*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of May
To był „wyjątkowo zimny maj”. Do tego stopnia, że na balkonie udało nam się posiedzieć wieczorem z winem (choć bardziej zdała by się herbata) tylko dwa razy. Zawsze w kocach.
Zaczęło się od niespotykanie zimnej i deszczowej majówki, która jednak nie powstrzymała nas od odbycia warszawskich spacerów. W czapkach, bo w czapkach, ale zawsze. W deszczu, pod słoneczną, pomarańczową parasolką uprawialiśmy wtedy magnolia-spotting! W domu zaś każdego dnia majówki robiłem jeden zapachowy unboxing. Rozpakowałem wtedy Viking Cologne od Creeda, Rose Arię od Heeleya i najnowszy odcinek osmańskiej opowieści Une Nuit Nomade – Sun Bleached. Ten ostatni zapach doczekał się właśnie recenzji na blogu.
Co nowego testowałem w maju? Pełną linię zapachów Matieres Premieres. To bardzo dobra i równa marka. Każdy z ich siedmiu zapachów (jest jeszcze ósmy, ale dostępny na wyłączność londyńskiego Harrodsa) czymś mnie zachwycił. Jeden z nich poniżej wyróżniam. Mam też nadzieję, że wkrótce więcej przeczytacie o tej francuskiej marce na blogu. Bardzo o niej ostatnio wszędzie głośno. Wziąłem się też za testy zapachów marki The Gate. Jestem gdzieś w połowie. W sumie jest tu 12 zapachów do przetestowania. Dużo w nich oudu, kadzidła, słodyczy i skórzastych klimatów. Mam już swojego faworyta, ale, jak mówię, marka nie odkryła przede mną jeszcze wszystkich kart. Trzecią marką jaką przetestowałem w maju była Sarah Baker. Otrzymałem ich discovery set od krakowskiej perfumerii Dragonfly, gdzie te bardzo ciekawe perfumy się niedawno pojawiły. To mocne, niebanalne, niekiedy odważne połączenia. Mnie zauroczył calonowy mech w G Clef i mocny oud połączony z cytrusami i cypriolem w Symmetry. Polecam przyjrzenie się tej marce!
Z okazji stulecia Chanel No. 5 zorganizowałem sobie tydzień z tym zapachem, nosząc i opisując jego różne wcielenia. W jeden z majowych weekendów łyknęliśmy mini-serial o amerykańskim projektancie lat 70-tych Halstonie. Fantastycznie oddana atmosfera tamtej dekady, ciekawy odcinek o tworzeniu perfum, ale sam bohater tytułowy dość irytujący.
Pierwsze majowe bzy wąchałem na Żoliborzu, kiedy jednej soboty wybrałem się do znajdującego się tam atelier polskiej marki galanterii skórzanej Molehill. Moim głównym celem był zakup wymarzonej torby, ale wyszedłem też z tego klimatycznego miejsca z małą fioleczką ich oleistego autorskiego zapachu Crafted Scent. Kompozycja stworzona we współpracy z Mokoto Paris pachnie oczywiście głównie skórą, ale towarzyszą jej też nuty czarnej porzeczki, jaśminu, szałwii, wetywerii, wanilii i tonki.
Innego razu spacerowałem po Powiślu. Pamiętam, że unosiły się wtedy w powietrzu tysiące pyłków tworzących wyjątkową białą wiosenną śnieżycę. Cieszyłem się w duchu, że nie jestem alergikiem. A co robiłem na Powiślu? Odwiedziłem butik Fridge gdzie nabyłem ich mini zapach yDe 5 o aromacie zielonych liści pomidora, a następnie, również przy ul. Kopernika, podziwiałem nowe, małe flakoniki zapachów Jan Barba. Stamtąd też wyszedłem z zakupem – 8,5ml flakonikiem ulubionego Aiyoku. Po zakupach nie omieszkałem oczywiście wstąpić na kawę do pobliskiego STOR-u.
Wziąłem udział w warsztatach zapachowych online prowadzonych przez Martę Siembab dla marki Phlov. Testowaliśmy wtedy i mieszaliśmy 7 esencji, które - jak się okazało tydzień później - weszły w skład dwóch premierowych zapachów marki: Day’LightFull i FullMoon’Light. Poznałem pierwsze perfumy stworzone przez butik Milk&Tonic – No. 1 – godne polecenia dla wielbicieli tytoniu, goździków i osłodzonych wanilią śliwek. Przyleciało do mnie dużo wiosennej świeżości w postaci cytrusowych nut – wyjątkowa bergamotka od Acqua di Parma, świetlisty kwiat pomarańczy od Elie Saab i pomarańczowa skórka z najnowszej, limitowanej linii Marmalade Collection Jo Malone London. Nadleciał też pewien kolorowy, rajski ptak… ale więcej o nim przeczytacie poniżej. Dosłownie pod koniec miesiąca odkryłem w perfumerii Impressium nową tam i w Polsce markę Svensk Parfym. Powąchałem Prakt, o którym tyle dobrego słyszałem no i przepadłem! Cudo!
W jeden z majowych deszczowych weekendów podziwiałem kwiatową eksplozję w ogrodzie u rodziców. Magnolie, dalie, tulipany, konwalie, bzy, piwonie królewskie… Cudowne widoki! O ile kwiatowo maj należy zdecydowanie do konwalii i bzów, o tyle warzywem tego miesiąca jest zdecydowanie szparag. Cały miesiąc był więc szparagową ucztą! Jedliśmy je w risotto, z makaronem, w sałatce, a pod koniec maja, w otwartych na nowo ku naszej radości restauracjach, również z jajkiem poche i pod razową kruszonką z sosem holenderskim. Wbrew pogodzie raz wylegiwałem się w hamaku, parę razy piłem białe wino z mocno gazowaną wodą, a raz nawet skusiłem się na zielone lody detox z… ogórkiem i pietruszką.
Aaaa jeszcze jedna bardzo ważna rzecz. Pod koniec maja odbyła się gala finałowa konkursu Love Cosmetics Awards, w którym miałem przyjemność w tym roku jurorować. Online poznaliśmy laureatów w wielu ciekawych kategoriach. Wśród nich znalazł się niejeden z moich osobistych faworytów. Sukcesywnie wam ich pokazuje w Ulubieńcach Miesiąca. Dziś pojawią się trzy kosmetyki wyróżnionych marek Sensum Mare, Olivia Plum i Mawawo.
Zatem przystępujmy do moich prywatnych majowych wyróżnień. Moich i Be oczywiście. Oto co dawało nam najwięcej przyjemności…
W tym miesiącu chciałem polecić trzy zapachy, które wyjątkowo mnie zachwyciły podczas testów próbkowych. Po pierwsze Radical Rose od Matieres Premieres stworzona z róż z prywatnej plantacji założyciela marki i wybitnego perfumiarza Auréliena Guicharda. Klasyczne, ale wybitnie zblendowane połączenie róży stulistnej z paczulą, labdanum, szafranem i pieprzem. Cudownie mi się ją nosiło! Nie lada zaskoczeniem była premiera marki Micallef EdenFalls. Sugerując się nazwą i turkusowym kolorem flakonu spodziewałem się morsko-tropikalnych klimatów. A co dostałem? Przecudownej urody letni szypr zbudowany z cytrusów, białych kwiatów, kolendry, piżma, paczuli i mlecznej pianki. Ta kompozycja od razu wskoczyła na samą górę mojej listy must-have! Trzecim olśnieniem było 7753 Unexpected Mona – zapach marki Histoires de Parfums z 2019, który poznałem dzięki uprzejmości perfumerii Dragonfly. Jest to urocze połączenie mojej ulubionej zieleni (bluszcz i galbanum) z upojną kwiatowością (tuberoza i heliotrop) i ważną szyprową obecnością paczuli i mchu w bazie. Wszystkie trzy zapachy widzę w mojej kolekcji w postaci pełnowymiarowych flakonów, choć nie musza to być, i pewnie nie będą – setki.
Twarzowo wygrały w maju trzy kosmetyki: tonik, lekki krem koloryzujący i serum rozświetlające, które stosowałem na noc. O marce Sensum Mare słyszałem już dawno, ale dzięki konkursowi Love Cosmetics Awards miałem przyjemność przetestować w końcu ich kosmetyki. Polecałem już tu ich peeling enzymatyczny i wyborną maskę na noc, która jak się okazało została jednym z laureatów. W maju dołączył do nich wyróżniony nagrodą Glammies Algotonic. Ta nawilżająca mgiełka z wodą z chabru, wodą z lodowca norweskiego, algami i kwasem hialuronowym ma w sobie trzy fantastyczne rzeczy. Po pierwsze primo, cudownie się rozpyla tworząc idealna mikromgiełkę. Po drugie primo, ma absolutnie relaksujący, delikatny morski zapach. I po trzecie primo, występuje w dużej pojemności domowej i wygodnej podróżnej (100ml). Mam obie i jestem na poważnie zakochany. Koreańsko-francuską markę Erborian uwielbiam za kremy koloryzująco-udoskonalające. Próbowałem już ich klasycznego kremu BB i CC. Teraz sięgnąłem po nowość – kapsułki kremu CC zawieszone w lekkim, wodnym żelu i wzbogacone wąkrotką czyli CC WATER. Odświeżająca konsystencja, brak blasku i fajne ujednolicenie kolorytu (są 4 odcienie, u mnie sprawdza się Doré) sprawiają, że to idealny kosmetyk na lato dla faceta. Wieczorem z bardzo dobrymi rezultatami stosowałem serum rozświetlające GLOW polskiej marki Olivia Plum, która również otrzymała statuetkę LCA. Leciutka i bardzo wydajna emulsja zawiera acerolę, zieloną herbatę, dziką różę, skwalen i witaminę C. Składniki te sprawiają, że cera po przebudzeniu jest zdrowo rozświetlona i promienna. Zużyłem już 30ml flakonik, aktualnie zaspokajam swoje wieczorne potrzeby dzięki mniejszej 15ml pojemności.
Wiosna, choć niezbyt przyjazna w tym roku, wyzwoliła we mnie pragnienie powrotu do jednej z ukochanych świeżości używanych od lat – męskiej wody L’Eau d’Issey marki Issey Miyake. Kupiłem w maju jej odświeżoną wersję Fraiche oraz dwa produkty do ciała: naturalny dezodorant w sprayu i bezalkoholowy sztyft. Fajnie sprawdzają się do codziennego odświeżenia i nie podrażniają. Używam ich codziennie, nie tylko w parze z wodą z tej samej linii. Bardzo dobrze układają się również z innymi świeżymi zapachami. Dwa pozostałe wyróżniania trafiają do produktów dla włosów. Po pierwsze nowe eko szampony w kostce od Yves Rocher. Bardzo wydajne i bardzo wygodne. Mnie do gustu najbardziej przypadł The Shine Shampoo Bar nadający włosom połysk dzięki wyciągowi z nagietka. Do kostki można dokupić praktyczne metalowe pudełko. Ponieważ codziennie stylizuje włosy przy użyciu suszarki zainteresował mnie nowy produkt w linii Hair Rituel marki Sisley. La Crème 230 to krem do pielęgnacji włosów aktywowany przez urządzenia do termicznej stylizacji. Zawiera oleje botaniczne i tytułowy kompleks 230, który zawiera polimery jonowe ujarzmiające puszące się włosy i nadające im jedwabistego blasku. Do stosowania bez spłukiwania przed stylizacją termiczną. Ma świeży, zielony zapach i nie obciąża włosów pomimo kremowej konsystencji.
Na miano najpiękniejszego flakonu miesiąca zasłużył wspomniany we wstępie „rajki ptak” czyli najnowsze wcielenie zapachu Omnia Bvlgari stworzone w kolaboracji z projektantką mody greckiego pochodzenia Mary Katrantzou. Wraz z Alberto Morillasem wykreowała bajecznie kolorową zapachową fantazję o charakterze świeżo-kwiatowym z dominującymi nutami liścia figowego, mandarynki i gardenii. Wyjątkowy flakon Omnia prezentujący dwa splecione pierścienie przybrał w nowej odsłonie fantazyjne barwy odzwierciedlające maksymalistyczny styl projektantki. Od pomarańczu i żółci, przez róż, po szmaragd i turkus ten opalizujący klejnot przypomina kwiatowy kalejdoskop, w którym świeże, upojne i kremowe akordy przenikają się nawzajem, tworząc wybitnie optymistyczną mieszankę. Barwna przyjemność dla oka i dla nosa!
Ta książka marzyła mi się od dawna. Niestety występuje tylko w wersji francuskiej. Choć może i stety… Kiedyś uczyłem się tego pięknego języka i nawet całkiem dobrze się nim posługiwałem. Po wielu latach przerwy jednak mój francuski najzwyczajniej w świecie przysnął. Pomyślałem więc, że zakup „Parfums Pour Homme – La Sélection Idéale” będzie dobrym sposobem na jego lekkie rozbudzenie. Ta książka to zbiór najlepszych – według autorów, którzy są kolektywem tworzącym mój ulubiony magazyn NEZ – perfum dla mężczyzny. Podzielono ją na 12 tematycznych rozdziałów takich jak Zielarz, Korzenny Szlak, Przewodnik Duchowy, Zły Chłopak czy Kwiat Skóry, w których zaproponowano od 9 do 12 zapachów zarówno selektywnych jak i niszowych, zarówno dość drogich jak i budżetowych. Każdy z nich zilustrowano znaną z NEZ’a kreską po lewej stronie, po prawej zaś sporządzono krótką recenzję oraz dostarczono podstawowych informacji takich jak data premiery, nos, główne nuty i cena. Wśród wymienionych w tej Idealnej Selekcji zapachów jest wielu moich ulubieńców – Blackpepper Comme des Garçons, L’Envole Cartiera, Egoïste Chanel, Tam Dao Diptyque, Memory Motel Une Nuit Nomade, Timbuktu L’Artisan Parfumeur by wymienić tylko kilka. Wspaniały zbiór, zwięzłe opisy, ciekawe aneksy (np. lista zapachów damskich, w których fantastycznie mogą się odnaleźć mężczyźni), a dla mnie dodatkowo świetna szansa na odświeżenie kontaktu z językiem francuskim. Daję radę i tylko czasem korzystam z pomocy Google Translatora.
W zeszłym roku już przekonałem się, dzięki świecy Greyhound Candle – Genesis, że świece zapachowe wcale nie musza kojarzyć się wyłącznie z sezonem jesienno-zimowym. Również wiosną i latem mogą dać – i dają mi – wiele zapachowej przyjemności. Rozkochałem się w paleniu świec o zielonych, soczystych aromatach na wiosenno-letnim balkonie, który jest przedłużeniem naszego salonu. W tym roku znalazłem trzy świece w tym klimacie. Dziś opisze jedną z nich, którą kupiłem podczas garage sale w perfumerii Mood Scent Bar. Czy wiedzieliście, że w ich lokalizacji przy Marszałkowskiej znajdziecie przebogaty wybór zapachów do wnętrz? Minted to świeca irlandzkiej marki Cloon Keen, która jest jak otwarte drzwi na pełen zielonych ziół ogródek. Świeżą, zieloną mięte połączono tu z dojrzałymi cytrusami i umieszczono na bazie zbudowanej z bylicy, jasnych drewien i mchu. Całość pachnie wyjątkowo ożywczo, soczyście i naturalnie. Świeca ma pojemność 285g i pali się ok 55-60 godzin. Zaprezentowano ją w opalizującym szarym pojemniku z grubego szkła ozdobionym prostą białą etykietą. Wypala się bardzo równomiernie i, przy właściwym przycinaniu knota, nie kopci. Jej aromat jest donośny – nawet w otwartej przestrzeni na balkonie.
Be wyróżniła w maju trzy kosmetyki. Jeden z nich używam z nią „na spółę”. Drugi dogłębnie przetestowałem. Trzeciego raczej nie użyję, ale wierzę na słowo. Wspólnie używamy pianki do stylizacji włosów polskiej marki Mawawo. Jej peeling do skóry głowy, który już tu jakiś czas temu polecałem, został laureatem w konkursie LCA w kategorii #ProfessionalExperience. Pianka Hair Styling Mousse od Mawawo jest przede wszystkim kosmicznie wydajna. Wystarczy NAPRAWDĘ odrobina by pokryć całe włosy po myciu (nie nakładamy jej na skórę głowy). Produkt dodaje włosom objętości, ułatwia układania i przedłuża trwałość stylizacji. Eliminuje efekt puszenia i sprawia, że nieobciążone włosy dłużej wyglądają świeżo. Chroni też przed szkodliwymi czynnikami zewnętrznymi i wysoką temperaturą. Zapachem, po który Be często sięgała w maju, była nowa woda perfumowana od Trussardi zwana po prostu Trussardi. Ta nowa filarowa kompozycja włoskiego domu mody (nie wątpię, że wcześniej czy później doczekamy się jej flankerów) wzbudza sympatię swoim delikatnym, słodko-pudrowym brzmieniem, które w naturalny sposób stapia się ze skórą dając wrażenie opiekuńczego woalu. Trussardi to bardzo dobry wybór na dzień, w którym kwiatowy rdzeń (neroli, jaśmin, fiołek i dalia) podkręca odświeżający włoski akord zbudowany z liści pomidora. Dodatkowym atutem jest przepiękny kolumnowy flakon. A co w temacie makijażu? Nasze poranki często wyglądają tak, że ja zasiadam po jednej stronie stołu do #homepracy, Be zaś po drugiej, naprzeciwko okna, by nałożyć makijaż (nie zasłaniaj mi światła!). Jednym okiem widzę wtedy, że bardzo lubi używać rozświetlaczy i różu. W tym miesiącu wyróżniła paletę od Néo Make Up składającą się z trzech rozświetlaczy w kamieniu Shine Is Mine. Trzy złociste sztabki w niej zawarte oferują efekt chłodnego rozświetlenia (silver gold), taflę ciepłego blasku (warm gold) i wyjątkowe połączenie opalizującego rozświetlacza i różu (rose gold). Kosmetyk zapewnia długotrwały efekt idealnie promiennej skóry, jest odporny na ścieranie i możliwy do stopniowania – od look’u casualowego po wieczorowy. Z blaskiem, zwłaszcza teraz gdy w końcu mamy coraz więcej słońca, Be jest wybitnie do twarzy!
GDZIE TO ZNALEŹĆ:
Matieres Premieres, Radical Rose – GaliLu
Micallef, EdenFalls – Quality
Histoires de Parfums, 7753 Unexpected Mona – Dragonfly
Sensum Mare, Algotonic – www.sensummare.pl
Erborian, CC WATER – Sephora
Olivia Plum, Serum Glow – www.oliviaplum.pl
Yves Rocher, Shampoo Bars – salony firmowe
Sisley, Hair Rituel, La Crème 230 – Sephora i Douglas
Issey Miyake – www.tagomago.pl
Bvlgari, Omnia by Mary Katrantzou – Sephora
Cloon Keen Minted – Mood Scent Bar
Parfums pour Homme, La Sélection Idéale – www.bynez.com lub GaliLu
Trussardi – Douglas
Mawawo, Styling Mousse – www.mawawocosmetics.com
Néo – www.neomakeup.pl