50 na 50
Nie będę twierdził, że perfumy towarzyszą mi od urodzenia, bo było by to zdecydowanie poetyckim nadużyciem. Odegrały jednak bardzo istotną rolę na przestrzeni ostatnich 50 lat. Moje pierwsze wspomnienia w temacie przywołują Babcię, która goniła nas (mnie i moich kuzynów) z flakonem perfum w Lany Poniedziałek. Twierdziła, że od zimnej wody można było się przeziębić. Czy pamiętam ich zapach? No nie. Szybko uciekaliśmy. Pamiętam jednak, że ta sama Babcia miała w kredensie granatowy flakon Soir de Paris.
Potem były Pewexy, a w nich ekskluzywny Old Spice. U dziewczyny, do której smaliłem cholewki we wczesnych latach licealnych stał natomiast na półce flakonik Le Jardin. Powiew zachodu poczułem w salonach Mody Polskiej - tam nie tylko powąchałem męski zapach Aspen, ale i coś tak ekskluzywnego jak na tamte czasy jak Dune Esprit de Parfum. Wcześniej lub w między czasie było jeszcze wzdychanie do kolorowych reklam perfum w zachodnich magazynach, które z RFN-u otrzymywała moja druga Babcia. Nigdy nie zapomnę reklam Byzance, Safari, Cacharel pour Homme i Kenzo pour Homme. Śniły mi się po nocach.
Pewnego dnia w naszej ciasnej łazience w typowym socjalistycznym M-2 pojawił się flakon Chanel No. 5. Znajoma Mamy podarowała jej ten luksusowo-deficytowy produkt gdyż jej mąż/brat/wujek (kto by to spamiętał!) pływał wówczas na statkach. No cóż, raczej nie zrozumiałem tego zapachu wtedy. Musiało minąć jakieś 30 lat żebym do niego dojrzał.
Wkrótce sam zacząłem pływać statkami, a dokładniej rzecz ujmując promami między Calais i Dover. Tam odkryłem świat duty-free i w euforii z tym związanej nie przeszkadzała mi nawet silnie doskwierająca choroba morska. Z promowych eskapad przywiozłem mojej Mamie Anaïs Anaïs, które pokochała i które zostały z nią na lata.
Chyba jednak jeszcze wcześniej (chronologię proszę traktować tu z przymrużeniem oka) w moim rodzinnym mieście powstał butik Yves Rocher, do którego pielgrzymkowałem by wdychać Magnolię, Pivoine, Antarctic i Vie Privée. Mniej więcej w tym samym czasie swoje podwoje otworzył pierwszy ajencyjny salon z kosmetykami i zapachami luksusowymi. Tam kupiłem mój pierwszy selektywny zapach w życiu – Paco Rabanne Pour Homme.
Majaczą mi także we wspomnieniach warszawskie salony Estee Lauder i Dior umiejscowione w latach 90 na Nowym Świecie. Przyjeżdżając do stolicy miałem utartą marszrutę: biblioteka British Council, sklep Levi’s w Alejach Jerozolimskich, Blikle na Nowym Świecie właśnie, a tuż obok niego przestronny salon Dior. Tu po raz pierwszy powąchałem Fahrenheita, tu po raz pierwszy widziałem telewizory wbudowane w ścianę nadające relacje z pokazów mody. Wyobrażacie sobie moje wgapianie się w to wszystko i cierpliwość pań ekspedientek? Aaaa był jeszcze butik Guerlain w budynku Teatru Wielkiego. Tam też chadzałem w czasie moich wypadów do stolicy zupełnie nie przeczuwając, że za dwie dekady będę tu mieszkał. Wszystkie wymienione przybytki luksusu tak szybko jak powstały, tak szybko zniknęły, niestety…
Gdy mieszkałem już w Poznaniu moją mekką były prywatne perfumerie Incognito zlokalizowane przy ul. Św. Marcin i vis-à-vis Okrąglaka. Jaki tam był wtedy wybór! Pełne linie kąpielowe do praktycznie każdego zapachu! Tuż obok, przy placu Wolności była moja ulubiona Sephora. Był to okres kiedy - można powiedzieć - zacząłem budować moją perfumową kolekcję. W tym salonie Sephora kupiłem pamiętam Dior Higher, którego do dziś kocham i dwa limitowane zapachy, które nadal mam: letnią edycję Allure pour Homme Eau Fraichissante pour L’Ėte i Tommy Summer 2010 (jeden z ideałów w temacie morskości). W tamtym okresie zapachem, z którym byłem utożsamiany była klasyczna woda toaletowa Chanel Allure Homme. Przez ponad dekadę mój signature scent…
I znowu powrót w czasie. Bardzo ważnym etapem mojej perfumowej edukacji było… obwąchiwanie perfum w cudzych łazienkach (przyznać się kto tego choć raz w życiu nie robił). Pamiętam Elixir Aromatic u jednej cioci, 5th Avenue Elizabeth Arden u drugiej, potem Trussardi Inside for Men u kuzyna. Nigdy nie udało mi się go niestety upolować. Inną ścieżką perfumowego poznania były letnie wypady do Paryża. Wieczorami imprezy na kempingu w Lasku Bulońskim, w dzień godziny spędzone w Luwrze i znajdującej się niedaleko ogromnej perfumerii na Rue de Rivoli. Tam poznałem klasykę Diora, Givenchy, Yves Saint Laurent…
Do dziś jestem zresztą ‘królem mainstreamu’. Fascynują mnie stare marki, które wyszły ze świata mody. Nisze oczywiście poznałem i polubiłem, ale nigdy się nią nie zachłysnąłem. Wspomnienie pierwszych niszowych doświadczeń prowadzi mnie do salonu Douglas w poznańskim Starym Browarze i poznanych tam pachnideł Serge’a Lutensa. Zakochałem się wtedy w Cedre i Serge Noire. Ten ostatni jest ze mną do dziś. Nieśmiało zaglądałem też do małego salonu Quality przy ul. Paderewskiego. Tu powąchałem pierwszy zapach Amouage – Jubilation XXV. Było to doświadczenie onieśmialająco-oszałamiające.
Byłem członkiem hobbystycznej grupy Perfumy na portalu Goldenline. Codziennie zamieszczaliśmy tam nasze zapachy dnia, komentując je i wymieniając się doświadczeniami. Wspaniałe codzienne lekcje z perfumiarstwa. Nigdy tego nie zapomnę. Z niektórymi osobami z tamtych pachnących wpisów do dziś łączy mnie znajomość, teraz już skonsumowana z największą przyjemnością w realu.
Przeprowadzka do Warszawy zdecydowanie otworzyła moje zapachowe horyzonty. Co tu dużo kryć – tu jest wszystko! Perfumerie z najlepszą ofertą mainstreamową i niszową, mali polscy twórcy kreujący perfumy, perfumeryjne spotkania, zapachowe spacery, bratnie perfumeryjne dusze… Wszystko to zmobilizowało mnie do poważniejszego zajęcia się tematem. Zaczęło się od pisania o zapachach (a później także kosmetykach) dla magazynów Enter The Room i PRIDE, skończyło na moim własnym projekcie, na którego stronach właśnie jesteście. Tak stałem się Charliem. Kto wie czemu Charlie ten wie, reszcie kiedyś opowiem. W między czasie popełniłem książkę o brodach, jestem pewny, że kolejna, o perfumach to tylko kwestia czasu!
A oto urodzinowa lista najważniejszych perfum w moim dotychczasowym życiu czyli tajemnicze 50 na 50! Nie było łatwo jej skompilować. Z bólem musiałem odrzucać kolejne, bardzo lubiane zapachy, bo przecież 50 nie rozciągnę do 100. Musze mieć co publikować na swoje stulecie!
50. Paco Rabanne pour Homme
Mój pierwszy luksusowy zapach. Dziś byłby dla mnie zbyt macho. Czułbym się chyba w nim też staro.
49. Givenchy, Insensé
Poznany w Paryżu w późnych latach 90. Odważny, niebanalny! Na dnie zostało parę kropel.
48. Hermes, Voyage d’Hermes
Ulubiony kardamon na co dzień. Flakon piękny, ale koszmarny do sfotografowania.
47. Diptyque, Eau Duelle
Wanilia, którą kocham, a nie często to mówię!
46. Escada, Casual Friday
Nie pamiętam czemu, ale kochałem. Został totalnie osuszony flakonik.
45. Diptyque, Philosykos
Moja miłość do zielonego liścia figowego od tego się zaczęła.
44. ELDO, Cologne
Bloody orange!
43. YSL, Jazz Prestige
Zużyłem dwa flakony. Po latach odświeżyłem sobie pamięć o nim i byłem w szoku, że kiedyś mogłem używać cos tak mocnego, tak zwierzęcego na co dzień.
42. Calvin Klein, Escape for Men
Zapach studenckich imprez…
41. Hermes, Eau d’Orange Vert
Ukochana witalność wody kolońskiej.
40. Ralph Lauren, Safari
1. Reklama 2. Flakon 3. Zapach – taka była kolejność. Lubię nadal pomimo retro vibe.
39. Maison Francis Kurkdjian, Lumiere Noire pour Homme
Jedna z najpiękniejszych męskich róż!
38. Lalique, Equus
‘understated’ is the key!
37. Fleur de Peau, Diptyque
Miłość od drugiego wejrzenia!
36. Emporio Armani, For Him White
Świeże, cytrusowe pranko.
35. Cacharel, Nemo
Przyjemniaczek na co dzień. Niestety nie mam procy.
34. Burberry, London
Pierwszy i przedostatni zapach-prezent od Be. Stara, mocarna formulacja!
33. Guerlain, Herba Fresca
Kocham zapach świeżo ściętej trawy!
32. Histoires de Parfums, This Is Not a Blue Bottle 1.1
Na własne potrzeby nazywam go atomową, paczulową pomarańczą.
31. ELDO, You or Someone Like You
Mięta do sześcianu i zapach, który zawsze noszę na Paradzie Równości.
30. Calvin Klein, Obssesion
Zapach studenckich randek.
29. L’Artisan Parfumeur, Tea for Two
Doskonałej kawy w perfumach nie udało mi się znaleźć. Herbatę tak!
28. Dior, Higher
Zmrożony gruszkowy sorbet z listkiem bazylii i jeden z najpiękniejszych, minimalistycznych flakonów
27. Cacharel pour Homme
Słoneczne lato w butelce i przepiękne ujęcie gałki muszkatołowej
26. Gucci Guilty Absolute
Ten zapach odczarował dla mnie linię Guilty. Niszowy mistrz w mainstreamie.
25. Tom Ford, Beau de Jour
Za jego sprawą przeprosiłem się z lawendą.
24. Byredo, Rose of No Man’s Land
Ukochana, uniwersalna róża.
23. Heeley, Sel Marin
Soli nigdy nie za wiele!
22. Bottega Veneta Eau de Parfum
Elegancka torebkowa skóra at its best!
21. Histoires des Parfums, Prolixe
Ananas podszyty szafranem i skórą. Mistrz projekcji! Nadal zbieram na dużą flaszkę.
20. Chanel, Egoïste
Zapach, który zawsze noszę w swoje urodziny (czyli dziś!)
19. Serge Lutens, Serge Noire
Pierwsza, totalna niszowa miłość!
18. Diptyque, Tam Dao
Zapach ZEN
17. Jo Malone, Pomegranate Noir
Moc i tajemnica ciemnych owoców podbitych goździkami.
16. Durbano, Rock Crystal
Nie szaleję za kadzidłem, ale to zawsze dobrze mi robi – jasne, przestrzenne, medytacyjne
15. Hermes, Terre d’Hermès
Pierwszy raz powąchany w Berlinie. Męski bestseller wszechczasów, który i mnie ujął. Kolekcjonuję limitowane flakony H
14. Cartier, Declaration
Powąchałem go kiedyś w poznańskim klubie i przepadłem. Zawsze w mojej kolekcji!
13. Comme des Garçons, Blackpepper
Pieprz w najlepszym wydaniu!
12. Chanel, Allure Homme Sport Cologne
Wersja przedreformulacyjna to mój ukochany zapach na lato i najpiękniejsze cytryny w perfumach ever!
11. Gucci pour Homme
Nieodżałowany, przepiękny klasyk, którego posiadam we flakonie podróżnym.
10. L’Occitane, Eau des Baux
Zimowy ulubieniec!
9. ELDO, Marquis de Sade Attaquer le Soleil
Labdanum bez zbędnych ozdobników.
8. Diptyque, 34 Blvd St Germain
Wielowymiarowy, wyrafinowany, elegancki. I jaka historia!
7. Amouage, Memoir Man
Od lat najbardziej ‘mój’ Amouage.
6. Comme des Garçons, Black
Czerń wielowarstwowa! Czerń doskonała!
5. Dior Homme EDT
Szczyt męskiej elegancji i najpiękniejszy męski irys.
4. Etat Libre d’Orange, Experimentum Crucis
Róża, która mnie obezwładniła spadając nieoczekiwanie niczym jabłko na głowę Newtona.
3. Chanel, Allure Homme
Przez ponad dekadę mój signature scent.
2. Kenzo pour Homme
Nie ma lepszego morza!
1. YSL, Opium pour Homme
Być jak Rupert Everett w fioletowym szlafroku!