*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of October
Październik zawsze pokazuje najpiękniejsze oblicze jesieni. I nie inaczej było w tym roku. Pamiętam elektryzujące czerwienie na tle błękitnego nieba podczas spaceru w Częstochowie i ciepłe żółcie skontrastowane z szarością chodnika na Mysiej w Warszawie. A wczoraj w ostatnim dniu miesiąca spacerowaliśmy po Powązkach w rezchełstanych płaszczach. Spisałeś się pogodowo na medal, Październiku!
Spacerowaliśmy także tradycyjnie po naszym ulubionym Żoliborzu, gdzie kawę zawsze spijamy w Kawiarni Fawory. Bardzo dobrą piłem też w tym miesiącu w Między Nami na Brackiej, gdzie jadłem pyszne frytki z batatów z wodorostami oraz genialny sos porowy podany do kurczaka. Nieopodal, w restauracji Magari w warszawskim hotelu PURO smakowałem zaś mini ptysiów, które wypełnione były lodami kasztanowymi, posypane wiórkami skórki pomarańczowej i polane gorzką czekoladą. Te delicje noszą nazwę bignè. Człowiek się ciągle czegoś uczy… Na froncie jedzeniowym była też pyszna pizza w Tutti Santi, a w domu jesienna zupa-krem z czerwonej papryki z grzankami. Ale dość – to przecież nie jest blog kulinarny!
Zapachowo, pojawiła się nowa wystawka na mojej reprezentacyjnej półeczce. Wśród nowych wartowników znalazły się Vetiver 46, Man in Black, Chicago High i Endless Forest. Autumn selection! Działo się sporo również w dziale nowości. W House of Merlo odnotowałem pojawienie się nowej marki In Astra (gwiazdy i astrologia) oraz nowych zapachów Astrophil&Stella (ach ta miłość właścicielki do gwiazd!) – A Night at the Opera i Coreterno – Mystic Sugar. Ten ostatni to gourmandowiec najwyższych lotów! Z pewnością poświęcę mu więcej uwagi i miejsca. W GaliLu testowałem nowe Byredo (Mumbai Noise), nowe Le Labo (Thé Matcha 26) i trzy nowe zapachy Aesop z kolekcji Othertopias. Odnotowałem premierę butikowej kolekcji Estee Lauder w Douglas oraz póki co, teoretycznie, na papierze – nowe miasto w kolekcji Gallivant – Naples. Mam nadzieję, że wkrótce będę miał okazje je powąchać. Nie mogłem być na premierze nowego zapachu Etat Libre d’Orange Ghost in the Shell, która odbyła się w Tagomago Boutique, ale miniaturkę zapachu mam i będę się w nią wwąchiwał. Po pierwszych testach mogę polecić wszystkim tym, którzy lubią konwaliową świeżość połączoną z mleczną czystością skóry. Pod koniec miesiąca zachwyciła mnie wiadomość o pojawieniu się mojej absolutnej zapachowej miłości – Overture Man Amouge – w dwóch polskich perfumeriach: Quality i Tiger and Bear.
Uczestniczyłem w premierze nowego suchego olejku Nuxe – Neroli, robiłem wywiad z nową, polską marką dla facetów – Kosciuschko, paliłem nową świecę Sisley, testowałem arabsko-francuską markę FO’AH, a podczas pressday na Mysiej 3 podziwiałem nową kolekcję Orskiej – Baltica, wąchałem nowy olejek Alba1913 i uczestniczyłem w ciekawym spotkaniu organizowanym przez perfumerię Impressium. Szczegóły poniżej. Niestety nie skorzystałem z zaplanowanej degustacji win. Tak to jest jak się na takie eventy jeździ samochodem. A! No i zrobiłem unboxing The Gate! O marce wkrótce przeczytacie na blogu.
Na froncie kosmetycznym uczestniczyłem przez dwa dni w New Season Studio, czyli organizowanej dwa razy do roku przez Sephorę imprezie, gdzie marka pokazuje wszystkie sezonowe nowości – tym razem na jesień i przede wszystkim okres świąteczny. Parę dni później u mojego progu stanęła biało-czarna torba z wybranymi nowościami. Dzielnie testuję! Na włosy nakładałem nową pastę Reuzel – Concrete Hold Matte Pomade, a na twarz kosmetyki z nowej detoksykująco-rozświetlającej kolekcji Yves Rocher Elixir Botanique. Jeden z kosmetyków z tej linii trafił do moich Ulubieńców Miesiąca. Sprawdźcie który!
Październik był też dość filmowy. Oprócz chleba naszego codziennego netfixowego, aż trzy razy odwiedziłem kino. Gniazdo z Judem Law było średnie, No Time To Die czyli najnowszy Bond zupełnie mnie nie znudził pomimo swojej długawej, bo trzygodzinnej opowieści, a nowe Wesele Smarzowskiego jak zwykle wbiło w fotel. Rozglądając się za kalendarzami adwentowymi, totalnie zakochałem się w tegorocznej kolekcji świec Diptyque! Złota, a skromna! Już zacieram rączki. W domu pojawił się krzaczek liścia laurowego, bo absolutnie zakochałem się w tym aromacie dzięki dwóm zapachom – Geranium Balsamic Note od Bohoboco i Lauro z butikowej kolekcji Bottega Veneta (jest na sephora.pl). Kolejne marzenie do spełnienia…
Z ostatniej chwili! W Halloween pachniałem Marquis de Sade Attaquer le Soleil Etat Libre d’Orange. Oczywiście w odpowiedniej scenerii! Booo
A czy wspomniałem o tym, że mój Tata zrobił świetną konfiturę z pigwy? Nie? No to wspominam! Kwaśno-słodka poezja, która przez całą jesień i zimę będzie lądować w mojej herbacie.
A co wylądowało na liście naszych październikowych ulubieńców? Sprawdzamy!
ZAPACH:
Zaskakująco dużo słodyczy w moich ulubionych zapachach października! No ale jesieniarska aura trochę to usprawiedliwia. Po pierwsze, fajny wiśniowy syropek przełamany szorstkością paczuli, kadzidła i akordu oudowego. Major Me to jedna z trzech nowości w futurystycznej linii Pacollection, która debiutowała w ubiegłym roku. Przemówił do mnie najbardziej z nowej trójki, choć przyznaję, że kusi mnie też Dandy Me – nie tylko ze względu na nazwę, ale i różę w składzie. Po drugie, rum i kokos w zapachu jaki nazwałem sobie ‘eliksirem wieku średniego’. Nishane Fan Your Flames to moja pierwsza poważniejsza przygoda z tą turecką marką i zadziwiająco pozytywna. Kompozycja sprawiła, że przeprosiłem się z nutą kokosu i po raz enty zakochałem w mchu dębowym. Absolutnie najwyższa jakość składników! No i żeby nie było aż tak słodko, dla równowagi coś wytrawnego, drzewnego i skórzanego. 2021 to u mnie rok wybitny dla zapachów skórzanych, choć akurat Bronze Wood & Leather marki Jo Malone premierę miał w 2019 (czyli w czasach BC, jak ostatnio wyczytałem haha). Pokochałem ten zapach już w dniu premiery, teraz w końcu trafił do mojej kolekcji. Jest bezkompromisowo piękny dzięki zawartym w nim nutom, które nie biorą jeńców (albo się go kocha, albo nie – w domu mam całkiem silny ruch oporu!) – grejpfrut, dym, jałowiec, skóra, wetyweria… Jesienna poezja!
TWARZ:
W pielęgnacji twarzy w październiku zamknąłem jeden, a otworzyłem drugi etap. Etap serowy, że tak powiem. Wprowadziłem do pielęgnacji serum, które stosuję na dzień – Serum Age immune od Guinot i serum, które nakładam przed snem – Basic Lab. I planuję się trzymać tego nowego programu! Co to znaczy? Zamierzam zużyć oba sera do samego końca, nie robić skoków na inne serumowe kwiatki, a po zakończonej kuracji dać cerze przerwę. Serum rozjaśniające i ograniczające przebarwienia Basic Lab wybrałem celowo teraz, po lecie, bo w wakacje spędziłem sporo czasu na słońcu. Za wcześnie by oceniać rezultaty, póki co mogę powiedzieć, że kosmetyk ma bardzo lekką, wodną konsystencję, która natychmiast się wchłania. Chwilę po aplikacji leci więc na nie krem nocny. Serum Guinot natomiast sprawia, że twarz wygląda od razu ładniej. Kosmetyk, który prezentuje innowacyjne podejście do pielęgnacji antystarzeniowej, wypełnia skórę swego rodzaju wewnętrznym rozświetleniem. Dzięki zawartości aktywnych kompleksów wzmacnia system odpornościowy skóry, dzięki czemu wygładza linie i zmarszczki, dba o właściwą regenerację, walczy z utratą elastyczności oraz wyrównuje koloryt cery (jest tu stabilizowana witamina C). bardzo dobrze robi mi też z rana jego świeży zapach. Pod oczy z kolei, zwłaszcza po wstaniu, używałem kremu niwelującego zmęczenie z nowej kolekcji Elixir Botanique Yves Rocher. Łączy ona detoksykujące i rozświetlające działanie nasturcji i alg morskich. Ten leciutki krem zaopatrzony jest w roll-on ze stalowymi kuleczkami – patent, który zawsze sprawdza się u mnie z rana. Skład kosmetyku, chłód (trzymam go w lodówce) i mikromasaż potrafią zdziałać małe cuda.
BODY:
Poznając sephorowe nowości na nowy sezon, odkryłem nowojorską markę do włosów i skóry głowy Briogeo. Ich produkty mają czyste składowo i efektywne formuły, a sama nazwa to zbitka słów ‘brio’, które oznacza ‘pełen życia’ i ‘geo’ czyli ‘pochodzący z ziemi’. W październiku trzykrotnie (z tygodniowymi odstępami czasu) stosowałem kurację oczyszczająco-uspokajającą tej marki Scalp Revival. Najpierw wykonywałem peeling za pomocą Micro Exfoliating Shampoo z węglem drzewnym i olejkiem kokosowym, a następnie nakładałem chłodzącą maskę nawilżającą również z węglem i wyciągiem z drzewa herbacianego. Ekstra detox i relaks dla głowy! Dla wszystkich typów włosów, a zwłaszcza dla skór głowy podrażnionych, suchych, łuszczących się, albo pokrytych dużą ilością środków do stylizacji. Kolejni ulubieńcy są już stricte do ciała. Nowy morski balsam Phytomer – Sea Holistic to tylko z pozoru balsam… By odkryć jego ukryte moce należy dokładnie i niespiesznie wmasować go w skórę ciała. Już po chwili zmieni swoja formułę i topniejąc na skórze przekształci się w bogaty relaksujący olejek o satynowym wykończeniu! Przemianie towarzyszy uwolnienie relaksującego zapachu. Od zielonych, aromatycznych nut głowy, przez pełne świeżości akordy morskie, po zapach bursztynu i piżma niwelujący napięcia i silnie oddziałowujący na zmysły. Nawilżająco-odżywcza formuła balsamu-olejku zawiera organiczny olej z nadmorskiego solirodu, który stymuluje naturalne czynniki nawilżające (NMF) i wzmacnia barierę lipidową oraz opatentowany przez markę Oligomer® odpowiedzialny za pobudzanie witalności komórek i wzmacnianie ich spójności. Zawarte w Sea Holistic wody aromatyczne z czystka, kocanki i lawendy morskiej stymulują beta-endorfiny dla efektu głębokiego relaksu. Przyznaję, że lubię po niego sięgać gdy mam więcej czasu i mogę zafundować sobie dłuższy, odprężająco-wyciszający masaż. Jego przemieniająca się w olejek tekstura temu sprzyja. Skóra jest na długo dogłębnie nawilżona i wygładzona, z charakterystycznym dla suchego olejku satynowym połyskiem. Bardziej ożywczo działa na mnie nowy suchy olejek Nuxe, który marka podarowała nam na swoje 30-lecie. To Huile Prodigieuse Néroli w nowym kolorze, w nowej formule i o nowym zapachu. Szmaragdowy flakon kryje w sobie w 100% naturalną, wegańską formułę certyfikowaną przez Ecocert. Produkt łączy w sobie dwa cenne oleje: organiczny olej śliwkowy Ente (pozyskiwany poprzez tłoczenie na zimno pestek śliwek uprawianych w Agen we Francji) oraz organiczny, tłoczony na zimno olej sezamowy. A jaka jest jego nowa kompozycja zapachowa? Huile Prodigieuse Néroli pachnie oczywiście neroli czyli olejkiem z kwiatów pomarańczy, ale połączono go tu z ożywczymi nutami zielonej bergamotki i relaksującymi akordami lawendy. Całość daje efekt bardzo naturalny, z jednej strony pobudzający, z drugiej uspokajający i w pełni unisex.
FLAKON:
Flakony zapachów Tiffany z sygnaturowej linii nie pozostawiają wątpliwości, że wyszły spod ręki specjalistów i pasjonatów biżuterii. Masywne jak szlachetne kamienie, ale optycznie lekkie dzięki swojej przejrzystości i cięciom, przepasane przy atomizerze obrożą z monogramem marki. Każdy o tym samym kształcie, różniące się jedynie niuansami – woda perfumowana, Intense, Sheer, a teraz Rose Gold. Tegoroczna wersja sygnaturowego zapachu inspiruje się różowym złotem wykorzystywanym w wyrobie biżuterii. I widać to od razu. Na flakonie, jakby od wewnątrz, wygrawerowano główne nuty zapachu – czarną porzeczkę, niebieską różę i nasiona ambrette , a dla efektownego kontrastu czołową fasetę pokryto mieniącą się odcieniami różowego złota plakietką o artedecowskich motywach. Na niej i na opasanym turkusową obrożą kołnierzu flakonu umieszczono nazwę marki Tiffany & Co. Pudełko zapachu zaprojektowano na nowo w analogicznym metalicznym odcieniu różowego złota. Przepiękny flakon o łososiowo-złotym odcieniu, który skrywa aromat świeżej róży, widowiskowo wręcz rozszczepia i odbija światło. Jak na klejnot przystało.
ŚWIECA:
Wiosną i latem przekonałem się o doskonałej jakości perfumowanych świec Sisley dzięki ich sztandarowemu zapachowi Eau de Campagne wlanemu w czarny wosk i umieszczonemu w zielonym ceramicznym pojemniku. Przez długie miesiące ten witalny, soczysty i pikantny aromat zieleni wypełniał wnętrze salonu i towarzyszył wieczornemu relaksowi na balkonie. Jesienią zapragnąłem spróbować czegoś cięższego i zmysłowego, a mój wybór padł na świecę Orient. Ten paryski dom słynie z zakraszanych orientem perfum czego najlepszym przykładem jest Eau de Soir, postanowiłem więc tym klimatem właśnie jesienią wypełnić nasz dom. Zainspirowana wspomnianą kompozycją świeca Orient ujawnia ciepłe i tajemnicze nuty korzennego, kwiatowego akordu, odtwarzając ciepłą atmosferę orientalnego pałacu. W jej akordach odnajdziemy nuty szafranu, bergamotki i mandarynki, centralnej dla całości róży przyprawionej goździkami i ambrą oraz drzewnej paczuli, sandałowca i piżma. Róża jest tu dla mojego nosa główną bohaterką, a podano ją w wydaniu przyprawowym, drzewnym i emanującym bogactwem. Świeca Orient w lakierowanej, matowo czarnej obudowie ukazuje intensywny czerwony wosk, przypominający ciepło jej delikatnie drzewnego, kwiatowego zapachu. Jest minimalistyczna w swoim designie i doskonale kontrastuje z bogato zdobionym złotymi ornamentami i herbem marki czarnym pudełkiem zewnętrznym.
EVENT:
W ramach odbywającego się w październiku dnia prasowego w domu handlowym Mysia 3 miałem okazję wziąć udział w ciekawym spotkaniu połączonym z premierą nowego zapachu, który pojawił się na półkach perfumerii Impressium. Na jej zaproszenie Mysia 3 gościła przedstawiciela niszowej marki Nicolaï Parfumeur-Créateur, pana Damiena Flynna. Wprowadził on nas w historię marki, a następnie opowiadał o wykorzystywaniu naturalnych i syntetycznych składników w perfumach. Dobrą okazją do skupienia się na tych drugich były wspólne testy kilku aldehydowych i piżmowych molekuł. Jak wiadomo, zapach piżma od wielu lat odtwarza się – z poszanowaniem dla środowiska naturalnego – w laboratorium. Pretekstem do wykładu o piżmie i aldehydach była najnowsza premiera marki Nicolaï – zapach Poudre de Musc Intense. Ta skomponowana przez Patricię NicolaĪ w tym roku kwiatowa kompozycja skąpana jest wręcz w aldehydach. Bardzo asertywnych jak dla mojego nosa. Pod ich transparentnym, ale ostrym woalem ułożono kwiatowe nuty róży, kwiatu pomarańczy i głogu, a całość wykończono pudrową, piżmowo-sandałową pierzynką. Poudre de Musc Intense to zapach bardzo kobiecy, kwiatowo-pudrowy i zdecydowanie skierowany do miłośników owocowych, świetlistych i chłodnych aldehydów.
ULUBIEŃCY BE:
Chcemy by kosmetyki nas upiększały, ale czasem zdarza się, że działają odwrotnie. Be na początku miesiąca miała niezbyt dobre doświadczenia z kremem zwierającym dużą ilość witaminy C. Okazał się zbyt mocny i najzwyczajniej podrażnił jej cerę. Pojawiło się zaczerwienienie i małe podskórne grudki. Na szczęście sytuację udało się opanować, a sama zainteresowana twierdzi, że to za sprawą dwóch innych specyfików. Pierwszym z nich jest krem aptecznej marki SVR Sensifine Hydra-Creme, który jak twierdzi producent ma koić i uspokajać skórę nadwrażliwą i tak właśnie się stało po jego zastosowaniu. Krem okazał się być bardzo dobrze tolerowany przez skórę Be. Całkiem możliwe, że stało się tak za sprawą jego bardzo minimalistycznej formuły składającej się jedynie z 10 składników, które w 96% są pochodzenia naturalnego. Krem ukoił podrażniona skórę i długotrwale ją nawilżył. Jego uspokajające działanie wzmocnił inny specyfik skierowany do cer szczególnie wrażliwych, nowy produkt marki Dr. Jart z linii z trawą tygrysią (wąkrota azjatycka) Cicapair. Ten preparat ma dwa zadania – łagodzić podrażnienia i zaczerwienienia oraz je tuszować. Zielonkawy krem w kontakcie ze skórą zmienia odcień na jasnobeżowy i ukrywa przebarwienia i zaczerwienienia spowodowane podrażnieniami. Cicapair Color Correcting Treatment to rodzaj aktywnego kremu BB, który świetnie sprawdzi się na skórach szczególnie zestresowanych i objawiających ten stan zmianą kolorytu. W październiku Be chwaliła też bardzo maskę nawilżającą do włosów marki Yope. Zawiera ona mleko owsiane i bardzo mlecznie pachnie. Stanowi naturalną bombę nawilżającą dla suchych, puszących się i elektryzujących się włosów. To ważne w przypadku Be, która już od października wyjmuje z szafy czapkę. Włosy po zastosowaniu maski są miękkie i sprężyste. I na koniec mały, ale jakże przyjemny akcent na usta. W sephorowej torbie Be znalazła balsam do ust marki Dior, który w naturalny sposób ożywia kolor ust i je pielęgnuje. Dior Addict Lip Glow zawiera 97% składników pochodzenia naturalnego, nawilża do 24h i pozostawia na nich zdrowy połysk przez 6 godzin. Be używa odcienia… jako samodzielny balsam lub podkład pod pomadkę. Her lips? Kissable!
GDZIE TO KUPIĆ:
Jo Malone: Douglas
Nishane: Perfumeria Kochalscy
Pacollection: Sephora
Guinot: www.bimprofessional.pl
BasicLab: www.basiclab.shop
Yves Rocher: salony firmowe oraz www.yves-rocher.pl
Tiffany: Sephora
Nicolaï: Perfumeria Impressium
Sisley: Douglas oraz www.sisley-paris.pl
Dr. Jart: Sephora
SVR: apteki
Yope: www.yope.me
Phytomer: www.bimprofessional.pl
Nuxe: apteki
Briogeo: Sephora