Targi perfumeryjne - Esxence 2023
Z przyjemnością wróciłem w tym roku do wiosennego wydania mediolańskich targów Esxence. Ubiegłoroczny czerwcowy termin dał nam zdecydowanie popalić. Teraz, na przełomie marca i kwietnia pogoda była idealna! Temperatura w granicach 18-20 stopni, słońce, niegroźne chmurki i leciutka poranna mżawka sprawiły, że po raz pierwszy w tym roku poczułem wiosnę. Z przyjemnością więc każdego ranka podążałem na nogach do centrum kongresowego Mico Milano. Spacerek zajmował mi około 10 minut. I choć w zasadzie każdego dnia nie brakowało stresujących sytuacji (pierwszego dnia ktoś próbował zhakować moje konto na Instagramie, drugiego zastał nas w centrum strajk pracowników metra, a na koniec mój odlot do Polski stał pod znakiem zapytania ze względu na pogłoski o strajku kontrolerów ruchu powietrznego) to całą imprezę i pobyt w Mediolanie uważam za super udane!
Udane, ale i męczące. Nie oszukujmy się, Esxence z roku na rok się rozrasta. W tym roku swoje stoiska miało tu ponad 300 wystawców. To jest ilość nie do ogarnięcia w 4 dni. Trzeba mieć realistyczne oczekiwania i dobrze sobie to wszystko zaplanować, a także zadbać o nogi (patrz poradnik poniżej). Ja w tym roku nie miałem parcia na ilość. W ciągu trzech pełnych spędzonych na targach dni udało mi się aktywnie odwiedzić ok 60 stoisk. Co rozumiem przez aktywne odwiedziny? Przystanąć, zamienić kilka słów z właścicielami/przedstawicielami, powąchać co nie co (bo wszystkiego prawie nigdy się nie da), zrobić kilka zdjęć, poprosić o próbki. Chodziłem za to codziennie na wykłady, w sumie zaliczyłem ich 5, z czego najciekawszym z pewnością był ten zatytułowany: ‘In love with patchouli – history and trends of an iconic raw material.’ Tę szalenie ciekawą prezentację poprowadzili przedstawiciele firmy Givaudan, a w trakcie mieliśmy okazję powąchać Opium YSL, Angel Muglera, patchouli coeur z Indonezji i molekułę Akigalawood. Dowiedzieliśmy się też jakie nowe zastosowania i kombinacje planują dla paczuli perfumiarze w przyszłości. Wziąłem udział w fascynującej podróży przez nowoczesne molekuły syntetyczne i składniki naturalne pozyskiwane innowacyjnymi metodami (np. ekstrakcja solarna lub przy zastosowaniu ultradźwięków) na zaproszenie międzynarodowej firmy Creative Flavourings and Fragrances (CFF). Po prezentacji miałem okazję posłuchać o pracy młodego perfumiarza tej firmy, który zaprezentował nam swoje dwie autorskie kreacje (w jednej z nich pojawiła się pszenica, co już zdradza jeden z trendów zaobserwowanych na tegorocznych targach).
Wśród odwiedzanych przeze mnie stoisk najwięcej było marek, które już znałem. Jakoś tak mam, że lubię wrócić do znajomych twarzy, przywitać się, zapytać co nowego. Odkryłem też kilka nowych dla mnie marek. Kilka, na które liczyłem nie dopisało (np. Histoires de Parfums, Headspace, Aedes de Venustas). Przyjrzyjmy się teraz sprawdzonym przeze mnie nowościom, potem przyjdzie czas na nowe trendy i ciekawostki oraz atrakcje pozatargowe. Dodam jeszcze, że hasło przewodnie tegorocznej edycji brzmiało IRIDESCENT, co w sumie było fajną grą na słowach, ale oprócz migoczącej, turkusowej ścianki z logo przy wejściu gdzie wszyscy robili sobie zdjęcie, nie miało ono większego przełożenia na samą wystawę.
Świeżo
Nowatorska i nowoczesna marka Versatile Paris pokazała swoje nowe perfumy w olejku poświęcone południu Francji – Sea, Sud & Sun. Dominuje w nich świeża, zielona figa, której towarzyszą neroli, akord morski i nuta pastisse’u. W ogóle figa ma się dobrze i jest nadal szeroko reprezentowana. To dobra wiadomość dla fanów tej nuty. Pamiętajmy, że jest to jedna z nut, którą perfumeria niszowa upodobała sobie od samych swoich początków. Morską propozycję pokazało Etat Libre d’Orange. Sous Le Pont Mirabeau zainspirowane jest paryskim mostem i wierszem Guillaume Apollinaire’a. Zauroczył mnie nawiązujący do tematu flakon z marynistycznymi motywami na niebieskim tle. Włoska marka Agatho również popłynęła morskim klimatem. Świeża kolekcja trzech zapachów zwraca swoja uwagę flakonami zwieńczonymi… rybimi (a może syrenimi) ogonami. A co zwróciło moja uwagę w dziale cytrusy? Pardon My French marki Mayme?, którą inspirują podniebne podróże. Bergamotkę, grejpfrut i pomarańczę podano tu w towarzystwie mięty, imbiru, magnolii i wetywerii. Very cool!
Zielono
Najbardziej zielonym zapachem całych targów Esxence musiał być …& The Pea brytyjskiej marki Bel Rebel. Ich całe stoisko skąpane było w zieleni, zielone były blotery, a sama kompozycja buzuje wręcz od zielności. W nutach fiołek, magnolia, lawenda, cedr i tytułowy zielony groszek. Jak widać trend warzywny rozpoczęty w ubiegłym roku ma się dobrze! O czym może świadczyć również nowe pachnidło Miller et Bertaux Tomate Verte stworzone we współpracy z florystą Christianem Tortu. W kolekcji również perfumy do wnętrz i pachnące kosmetyki do ciała. Kocham tę pieprzną zieloność! Bardziej spokojny, relaksujący odcień koloru zielonego znajdziecie w nowym zapachu Rubini Odenaturae. Jego przewodnią nutą jest rumianek, a całość wybrzmiewa w sposób ziołowy, lekko pudrowy i drzewny.
Owocowo
A co dla wielbicieli owoców? Soczysta, słodka, prawie przejrzała brzoskwinia u Ulricha Langa. Nazywać się będzie Suncrest. Simone Andreoli postanowił wziąć udział w wiśniowej balandze (zeszłoroczny trend, ale wciąż silny) wypuszczając owocowego gourmandowca Vicebomb. Jest słodko, głośno, mocno i jest tu też słony karmel. Coś bardziej przyskórnego? Może Paradiso Super z nowego trio Malbrum? To znowu brzoskwinia, ale zupełnie inna. Świeża i solarna. Zapachowy czyścioszek! I jeszcze jeden zapach z nutą brzoskwiniowo-morelową. Może to jakiś mały trend? W sumie to nie wiedziałem jak zakwalifikować nową kompozycję Le Jardin Retrouvé – Osmanthe Liu Yuan. Są tu i owoce – cytrusy i rzeczone morele i kwiaty (osmantus, irys i jaśmin), ale jest też – i tu uwaga! – dość mocny akord skórzany. Naprawdę konkretny i animalistyczny. Całościowo ciekawe połączenie zainspirowane japońskim ogrodem w Kyoto.
Herbacianie
Naliczyłem parę fajnych herbatek wśród targowych nowości. Najlżejszą, letnią i zieloną, ale jednak trochę słodką (i przez to dla mnie trochę mdłą) była ta od Obvious Parfums – Un Été. Połączono tu nuty matchy i mate. Piękny biało-niebieski flakon kryje nowy zapach Astrophil&Stella Shanghai 1930. Tu herbaciana nuta podana jest w towarzystwie kaskady kwiatów. Marka wręczała próbkę nowej kompozycji wraz z torebką herbaty. Muszę ją zaparzyć i powąchać jeszcze raz Shanghai 1930. Takie multisensoryczne doznanie sobie zafunduję! Mocną, czarna, skórzaną wręcz herbatę podaje nam z kolei Olfactive Studio. Przyznaję, że to jeden z zapachów, który mnie najbardziej zauroczył podczas tegorocznych targów. Mógłbym mieć cały flakon tego cuda! Chyba z tego wszystkiego zapomniałem wspomnieć jak się nazywa! Już nadrabiam – Smoky Soul! Bardzo adekwatnie! Inspiracją jest herbata Lapsang Souchong
Kawowo
Była herbata, jest i kawa! Patricia Nicolai stworzyła chyba pierwszego gourmandowca do swojej kolekcji, nazywa się Caravansérail. Nie ma tu za wiele słodyczy, wyłapać można za to kilka ciekawych smaczków – śliwkę, kardamonową kawę i cynamon. Jest to gourmandowiec wagi lekkiej, przykład trendu, że zapachy z tej rodziny nie muszą koniecznie być deserowe. Drugim zapachem z kawą, który mnie absolutnie zachwycił był Fanfarone Italiano marki State of Mind. Do tej pory ich kreacje słynęły ze stosowania różnych gatunków herbaty, tegoroczna premiera jest pierwszą kompozycją poświęconą kawie. Ale dzieje się tu o wiele więcej. Wyczuwam tu też owocowość porzeczki, gorzką czekoladę, orzechową nutę, która zahacza o słoność, akord koniaku i kakao. Zapach jest przebogaty w smaki, a kawa wiedzie tu prym. To jedno z moich top zauroczeń tych targów, które zaprezentowano na czarnym wachlarzu
Kwiatowo
Dział z kwiatami był całkiem bogato reprezentowany, ale o dziwo nie pokazano zbyt wielu premierowych róż. Jako absolutny fan tej nuty odnotowałem głównie nową kompozycję Dusita. Rosarine to prawdziwa różana symfonia – od świeżości i owocowości, poprzez aspekty słodsze, miodowe, konfiturowe, po ‘brudniejsze’ zamknięcie z udziałem paczuli, kadzidła i gorzkiego kakao. Już znacznie więcej było ciekawych irysów. Od bardzo świeżego i chłodnego u Pierre’a Guillaume’a (Costume Liquide), poprzez radosny, krystaliczny i jaśminowy u ROOM 1015 (Sonic Flower), po bardziej pudrowe odsłony u Parco 1923 (Riserva Regia) i wytrawnie szminkowe w nowej marce Miles Wambaugh (Coup d’Etat). Ten ostatni byłby bardzo godnym niszowym następcą starego Dior Homme gdyby tylko dłużej trwał. Totalnie zauroczył mnie nowy czerwony flakon Ella K. Zarówno on jak i jego zawartość, o której opowiadała mi sama twórczyni zapachu – Sonia Constant. Tematem przewodnim Camelia K. jest tytułowa chińska czerwona kamelia. Za owocową uwerturę odpowiadają tu pitaja i czerwona pomarańcza. Kwiatowe serce tworzą kamelia, jaśmin i kwiat pomarańczy. W bazie wyczuwam subtelną słodycz złamaną drzewnością paczuli i wetywerii. Przepiękna damska kreacja! Polecam się zainteresować! Floris pokazał konwalię (Lily), a Une Nuit Nomade poza targami bez (Love at First Sight). Tuberoza zagościła u Miller et Bertaux w ramach wspomnianej już wyżej współpracy z florystą Christianem Tortu. I na koniec najmocniejsze kwiatowe uderzenie. Jaśminem! U kogo? U Roos&Roos! White Ballad to jaśmin słodki, ambrowy, zawiesisty z kwiatem migdałowca, imbirem, wanilią i piżmem. Not for shrinking violets!
Pieprznie
Pieprz często, gęsto doprawiał prezentowane kompozycje, ale najwydatniej go poczułem w dwóch premierowych zapachach. Pierwszy to ognisty, owocowy, ekstrawertyczny Pepe Rosa & Arancio Amaro marki Acca Kappa. Czerwone ziarenka, gorzka pomarańcza, cytrusy, elemi i drzewna baza. Super ożywczy i rozgrzewający. Drugi to Godspeed z wspominanego nowego trio Malbrum autorstwa Christiano Canali. Są tu aż trzy rodzaje pieprzu (czarny, Timur i czerwony), a mieszankę tę dopełniają klimaty drzewne i kadzidlane. Bardzo w moim guście!
Drzewnie
Wśród zapachów drzewnych wyróżnić chciałbym pachnidło francuskiej niezależnej perfumiarki, podróżniczki i fotografki Christèle Jacquemin – Underworld. Zapach inspirowany jest podróżą do Barcelony. Piękne, bardzo naturalne współgranie drzewnych nut paczuli i wetywerii przy akompaniamencie pieprzu, kardamonu, nasion marchwi i mimozy. Jako drzewny przedstawiono mi też premierowy zapach Carner Barcelona Revolución, dla którego inspiracją była rewolucja przemysłowa. Gdy się jednak na spokojnie w domu wwąchałem, poczułem w nim znacznie więcej skórzaności niż drzewności. I jest to skóra, która bardzo mi się podoba, ale powrócę do niej pod właściwym nagłówkiem. Jeśli szukacie czegoś eterycznie drzewnego polecę Wam nowy zapach Map of the Heart – Abundance. Nazwa nijak mi nie pasuje, bo kompozycja jest mega lekka i minimalistyczna, ale bardzo podoba mi się tu ten przestrzenny, lekko świeży, lekko słodki australijski sandałowiec. Towarzyszą mu gorzka pomarańcza, różowy pieprz, kadzidło, tajemnicze ‘christmas tree’, akigalawood i benzoes.
Paczulowo
Dwa stricte paczulowe zapachy zaprezentowała rumuńska marka Toskovat. Nazywają się jak klawisze na klawiaturze komputera F2 i F7. Producent zaleca stosowanie ich razem na zasadzie layeringu. Administruje nawet stosunek psików: 3 F7 na 1 F2. Paczulową nowość szykuje też bardzo lubiana w Polsce marka Essential Parfums. Na targach wąchałem ją jeszcze z roboczych flakoników, nie było próbek. Zapamiętałem w tym zapachu sporo ziołowej zieleni. Nazywać się będzie Patchouli Mania.
Kadzidlanie
Kadzidło zawsze było obecne w zapachach niszowych. Nie jest to mój najulubieńszy składnik, ale wytropiłem trzy kadzidlaki, które sam mógłbym nosić. Nutę tę znalazłem oczywiście u Filippo Sorcinelliego. Jego nowa kompozycja w kolekcji Extrait de Musique Trompette 8 to pikantne połączenie kadzidła z pieprzem i papryczką chilli na ambrowej bazie. Tegoroczna premiera Omanluxury jest jak zwykle w tej marce przebogata i super trwała i owszem zawiera tez kadzidło, ale by się do niego dostać trzeba przeczekać mocną i ostra fazę labdanum, która dominuje w otwarciu. Ja akurat lubię, więc z przyjemnością czekałem. Włoska marka Coreterno pokazała Freakincense. Fajna nazwa, a jak sam zapach? Kadzidło frankońskie czuję tu w towarzystwie aromatycznym i pieprznym. Daje się we znaki również elemi. Baza klasycznie drzewna.
Skórzanie
Skórę w perfumach lubię i zawsze mam na nią włączony radar. W Mediolanie zachwyciły mnie 4 zapachy z ta nutą. Wspomniane już wyżej Revolución Carner Barcelona, które rozpoczyna się jasno (ozon) i aromatycznie (tymianek), w sercu przybiera szafranowo-fiołkowe brzmienia, a w bazie podkręcone jest cedrem i olibanum. Pierwszy raz testowana przeze mnie francuska marka Atelier Materi również pokazała skórę. Bardzo dobrą skórę! Jest ostrzejsza od Revolución i bardziej sucha. Cuir Nilam ma być współczesną skórzaną interpretacją paczuli. Dodatkowymi nutami są tu kardamon, fiołek, róża i tytoń. Poza oficjalną prezentacją targową poznałem też dwie premiery Une Nuit Nomade. Jedna z nich to piękna i słodka skóra – Sugar Leather. Co ją dosładza? Cynamon i karmel. Co dodaje ostrości? Labdanum. Bardzo udana kompozycja dopełniająca omańską kolekcję marki. Przypominam również o bardzo ciekawym skórzanym incydencie w kwiatowo-owocowo—skórzanym zapachu Le Jardin Retrouvé, o którym pisałem wyżej (Owocowo)
Ryżowo
Potwierdzonym już na Esxence nowym trendem tego roku są perfumy utrzymane w nurcie savoury gourmand. Co to znaczy? Ano to, że w ich składzie znajdziemy nuty apetyczne, kojarzące się z jedzeniem, ale nie słodkie, nie deserowe. A jakie? Warzywne, pistacjowe, mleczne, zbożowe, sezamowe i ryżowe. Ten ostatni składnik robi prawdziwą furorę. Po ostatniej premierze Diptyque L’Eau Papier, w której umieszczono akord gorącego ryżu, podobną woń mogliśmy poczuć w co najmniej trzech zapachach prezentowanych na mediolańskich targach. W Zazen marki Robert Piquet ryż podano w otoczeniu nut zielonych, zielonego jabłka, fiołka i szafranu. Włoska marka Jijide ma ambicje prowadzenia zapachowego dialogu między wschodem, a zachodem. Wypuściła dwa zapachy kojarzące się z tymi kierunkami – Riso (wschód) i Grano (zachód). Grano ma przywoływać zapach paryskiej piekarni, Riso uliczny targ w Shanghaju. I trzecia propozycja z nutą ryżu, którą poznałem w zasadzie jeszcze przed wyjazdem do Mediolanu w Warszawie. Niezwykła, jak przystało na tę markę! Mowa o Sogni od Meo Fusciuni. Zapach jest wspomnieniem włoskiego perfumiarza z jego podróży do Japonii. Celebruje aromat dobrego, prostego jedzenia podanego w drewnianych naczyniach i dzielonego z przyjaciółmi. W nutach oprócz akordu gorącego ryżu igły sosnowe, kadzidło, cedr, japońska zielona herbata, dąb, bambus i… tatami czyli tradycyjna mata japońska wykonana ze słomy ryżowej. Sogni to chyba najbardziej intrygujący zapach jaki powąchałem na tegorocznych targach Esxence!
Inne smaczki: ambra / absynt / puder / wanilia / nuty animalne
Bardzo ciekawą, mineralną i pikantną szarą ambrę odkryłem w nowej włoskiej marce Brand No More. Amber / Remastered jest miękkie, ciepłe, przyprawowe, wyrafinowane i eleganckie. Kontrapunktem dla żywic i cynamonu jest odświeżająca bazylia. Na stoisku L’Orchestre Parfum w tym roku posłuchałem na słuchawkach muzyki lofi (w której się zresztą zakochałem) i powąchałem z niebieskiego flakonu nowy zapach Liqueur BPM. Nutą przewodnią kompozycji jest absynt, a całość ma przywoływać atmosferę klubu jazzowego. Wielbiciele wanilii powinni wyglądać nowego ekstraktu Perris Monte Carlo – Vanille de Tahiti. Piękne, głębokie i wielowarstwowe pachnidło. I mówię to ja, który do wanilii zwykle podchodzi jak pies do jeża. A teraz posypię trochę pudrem. Marką, która doprowadziła tę nutę do perfekcji jest reaktywowana w 2021 po 86 latach francuska firma Bienaimé. Ich Vermeil to pudrowy raj i to w najlepszym możliwym wydaniu. Nasiona marchwi, aldehydy, piżmo, fiołek, irys, heliotrop, sandałowiec i kropla balsamu tolu. Czy może być więcej pudru w pudrze? Bienaimé oprócz perfum, ma też ultra piękne stylowe kosmetyki i gadżety – kremy do rąk, mydła, balsam do ciała, świece, kosmetyczki, mydelniczkę w kształcie muszli, a nawet zapalniczkę! Warto poszukać jeśli lubicie trochę retro klimat. Marka jest już w Polsce! Włoska marka Francesca dell’Oro pokazała kompozycję Else inspirowaną dramatycznymi losami bohaterki powieści Miss Else austriackiego pisarza Arthura Schniztlera. Zapach ma w sobie sporo kwiatów (champaca, goździk), nut pudrowych (irys) i metalicznych, ale na mojej skórze wybijają się głównie- zwłaszcza w pierwszej fazie - akordy animalne. Może to za sprawą mousse de saxe umieszczonego w bazie. Nie dla mnie, ale wielbiciele takich klimatów powinni spróbować.
Po przeglądzie rodzinami zapachowymi, czas na garstkę innych informacji, którą zapamiętałem z tego oceanu zdarzeń i wrażeń. Bardzo lubiana przeze mnie miejska marka Step Aboard po inspiracjach metrem w Mediolanie i Londynie wypuści trio oddające hołd nowoczesnej architekturze Chicago. Nowe spreje do ciała i włosów poznacie po różowych opakowaniach. Jubilerska marka Korloff z Paryża pokazała nową kolekcję zaprezentowaną w transparentnych flakonach i skierowaną do nieco młodszego (i może przez to mniej zasobnego) odbiorcy. Jej nazwa to Exclusive Facettes, a w skład wejdą cztery kompozycje: Charme Magnétique, Luxure Sensuelle, Overdose Aphrodisiaque, Plaisir Gourmand. Mój faworyt? Luxure Sensuelle z kawą, lawendą i kardamonem! Waszej uwadze polecić pragnę też litewską markę Fum Par Fum. Cudowna graficzna oprawa, ciekawe zapachy, prawdziwie artystyczne podejście do kreacji. Trochę kuleje trwałość, ale na skórzane Sleeping Quechua już ostrze sobie zęby. Wspominałem wcześniej o bardzo osobistej marce francuskiej fotografki i podróżniczki Christele Jacquemin. Jeśli szukacie w perfumach obłędnej naturalności, sprawdźcie jej kreacje. Dla mnie miejscami były zbyt naturalne, czułem się jakbym wąchał olejki eteryczne. Carthusia nie pokazała w tym roku żadnego nowego zapachu, za to zadebiutowała na polu pielęgnacji. Ich pierwsza linia kosmetyków do twarzy nazywa się Lemon Garden i zawiera produkt do mycia twarzy, serum, krem pod oczy i krem do twarzy. Próbki zużyłem już w Mediolanie. Milutkie!
Co jeszcze, co jeszcze? Do drzwi młodego konsumenta puka też nowa marka SJL – Sly John’s Lab (to marka-córka brytyjskiego M.INT). Mam zestaw próbek, ale po prawdzie nie miałem jeszcze okazji nic z niego przetestować. Również brytyjski Experimental Perfume Club zachęca do samodzielnego mieszania perfum oferując osobne zestawy z nutami głowy, nutami serca i nutami bazy. Można u nich nabyć również już gotowe kompozycje. Nowa marka Steve Martin inspiruje się najsłynniejszymi rzekami świata, a kultowe J-Scent ma w swojej ofercie oprócz najprawdziwszego japońskiego yuzu, zapach zawodnika sumo, zaróżowionych policzków i papierowego mydła! Dobra wiadomość: wchodzą do Europy. Szukają dystrybutora w Polsce! Norweska marka Malbrum zachwyciła mnie spora ilością pieprzu w swoich kompozycjach, a Carlotha Ray cienkością i lekkością swoich flakonów. W życiu nie miałem chyba w rękach tak leciutkiej 50tki! Osoby lubiące perfumy bezalkoholowe, powinny zapisać w kajetach nazwę Argentum. Ta brytyjska marka, która zaczynała od produkcji kosmetyków z aktywnym srebrem teraz wypuszcza linię bezalkoholowych perfum inspirowaną kartami Tarota.
A gdzie mnie nosiło w Mediolanie po godzinach? Oczywiście na inne wydarzenia perfumeryjne, które miały miejsce w mieście. W perfumerii 50ML wziąłem udział w premierze zapachu Sea, Sud & Sun marki Versatile. Zapach ma w składzie pastisse, a my go mieliśmy w kieliszkach. Le Jardin Retrouvé lansowało swój nowy zapach Osmanthe Liu Yuan w pięknym hotelu Enterprise. Innego wieczoru na dachu autobusu wycieczkowego pojechaliśmy z targów do zlokalizowanego w centrum butiku (przepięknego zresztą) Parco 1923 na Festa di Primavera. Okazją oczywiście była premiera ich nowego zapachu Riserva Regia. Niezapomniany wieczór (również dlatego, że właśnie wtedy zastrajkowało metro)! Na prezentacjach w hotelach poza targami spotkałem się z nowymi zapachami marek Kinetic Perfumes, Une Nuit Nomade i Hima Jomo, a w targowych kuluarach miałem przyjemność rozmawiać z założycielem marki D:SOL MMXVI – mieszkającym w Berlinie, ale totalnie zakochanym w Majorce. Zapachy dla marki robiła znana mi i bardzo utalentowana Marie Le Febvre
To chyba tyle. I tak dużo, ale skoro Was zmęczyło czytanie, wyobraźcie sobie jak musiały się czuć moje nogi i nos tam w Mediolanie. O bolączkach jednak już zapomniałem, wspominam za to przepyszne lody, piękne wisterie, doskonałą kawę i niezliczone pogawędki. O perfumach i nie tylko. Jest przecież jeszcze życie. Poniżej znajdziecie garstkę praktycznych i technicznych informacji, które mogą okazać się przydatne dla osób, które planują odwiedzić Esxence za rok. Ja na pewno się wybiorę!
ESXENCE W PIGUŁCE
- Targi perfumeryjne Esxence odbywają się w Mediolanie zwykle wiosną, na przełomie marca i kwietnia i trwają cztery dni (od czwartku do niedzieli)
- Wejście na targi jest bezpłatne. Konieczna jest jednak wcześniejsza rejestracja online. Pierwsze dwa dni zarezerwowane są dla profesjonalistów (marki, dystrybutorzy, właściciele perfumerii, prasa, blogerzy), dwa ostatnie otwarte są dla ogólnej publiczności.
- Targi trwają od 10:00 do 18:30 (pierwsze trzy dni) oraz od 10:00 – 14:30 (w niedzielę)
- Od 2022 roku Esxence odbywa się w nowoczesnym centrum kongresowym Allianz MiCo Milano w dzielnicy Fiera zlokalizowanej na północny-zachód od centrum miasta. Można tu dojechać linią metra M5 (aczkolwiek trzeba pamiętać, że Włosi lubią strajkować czego miałem okazję doświadczyć). Dojazd z centrum (z jedną przesiadką) zajmuje ok. 25 minut
- Najwygodniej zarezerwować nocleg w okolicy targów tak by nie tracić czasu na dojazdy. W okolicy jest sporo hoteli klasy turystycznej oraz mieszkania oferowane przez Airbnb
- Na targach można odwiedzić niezliczoną ilość stoisk perfumeryjnych i kosmetycznych (co roku odbywa się tu równolegle wystawa kosmetyczna Experience Lab) zlokalizowanych na jednym poziomie 0. W tym roku było ponad 300 wystawców! Oprócz marek perfumeryjnych znajdziecie tu też stoiska firm produkujących składniki (w tym roku np. CFF), instytucji krzewiących kulturę perfumeryjną (L’Osmothèque), magazynów perfumeryjnych (NEZ) czy gier perfumeryjnych (Master Parfums®)
- Równolegle w salach wykładowych na poziomie -1 odbywają się wykłady, prelekcje, panele dyskusyjne i warsztaty na wiele ciekawych tematów związanych z perfumami/kosmetykami. Większość w języku angielskim lub istnieje możliwość tłumaczenia przez słuchawki. Uczestnictwo w tej części targów ma swój walor nie tylko edukacyjny ale i relaksujący. Tu, przez godzinę, można dać odpocząć nosowi, nogom i oczom.
- Przyjeżdżając na Esxence warto mieć nie tylko wypoczęty nos, ale i sprawne nogi (przemierza się tu codziennie kilometry) i oczy (brak naturalnego światła, ostre sztuczne oświetlenie). Warto wziąć ze sobą plastry, żel chłodzący do zmęczonych nóg i nawilżające krople do oczu.
- Lista wystawców oraz wydarzeń publikowana jest zawsze z wyprzedzeniem na stronie targów. Dobrym pomysłem jest wcześniejsze opracowanie planu zwiedzania, wybranie i zlokalizowanie stoisk marek, które chcemy odwiedzić i wydarzeń, w których chcemy uczestniczyć (czasami niestety się pokrywają). Dobrze mieć zeszyt do robienia notatek i dużo miejsca w aparacie na robienie zdjęć i kręcenie filmików
- nie wszystkie marki wystawiają się oficjalnie na Esxence. Warto mieć uszy i oczy szeroko otwarte, bo w hotelach zlokalizowanych obok MiCo i w zasadzie w całym mieście odbywają się nieoficjalne pokazy/spotkania. Wieczorami często odbywają się premiery zapachów lub bankiety organizowane przez konkretne marki. Warto postarać się o zaproszenie. Jak? Najlepiej sprawdza się poczta pantoflowa. W korytarzach Esxence można również spotkać właścicieli marek, które oficjalnie nie mają na nich stoisk. Często w kuluarowych rozmowach zdradzają oni zainteresowanym informacje o nowościach oferowane przez ich marki.
- targi mają swoją własną aplikację na telefon zawierającą wszystkie niezbędne informacje o imprezie
- na poziomie -1 oprócz sal konferencyjnych znajduje się bufet. Tu można się pożywić, kupić napoje zimne i gorące oraz spotkać znajome twarze. Bufet oferuje sałatki, dania gorące (pasta, risotto), duży wybór kanapek, słodkie przekąski i bardzo dobrą kawę. Za wszystko płaci się przy kasie, a następnie realizuje jeden rachunek przy różnych stoiskach. Warto pilnować rachunku jeśli ma się na nim różne pozycje wydawane w różnych miejscach. Jedzenie jest całkiem dobrej jakości. Na poziomie 0 również znajduje się mały bufet. Lunch w bufecie głównym (np. pasta + woda + espresso) można zjeść za ok 12 Euro, kanapka kosztuje ok. 8 Euro. W godzinach lunchowego szczytu jest tu tłoczno i nie zawsze można zjeść na siedząco.
- jeśli zamówisz w bufecie un cafe dostaniesz małe espresso. Jeśli chcesz większą kawę poproś o americano lub cappuccino
- miedzy poziomami 0 i -1 znajdują się schody ruchome
- na poziomie 0, w pobliżu sal konferencyjnych jest możliwość ładowania telefonów i innych urządzeń
- przy wejściu znajduje się szatnia
- większość marek ma ze sobą próbki zapachów. Największy wybór jest oczywiście podczas pierwszych dwóch dni. Proponuję pytać i/lub grzecznie prosić. W ostatnim dniu niektóre marki oferują sprzedaż testerów i perfum w bardzo korzystnych cenach. Płatność wtedy możliwa jest tylko w gotówce
- w ostatnim dniu targów marki mają już mało próbek, a czasem nawet zaczyna brakować bloterów do testowania. Może warto mieć więc kilka swoich gdy planuje się przyjazd tylko na ostatni dzień
- próbki i flakony oraz literatura i inne gadżety niestety ważą, a bagaż ma swoje limity. Warto o tym pamiętać. Walizka zwykle mi się nie domyka w drodze powrotnej.