*RECENZJA* - Histoires de Parfums, Encens Roi
Stwierdzenie, że nie jest się wielkim fanem kadzidła w świecie perfumoholików – zwłaszcza niszowych – może zabrzmieć obrazoburczo. No cóż, nie jestem największym fanem. Potrafię docenić jego zapach gdy wypełnia pomieszczenie, ale nigdy nie przemawiała do mnie idea bycia chodzącą świątynią.
To powiedziawszy, dodam, że – podobnie jak w przypadku wielu innych nut – wszystko zależy od proporcji, akcentów i składników towarzyszących. I mojego nastroju. Encens Roi – tegoroczna premiera Histoires de Parfums – ujęła mnie już przy pierwszym kontakcie podczas czerwcowych targów Esxence w Mediolanie. Nota bene, nowy kadzidlany zapach zaprezentowano tam w sąsiedztwie debiutującej marki-siostry Histoires de Parfums - Olibanum. Gérald Ghislain założył ją by w pełni celebrować swój ulubiony, a tytułowy dla nowej marki, składnik. Trudno zapomnieć stojącą tam wtedy ogromna misę wypełnioną łzami kadzidła frankońskiego, którymi można było się częstować również w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nie udało mi się wtedy zdobyć próbki Encens Roi, polegać musiałem więc na mojej olfaktorycznej pamięci. Aż do teraz kiedy to marka przysłała mi uroczy 15ml flakonik kompozycji. W końcu mogłem przeprowadzić bardziej metodyczne testy.
Jak sama nazwa sugeruje króluje tu niepodzielnie kadzidło. Marka składa tu hołd tej mitycznej żywicy wszystkich żywic prezentując ją w drzewnym, pikantnym i lekko gourmandowym towarzystwie. A przy tym w bardzo prostolinijny sposób. Kadzidło w Encens Roi jest dokładnie takie jakie lubię – czyste, chłodne, rozświetlające. Samo piękno, zero dymu.
W otwarciu wyczuwamy ziołową świeżość rumianku, która jest wręcz cytrusowa. Przyprawiono ją lekko pikantnymi owocami peruwiańskiego drzewa pieprzowego. Nuta olibanum (wykorzystano tu ekstrakt CO2) jest przeczysta i czuć ją od razu! Świetlista, mineralna, ocierająca się o metaliczność. Zapach ogrzewa się i nabiera pikanterii gdy w jego sercu do głosu dochodzą nuty szafranu, pimento i cedru. U jego podstawy drzemią subtelne smakołyki. Minimalistyczne białe kakao sprawia, że oudowy kręgosłup nabiera smakowitości i przytulności. Pomaga mu w tym trochę wanilia. Na szczęście nie za słodka. Całość nie brzmi ani kościelnie, ani deserowo. Jest abstrakcyjna i nowocześnie bezpretensjonalna w najlepszym tego słowa znaczeniu. Pierwsza część skłania do kontemplacji, druga rozleniwia i dopieszcza.
Moim numerem jeden z klimatach kadzidlanych od lat jest Rock Crystal Oliviera Durbano. Teraz dołącza do niego na podium Encens Roi. Te dwa zapachy łączy podobna zdecydowana czystość i prostota. Te zapachy nigdy nie przytłaczają. Zawsze wznoszą ku górze. Ku górze w kierunku absolutnego piękna.
Zapach: Histoires de Parfums, Encens Roi
Premiera: 2022
Nos: Celine Pedriel
Rodzina: kadzidlano-pikantna
Nuty: rumianek, kadzidło frankońskie, drzewo pieprzowe, szafran, pimento, cedr atlaski, białe kakao, wanilia, czystek, oud
Trwałość i projekcja: średnie
Dostępność: woda perfumowana w pojemności 15ml, 60ml, 120ml na www.dragonfly-store.pl
To say you are not big on incense sounds like blasphemy in the scentoholics world. Well, I am not. I can appreciate it when its smells fills an interior but do not really fancy being a walking temple.
Having said that, as with many other notes, it’s all about proportions, accents and companions. And of course my current mood. Encens Roi – this year’s novelty from Histoires de Parfums – struck a chord the moment I first smelled it at Milan’s Esxence exhibition earlier this year. It was clean, noble and intriguing. Incidentally, it was presented alongside a new sister-brand of Histoires de Parfums - Olibanum. Gérald Ghislain founded it to fully celebrate his favourite perfume ingredient. I still vivdly remember the huge vase full of olibanum tears at their stand. I did not manage to land a sample of Encens Roi back then so had to rely on my olfactory memory until I received that cute little bottle from the brand a couple of weeks ago. Now I could put it to a more methodical test.
As the very name suggests frankincense rules here. The brand pays tribute to that ancient resin of all resins showcasing it with a woody, spicy and slightly gourmandy accompaniament. Incense in Encens Roi is exactly the way I love it – pure, cold and illuminating. Solid beauty, no smoke.
What transpires at the opening is the herbal freshness of chamomille that is almost citrusy. It is accentuated with fruits of the Peruvian peppertree. The olibanum note (CO2 extract was used) is immaculate! Radiant, mineral, on the verge of being metallic. The scent gets warmer and spicier with the arrival of saffron, pimento and cedarwood in the heart. At the bottom of the composition some delicacies lurk. Minimalist white cocoa makes the oud-y spine slightly delectable with a little bit of help from vanilla. The whole thing is neither churchy nor appetizing. It’s abstract in the most modern way and I’m loving it. The first phase of the composition sets you in a contemplative mood while the drydown creates the sense of coziness and self-indulgence.
My top incense scent of all times has always been Crystal Rock from Olivier Durbano. Encens Roi joins it on the podium. They share the same stark purity that is both mentally cleansing and spiritually inspiring. Never overwhelming. Always driving up. Up towards absolute beauty.
Fragrance: Histoires de Parfums, Encens Roi
Launch: 2022
Nose: Celine Pedriel
Family: woody-incensey-spicy
Notes: chamomile, olibanum, pepperwood, saffron, pimento, cedarwood, cocoa, vanilla, cistus, oud
Longevity and projection: moderate
Availability: 15ml, 60ml, 120ml in Eau de Parfum from www.histoiresdeparfums.com