*NOWY ZAPACH* - Jean Paul Gaultier, Le Male Le Parfum
Drodzy Państwo!
Jest okazja! A jak znam tę markę będzie wielka feta. Co świętujemy? 25 urodziny jednego z najbardziej ikonicznych męskich zapachów nowoczesnej ery! Ćwierćwiecze to w życiu człowieka zaledwie początek, ale w życiu perfum to już piękny dorobek. Tym bardziej, że jak niedawno przeczytałem, gdzieś na świecie co minutę sprzedaje się pięć flakonów tego przełomowego zapachu. Proponuję wznieść toast za seksownego Jubilata! 100 lat, Le Male!
Flakon, którego nie sposób pomylić z żadnym innym, przybrano w la marinière (trykot w paski noszony przez francuskich marynarzy od XIX wieku) i pokazano światu w 1995 roku. Zapach stworzony zmysłami jednego z najbardziej uznanych perfumiarzy – Francisa Kurkdjiana – w przełomowy sposób łączył to co tradycyjne (lawenda) ze świeżością i nowoczesnością (mięta) oraz sporą dawką zmysłowości (wanilia). To trio to olfaktoryczny trzon wody toaletowej Le Male od Jean Paul Gaultier – zapachu redefiniującego męskość i uwydatniającego jej utraerotyczny charakter. Pozwolicie, że wspomnę tylko o idealnie wyrzeźbionym torsie podkreślonym poziomymi paskami koszulki. Inne szczegóły flakonu na pewno znacie. Ach, i jeszcze okrągła zawieszka tuż przy atomizerze, dla której inspiracją był kolczyk francuskiego projektanta. Kolejnym przełamaniem kanonów było włożenie turkusowego flakonu w kształcie torsu do… metalowej puszki. Tylko Enfant Terrible mody lat 90 mógł przetransformować najtańszy komercyjny przedmiot w luksusowy obiekt pożądania.
Przez lata przewinęła się przez perfumerie i męskie półki cała armia flankerów klasycznego Le Male – letnie, limitowane, świąteczne, z shakerami, superbohaterami, a nawet w śnieżnych kulach. Wszystkich poznać się nie dało, ale kilka propozycji zaskarbiło sobie moją sympatię, a nawet miłość. Na tę ostatnią zdecydowanie zasłużyło Fleur du Mâle z 2007 roku. Biały jak mleko flakon kryje w sobie niezwykłą mieszankę petitgrain, neroli, rumianku i bazylii. Zapach nie tylko szalenie oryginalny, ale i oferujący genialną trwałość pomimo oficjalnej koncentracji wody toaletowej. Niestety wycofany. Na szczęście jestem posiadaczem białego torsu. Polubiłem też bardzo dwie skrajne wersje Le Male – bardzo świeżą i (o dziwo!) bardzo słodką. Ta pierwsza to Le Beau Male z 2013 gdzie uwypuklono zielony aspekt zmrażając mięte i dorzucając garść piołunu. Po drugiej stronie ekstremum mojej sympatii uplasowała się przesłodka wanilia z gruszką w kompozycji Ultra Male z 2015. Wyjątkowo dobrze na mnie leży i układa się jak słodkie migdały. Wygląda na to, że do klubu moich ulubionych torsów Jean Paul Gaultier właśnie dołączył nowy członek. I to jest ten moment kiedy na urodzinowej imprezie pojawia się gość niespodzianka – cały w czerni - tegoroczna premiera: Le Male Le Parfum.
Marynarz awansował do stopnia kapitana, którego przyodziano w elegancką czerń skontrastowaną ze złotem. Jest dojrzalszy, elegantszy, bardziej charyzmatyczny, ale w sercu, pod poziomymi paskami trykotu, nosi nadal zadziorne DNA klasyka. Nową kompozycję opracował dla Jean Paul Gaultier duet perfumiarzy Givaudan: Quentin Bisch i Nathalie Gracia-Cetto. Ten pierwszy idzie ostatnio jak burza tworząc zapachy zarówno dla marek mainstreamowych jak i niszowych, między innymi moje zeszłoroczne hity Experimentum Crucis i Ganymede. Gracia-Cetto z kolei stworzyła przed dwoma laty marynarski flanker Le Male in the Navy
Le Male Le Parfum otwiera się bardzo mocnym powiewem kardamonu. Bardziej przyprawowego niż zielonego i już na tym etapie owianego flagową lawendą. Pierwsza faza zapachu jest korzenna, ale niesłodka, pięknie oddająca wibrującą naturę tej przyprawy z rodziny imbirowatych. Aromatycznemu otwarciu towarzyszy też akord szałwiowy. Lawenda rozwija w pełni skrzydła w sercu kompozycji. Jej szorstkość i chłód są jednak w Le Parfum wygładzone i ocieplone dodatkiem irysa oraz tym co czeka nas w pełnym rozwinięciu kompozycji. A tam czeka na nas orient w najlepszym tego słowa znaczeniu. Na scenie pojawia się obowiązkowa dla Le Male wanilia – ciemna i mięsista – a towarzyszą jej akordy drzewne i orientalne pod którymi mogą się kryć kremowy sandałowiec, kropla gorzkiej kawy, słodka i sucha tonka oraz smuga dymu z fajki wypełnionej aromatycznym tytoniem. To co najbardziej podoba mi się w nowej Eau de Parfum Intense to to, że nie zrobiono z naszego Kapitana słodkiego ulepu. Owszem jest tu słodycz – ta odwaniliowa i orientalna – ale nie wkraczamy z pewnością w rejony gourmand. Na skali słodkości Le Parfum uplasowałoby się gdzieś pomiędzy klasyczną wodą toaletową, a apetycznym Ultra Male.
Nowy zapach aż prosi się o specjalną okazję. Bal admiralski? Czemu nie! To będzie wieczorowy hit dla eleganckich mężczyzn z klasą i wyczuciem ceniących sobie słodką zmysłowość, ale nie epatujących nią. Co nie znaczy, że kompozycja nie ma mocy. Oj ma! Trzyma się skóry bardzo dobrze i doskonale otula noszącego wyraźnie wyczuwalna przez otoczenie aurą.
Le Male Le Parfum to flanker na szóstkę! Zachowuje wyraźny rys klasyka wnosząc coś zupełnie nowego. Obstawiam, że będzie cieszył się sympatią panów 35+. I jeszcze słowo o aparycji Pana Kapitana. Przy całej dozie kiczu i przerysowania jaka wpisana jest we flakon Le Male, absolutnie nie można zarzucić mu tandetności! Wszystko jest tu perfekcyjnie wykonane: kontrast matowej i lakierowanej czerni, logo umieszczone na plecach, złote akcesoria. Przyjemność czerpać można wszelkimi zmysłami. Z przyjemnością postawię go obok mojego ukochanego białego Fleur du Mâle. Świetnie razem wyglądają! Welcome aboard Le Male Le Parfum!
Zapach: Jean Paul Gaultier, Le Male Le Parfum
Premiera: 2020
Nosy: Quentin Bisch i Nathalie Gracia-Cetto
Rodzina: orientalno-fougere
Nuty: kardamon, lawenda, irys, lawenda, wanilia, nuty drzewne, nuty orientalne
Trwałość i projekcja: bardzo dobre
Dostępność: 75ml i 125ml w Douglas