*SZYBKA TRÓJKA* - Damskie premiery: Chloé, Hermès, Dior
Wrzesień tradycyjnie obfituje w perfumeryjne premiery. Wśród damskich nowości wybrałem trzy, które szczególnie mi się spodobały. Poznajcie asertywną, organiczną róże w nowej Chloé Eau de Parfum Naturelle, psotny imbir w tegorocznym flankerze Twilly d’Hermès Eau Ginger i urokliwą, zupełnie nową Miss Dior. I tak się złożyło, że każda z nich ozdobiona jest kokardką! Bardzo zresztą adekwatną do pachnącej zawartości.
CHLOÉ EAU DE PARFUM NATURELLE
Nos: Michel Almairac
W ubiegłym tygodniu odbyła się w perfumerii Douglas premiera nowej sygnaturowej wody Chloé – Chloé Eau de Parfum Naturelle. Nowa kompozycja, choć przybrała zielony odcień, nie jest bynajmniej nawiązaniem do świeżutkiej L’Eau de Chloé z 2012 roku. To olfaktoryczny manifest nowego rozdziału jaki otwiera ta francuska marka.
Z początkiem tego roku za sterami Chloé stanęła nowa dyrektor kreatywna, pochodząca z Urugwaju, Gabriela Hearst. Projektantka znana z ekologicznego myślenia o modzie ma sprawić, że paryska marka stanie się jeszcze bardziej odpowiedzialna w kwestiach poszanowania środowiska. Nowa woda perfumowana ma również być tego wyrazem.
Chloé Eau de Parfum Naturelle to – jak sama nazwa wskazuje – perfumy w 100% naturalne. Jak przystało na sygnaturową kompozycję Chloé prym wiedzie tu organiczna róża. Towarzyszą jej wegańskie i w pełni naturalne ekstrakty, alkohol pochodzenia naturalnego i woda. Nic więcej. Powrót do czystej i prostej formy. Powrót do natury.
A jak to się ma do tego co poczujemy zdejmując korek znad zielonkawej rypsowej wstążki? Ma się bardzo dobrze! Obawy o wątłość i nietrwałość tej opartej wyłącznie na naturze kompozycji można spokojnie odłożyć na bok. Ta róża ma w sobie moc! Jest romantyczna, ale i asertywna zarazem. Jest dzika i jest trochę retro. Ma w sobie soczystość, zieleń, winność, mięsistość i drzewność. Wąchając ją wpadamy do samego epicentrum kwiatu. Tam kumuluje się jego wielowątkowość.
Nowej organicznej róży Chloé towarzyszą dwa świeże akordy: neroli z Maroka i cytronu z Włoch. Są pięknie wyczuwalne w otwarciu kompozycji. Mimoza umieszczona w nutach bazy dodaje za to dosłownie odrobinę żółtokwiatowej pudrowości, a chłodny cedr z Virgini wyposaża całość w stabilny drzewny kręgosłup i dostarcza jej przestrzeni.
Ale nie oszukujmy się – to róża gra tu zdecydowanie pierwsze skrzypce i nikt chyba nie spodziewał się innego obrotu spraw. Jeśli kochacie tę nutę, nowa woda Chloé jest dla Was pozycją obowiązkową. Rekomenduję ją z czystym sercem. Uwiodła mnie swoim niszowym wręcz, bogatym, lekko dzikim charakterem. Brawo dla twórcy – Michela Almairaca! Brawo dla Chloé za kolejny różany zachwyt!
TWILLY D’HÈRMES EAU GINGER
Nos: Christine Nagel
Przyznam szczerze, że kupiłem kandyzowany imbir do sesji z opisywanym dziś zapachem, ale był tak dobry, że został cały spałaszowany. Zamiast niego na zdjęciach wystąpiła zakupiona na Targach Rzeczy Ładnych dalia. Idealnie się wkomponowała i bardzo dobrze oddaje żywiołowy charakter nowego flankera Hermès.
Eau Ginger to drugi flanker flagowego damskiego zapachu tej paryskiej marki – Twilly. Jak pisze producent „to najmłodsza dziewczyna w rodzinie. Podobnie jak jej starsze siostry łączy charakter z fantazją. Pozostając sobą, przekracza granice i ośmiela się spróbować wszystkiego, czerpiąc radość z życia.”
I rzeczywiście nowa woda autorstwa Christine Nagel jest szalenie radosna i odważna. Wyeksponowano tu – na co wskazuje już sama nazwa – nutę imbiru. Poczujemy go już po pierwszym rozpyleniu zapachu na skórę. Ten składnik wesoło musuje, rozgrzewa i tchnie optymizmem. Dodaje kompozycji już w samym otwarciu mocnego, energetycznego uderzenia. Jak gdyby ktoś wrzucił duże, nieobrane ze skórki kawałki imbiru do wody z dużą ilością soku cytrynowego i wzburzył wszystko musującymi bąbelkami syfonu. Ten początek nie każdemu się musi podobać, bo trzeba przyznać, że jest dość ostry. Nie wyczujemy w tej imbirowej lemoniadzie zbyt wiele słodyczy na tym etapie!
Gdy bąbelki otwarcia się uspokoją, do naszego nosa dotrze nuta kwiatów. W kompozycji Eau Ginger są to piwonie, które ujęto w sposób czysty, świeży, a nawet lekko metaliczny. Można powiedzieć, że jest to zapach luksusowego mydełka o piwoniowej woni. Końcówka, w której króluje cedr, jest już o wiele spokojniejsza i kremowa. Zdecydowanie powraca tu DNA klasyka z lekko duszną i słodkawą nutą kwiatów. Na tym etapie da się też poczuć więcej słodyczy. Możliwe, że to kandyzowany imbir dopiero teraz puścił swoje słodkie soki.
Twilly Eau Ginger to bardzo fajna propozycja na ciepłe dni dla osób lubiących w perfumach świetlistość, zabawę, a nawet psoty. Zapach jest też godny uwagi również z tego względu, że w niewielu zapachach damskich podaje się w tak bezpośredni i hojny sposób nutę imbiru. Ciekawy twist łączący trzy różne materie – pikantną, świeżo-mydlaną i kwiatową – w wielobarwny letni kotajl. Niczym pomarańczowo-różowo-limonkowe spaghetti zdobiące słoneczny flakon nowego Twilly.
MISS DIOR EAU DE PARFUM (2021)
Nos: François Demachy
Nowa Miss Dior 2021 jest od początku do końca urokliwa. Począwszy od samego flakonu ze sztandarowymi elementami tej linii – kokardką i pepitkowym wzorem houndstooth – po samą kompozycję. Jeśli chodzi o tę ostatnią jest to zupełnie nowa odsłona zapachu – nie interpretacja klasyka, a raczej jego reinkarnacja.
François Demachy pomyślał o Miss Dior jak o olfaktoyrcznym ‘millefiori’ czyli bukiecie różnorodnych kwiatów mieniących się barwami i zapachami. W składzie nowej wody perfumowanej znajdziemy więc zarówno słodką piwonię jak i świeżą konwalię, ale także – i są to kwiaty które od zawsze wchodziły w skład Miss Dior – upojną różę i aksamitnego irysa. Które z nich wyczuwam najbardziej w nowej Miss Dior. Bez wątpienia różę! Całe naręcza róż! Wykorzystanym gatunkiem jest tu róża stulistna, zwana również majową, znana ze swoich świeżych, ale i miodowych niuansów. I ten temat – słodycz – jest drugą, po kwiatach, osią zapachową nowej kompozycji Dior.
Ale poczujmy ją od samego początku. Jest on zwiewny i wiosenny. Czujemy się jakbyśmy weszli w wir pastelowych płatków różnego pochodzenia. Z czasem te lżejsze opadają, a w powietrzu nadal dryfują pąsowe różane główki. Dołączają do nich owoce – brzoskwinia i morela – które kwiatowemu preludium dodają bogatszej tekstury i słodyczy. Słodyczy, która przywodzi mi na myśl cząstki wymienionych owoców zatopionych w płynnym, złocistym miodzie. Zaczyna się robić smakowicie.
Apetyczny kierunek kontynuują nuty bazy, z których najdonioślejszą jest wanilia. Miss Dior 2021 w późnym sercu staje się puchata i syropowa. Dorzucona do pociągniętych miodem płatków i owoców wanilia ma charakter nie tylko słodki, ale i pudrowy. I to jest trzecia charakterystyczna cecha dla tej kompozycji. Odpowiada za nią bez wątpienia irys, ale swoje ‘pudrowe’ trzy grosze mogła też dorzucić migdałowa fasola tonka. Co ciekawe, w drydownie znów powracamy do delikatności, tym razem w wydaniu piżmowego muślinu.
Od fazy floralnej, poprzez pudrowy woal, aż po sowitą słodycz, Miss Dior 2021 jest zapachem, który z pewnością można opisać jako wdzięczny, romantyczny, wesoły i apetyczny. To dla mojego nosa kwiatowy gourmand, w którym słodycz, choć hojnie podana, dzięki wysokiej jakości składników nie męczy, a raczej sprawia, że chcemy ponownie do niej wrócić i na nowo zasmakować. Jak niewielkiego, ale skondensowanego od smaków, eleganckiego deseru. Zapach-ideał na prezent! Również ze względu na nową połyskującą kolorami i rzekomo wykonaną z 396 nici materiałową kokardę!