ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*NOWA MARKA* - Ojar

*NOWA MARKA* - Ojar

Jest taka kategoria zapachów, którą zwiemy perfumami arabskimi. Należałoby ją umiejscowić w szerszej rodzinie do niedawna jeszcze zwanej orientalnej, a dziś przemianowanej na ambrową. Ten orient to jednak bardzo pojemna kategoria i zapachy arabskie stanowić rzeczywiście powinny odrębną olfaktoryczną podgrupę. I nie chodzi tylko o miejsce ich wyprodukowania (większość ‘arabskich’ marek wywodzi się ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich). Chodzi też o typowe składniki. O ile dla szerszej rodziny orientalnej przyjmuje się uważać za flagowe cynamon, sandałowca i wanilię, o tyle zapachy arabskie bardzo często wykorzystują nuty róży i oudu czyli żywicy agarowej. Podaje się je w sposób ciepły, egzotyczny, tajemniczy, zmysłowy i… ciężki dostosowując do tego adekwatnie opakowanie. Z tak tradycyjnie pojętymi perfumami arabskimi raczej do tej pory nie było mi po drodze. Onieśmielały mnie, przytłaczały, dominowały, zawsze miały ostatnie słowo. Niekoniecznie w moim stylu były też wszystkie przebogato zdobione arabskie flakony. O nazwach nie wspomniawszy. Po prostu nie mam do nich głowy i już.

To powiedziawszy nie mogę zaprzeczyć, że same wymienione tu wyżej składniki bardzo lubię. To przecież filary perfumiarstwa jak by nie było. Różę kocham, oud z czasem bardzo polubiłem, na kadzidło nie kręcę już nosem jak kiedyś. Wszystko zależy jak je się poda. Jak, z czym, w jakiej ilości i w jakiej oprawie.

I okazuje się, że nie byłem osamotniony w tym odczuwaniu. Perfumeria GaliLu, która w ramach długoletniej współpracy podzieliła się ze mną zapachem swojej nowej marki Ojar, tak napisała w dołączonej notce:

„W GaliLu brakowało kolekcji z Bliskiego Wschodu. Trudno nam było znaleźć zapachy wyważone, bez olfaktorycznej przesady, bo wiele marek z tego regionu jest po prostu za „bogata”, odpowiada gustom kultury, która od VII wieku perfumuje swoje ciała wieloma olejkami na raz. Są przyzwyczajeni do przepychu, co z jednej strony wzbudza podziw, ale też bywa uciążliwe dla europejskich nosów.”

Poszukiwania w tym zakresie przyniosły jednak zadowalający skutek w postaci wspomnianej, bardzo młodej marki z Omanu. Ojar to balans pomiędzy Wschodem i Zachodem, z przewagą tego pierwszego. Kompozycje wykorzystują nuty definiujące kraj, z którego pochodzą. Każdy zapach jest głęboki, szalenie trwały i zdecydowanie orientalny, ale tworzony przez zachodniego perfumiarza. Założycielką marki jest natomiast miejscowa, ciesząca się dużym szacunkiem przedsiębiorczyni - Sheikha Hind Bahwan. Jej zapachowy projekt o nazwie Ojar jest wynikiem fascynacji perfumiarstwem i chęcią złożenia hołdu bogatej tradycji i kulturze Omanu. Nazwa marki pochodzi od słowa hojari, określającego najlepszy gatunek żywicy z kadzidłowca frankońskiego rosnącego w górach Dhofar w południowym regionie Omanu. Składnik ten – kadzidło frankońskie – jest kluczowym elementem całej kolekcji Ojar.

Łącząc w sobie tradycję i nowoczesność, unisexowe zapachy Ojar opierają się na 6 składnikach, z których 3 są charakterystyczne dla Omanu. Należą do nich obok wspomnianego kadzidłowca z Dhofar, róża z Jebel Akdhar i miód z miasta Rustaq. Dopełniają je niezbędne w zapachach orientalnych akordy sandałowca, oudu i piżma.

Tyle tradycji. A co z nowoczesności? Zdecydowanie design! Pudełka i flakony zapachów Ojar są bardzo proste, można by nawet rzec – minimalistyczne. Na klasycznych szklanych kształtach operują metalicznym blaskiem, nowoczesnymi motywami graficznymi i mocnymi, nasyconymi kolorami. Dla mnie połączenie idealne! Najlepiej chłonąć ten wysmakowany design podziwiając całą kolekcję wyeksponowaną w perfumerii.

Zapachy Ojar podane są w dwóch formułach, które znowu łączą to co wschodnie i zachodnie. Są dobrze nam znane wody perfumowane o pojemności 100ml oraz absoluty w olejku, które są ukłonem w stronę arabskiej tradycji perfumowania skóry. Te ostatnie występują w arcyciekawych 20ml flakonikach oferujących dwojaką metodę aplikacji: przy pomocy pipety lub roll-onu. Tak, 2-w-1! I są bardzo nasycone aromatem. Próbowałem w perfumerii – zapach unosił się nad skórą do następnego dnia.

W ofercie Ojar dominują kompozycje kwiatowe, drzewne, kadzidlane, pudrowe, skórzane i słodkie. Nie ma tu chyba tylko typowych świeżaków (ale może to tylko kwestia czasu…). Bardzo gourmandowy vibe z daktylami, pistacjami, prażonymi orzechami i miodem odnajdziecie w Halwa Kiss. Red Redemption to kwiatowo-ambrowa interpretacja róży dla obu płci. Wood Whisper łączy w sobie aromaty drzewne (sandałowiec) i owocowe (śliwka) z lekkim fiołkowym puderkiem. Jest też oczywiście coś dla fanów oudu. Albo podanego w towarzystwie owoców w Infusion Velours albo na sposób dymny w Ciel d’Orage. Cudowną kompozycją poświęconą kadzidłu frankońskiemu jest Eagled Eyed Stranger, w którym temu mistycznemu składnikowi towarzyszy mój ukochany liść laurowy. No właśnie nie wspomniałem, ale to dla mnie bardzo ważne - totalnie przemawiają do mnie nazwy zapachów Ojar (występują w języku angielskim lub francuskim). Dosłownie i w przenośni. Wiem co komunikują i jestem w stanie je zapamiętać. Doskonale też korespondują z całą charakteryzującą się elegancką prostotą i nowoczesnością komunikacją marki.

Mam przyjemność testować na skórze kompozycję autorstwa Jordi Fernándeza Encens Cuivre. Przydymiony flakon zdobi liternictwo i grafika utrzymane w kolorach miedzianego złota. Nie bez powodu: wszak cuivre to po francusku miedź właśnie. Drugi człon nazwy to kadzidło, które jak czytaliście wyżej jest elementem każdego zapachu Ojar, ale to nie ono gra tutaj moim zdaniem pierwsze skrzypce. A kto je wygrywa? Wanilia! Jako sceptyczny użytkownik tejże, musze przyznać, że jest przepiękna i zupełnie niemęcząca. Owszem słodka, ale również dymna i drzewna, a co najważniejsze przełamana żywiczno-przyprawową szorstkością. Najpiękniej jako jej towarzyszka wybrzmiewa mirra, która swoim ciepłym, głębokim aromatem dodaje całości charakteru. Czuję też tematy tytoniowe i szafranowe choć nuty te nie są oficjalnie wymienione w piramidzie olfaktorycznej. Jest też trochę boozy co oznacza, że gdzieś tam wyczuwam akordy gatunkowych alkoholi. Sporo tu również pikantnej drzewności, a na koniec czeka nas długi ambrowo-piżmowy ogon. Mimo to zapach nie zmęczył mnie nawet w bardzo słoneczny dzień końca maja.

I na tym chyba polega ta równowaga, którą chciała osiągnąć założycielka marki. Zapach przenosi mnie kompozycyjnie w rejony arabskie, ale nie przytłacza swoją gęstością i atomową projekcją. Trwa długo, ale jest za mną, a nie przede mną. No i genialnie wygląda na półce. Chyba znalazłem swoje ulubione ‘araby’!

 

Zapach: Ojar, Encens Cuivre

Premiera: 2023

Nos: Jordi Fernández

Rodzina: orientalno-przyprawowa

Nuty: elemi, drzewo różane, paczula, kadzidło frankońskie, mirra, piżmo, wanilia, szara ambra

Trwałość i projekcja: Bardzo dobra/dobra

Dostępność: woda perfumowana 100ml lub perfumy w olejku 20ml w GaliLu

#PRgift

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of May

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of May

*RECENZJA* - Maison Margiela From the Garden

*RECENZJA* - Maison Margiela From the Garden