*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Jean Paul Gaultier, Fleur du Mâle
Każda epoka ma swój złoty wiek. Również perfumeryjna. Pamiętacie Gila Pendera z filmu Allena „O północy w Paryżu”? Tego słabo rokującego amerykańskiego pisarza i zupełnie niespełnionego narzeczonego, który nagle znajduje się nie tylko w Paryżu, ale i w Paryżu swoich marzeń, czyli w latach dwudziestych ubiegłego wieku. Trafia do swojej Arkadii, a tam obok Hemingwaya, Fitzgeraldów i Dalego, spotyka muzę artystów – Adrianę – która też tęskni do swojego złotego wieku, którym była Belle Époque. Zawsze jest jakieś „kiedyś”, które jest lepsze od teraz. Zwykle jest lepsze, bo je idealizujemy.
„Kiedyś to były perfumy!” Ile razy słyszeliście lub czytaliście taką eksklamację? Ba, ile razy sami ją wypowiadaliście? Wśród fanów perfum, prawdziwych perfumoholików, tęsknota za Arkadią jest wszechogarniająca. Ogarnia i mnie. Wzdycham do wycofanych zapachów, pieszczę ostatnie krople na dnach flakonów z ubiegłego wieku, poszukuję obsesyjnie „złotych strzałów” w bezkresach internetu. Efektem tych westchnień, rozczuleń, zgryzot i rozterek ma być poniższy cykl, który zatytułowałem Pamiętnik Charliego. Chcę w nim ocalić od zapomnienia, ożywić – dla Was i dla siebie – zapachy, które nie są już produkowane i które są trudne lub prawie niemożliwe do zdobycia. Za niektóre z nich trzeba bardzo słono zapłacić, inne kosztują grosze, ale popadły, dziwnym trafem, w otchłań zapomnienia.
Słynny tors!
Ale bez marynarskich pasków. Oblany porcelanową bielą i nazwany grą słów nawiązującą do wierszy Charlesa Baudelaire’a. ‘Kwiat zła’ brzmi po francusku tak samo jak ‘męski kwiat’. I ta druga, właściwa nazwa jest jak najbardziej adekwatna - Fleur du Mâle jest bezczelnie kwiatową męską wodą toaletową.
A raczej była, bo kompozycja nie wytrzymała testu czasu. Wprowadzona na rynek w 2007 roku, kiedy Jean Paul Gaultier był jeszcze Jean Paul Gaultierem, a nie tylko Gaultierem, wyszła spod wielce utalentowanego nosa Francisa Kurkdjiana. Jej odurzający, pudrowy aromat budują nuty świeżo-zielone – petitgrain i bazylia, kwiatowe – kwiat pomarańczy i rumianek oraz fougèrowe – kumaryna. Świeżość we Fleur du Male jednak to tylko niuans, całość od samego początku nie pozostawia złudzeń: tu rządzą kwiaty! To mogło się zdarzyć tylko u enfant terrible świata mody! Narkotycznie upojny kwiat pomarańczy, którego otula aromatyczna rumiankowa chmura, skręcający na koniec niespodziewanie w klasycznie męską paprociową stronę. Ten ostatni zabieg zresztą w ciekawy sposób łączy biały tors z marynarskim OG z 1995 roku.
Fleur du Mâle jest wspaniałym przykładem wykorzystania nuty rumianku w perfumach. A jak ona pachnie? Z czym się kojarzy? Dla mnie ze spokojem. Z rumianku robi się przecież herbatki uspokajające i mgiełki na dobry sen do poduszki. Rumianek pachnie zielono i ziołowo, pudrowo i czysto, szorstko i lekko aptecznie. Jego aromat doskonale podkreśla pudrowy i mydlany aspekt kwiatu pomarańczy. Zespoleni w duecie tworzą klimat czystości i spokoju, który podszywa jednak pewna elektryzująca, seksowna nuta. A może to tylko mentalne trompe l’oeil? Widzimy wszak nagi męski tors. A czujemy rumianek. Jakie to przewrotne! I może poprzez tę swoją przewrotność właśnie seksowne…
Kompozycja z początku niezbyt słodka, z czasem – powiedziałbym bardzo organicznie – nabiera kumarynowej słodyczy (przypominam, że składnik ten pachnie jak słodkie sianko). Staje się też mniej mydlany, a bardziej ciepły. Na tym etapie to stricte unisexowe pachnidło, nabiera nieco bardziej męskiego charakteru i tym samym doskonale wpasowywuje się moim zdaniem w rolę towarzysza semi-formalnych męskich letnich garniturów z gatunkowego lnu. Słomiany kapelusz będzie tu też pasował. Z wpiętym kwiatem rumianku oczywiście!
Zapach, jak już wspomniałem, absolutnie uniseksowy, dziś mógłby stać na półce z ambitną niszą i być rozchwytywanym przez perfumowych freaków. Wtedy, pod koniec pierwszej dekady XXI wieku był jednak zbyt odważny jako zapach z męskiej półki perfumerii mainstreamowej. Zbyt kwiatowy, zbyt pudrowy, zbyt ziołowy, zbyt ‘babciny’. Zdecydowanie zbyt daleki od stereotypowego postrzegania olfaktorycznej męskości.
Zacząłem od torsu i na torsie skończę. Ten we Fleur du Mâle jest nie tylko biały, ale bezkompromisowo biały. Jedynym elementem w innym kolorze jest miniaturowy napis z nazwą kompozycji umieszczony na medalionie zawieszonym na szyi korpusu. To samo tyczy się opakowania zewnętrznego czyli legendarnej metalowej puszki – jest w 100% pokryta bielą, a otwiera się ją od spodu. W podstawę wbudowano specjalny uchwyt by biały tors wsadzony do puszki miał się w niej stabilnie. Warto też wspomnieć o reklamie zapachu, która doskonale kontynuuje jego niekonwencjonalną opowieść. Występującego w niej hiszpańskiego modela - Andrésa Velencoso – sfotografowano tu w mlecznej kąpieli, na której tafli unoszą się białe kwiaty. Konsekwencja kolorystyczna na medal!
Zapach Fleur du Mâle to dziś – nomen omen – absolutny biały kruk. Za pojedyncze małe flakony w otchłaniach internetów trzeba płacić około tysiąca złotych. Ja w posiadanie swojej 75ml flaszki wszedłem parę lat temu w drodze wymiany. I bardzo się z tego powodu cieszę. Po pierwsze, bo mogę dziś pisać o tym zapachu nie tylko z pamięci. Po drugie bo warto mieć w kolekcji rzeczy odważne, przełomowe i łamiące utarte schematy. I po trzecie bo ten zapach naprawdę dobrze mi robi. Kwiat pomarańczy to jedna z moich ulubionych nut. Rumiankowy twist dodaje mu niszowości, a fougèrowe wykończenie przypomina mi, że od tej właśnie rodziny zaczynałem całą swoją przygodę z perfumami. Używam nadal, ale oszczędnie. Nie tylko z oczywistego powodu braku możliwości ponownego zakupu flakonu, ale również za sprawą niebotycznych wręcz parametrów tego niesztampowego pachnidła.
Zapach: Jean Paul Gaultier Fleur du Mâle
Premiera: 2007
Nos: Francis Kurkdjian
Rodzina: kwiatowo-fougèrowa
Nuty: petitgrain, kwiat pomarańczy, bazylia, rumianek, kumaryna
Trwałość i projekcja: znakomite
Dostępność: zapach był dostępny w formule wody toaletowej o poj. 40ml, 75ml i 125ml