubinowy! A na jego krawędzi kuta metalowa etykieta przedstawiająca obfitość rajskiego ogrodu, w którym symbolem frustracji są - na pierwszy rzut oka niewidoczne - kolce.
Życzę wszystkim jak najmniej perfumowych frustracji, a jeśli już to tylko takich, które stymulują, kreują pożądanie i popychają w kierunku dalszych poszukiwań.
Zapach: Etat Libre d’Orange, Frustration
Premiera: 2022
Nos: Mathilde Bijaoui
Rodzina: drzewno-korzenna
Nuty: kminek, cynamon, rum, wanilia, czystek, akord kasztanowca, wetiwer Bourbon, winylo-gwajakol
Trwałość i projekcja: bardzo dobra / dobra
Dostępność: woda perfumowana o pojemności 100ml w Sephora, Tagomago Boutique oraz na www.beautyboutique.pl