*SZYBKA TRÓJKA* - Damskie premiery na wiosnę
Jest coś wielce krzepiącego w tym, że zawsze mniej więcej o tej samej porze wraca wiosna. Nie zważając na nic budzi do życia ziemię, a tym samym nadzieję na lepsze. Nadzieję, która wszystkim nam teraz jest szczególnie potrzebna.
Rytuał nadejścia wiosny w przypadku perfumoholików przekłada się często na diametralną zmianę zapachowej garderoby. Zimowe otulacze zapadają w kilkumiesięczny sen, do głosu dochodzą zaś kompozycje czekające właśnie na ten czas – lżejsze, świeższe, bardziej radosne i optymistyczne.
Kocham tę zmianę! Zawsze sam ją wprowadzam! Chętnie też wącham na przedwiośniu nowe propozycje marek. W wyniku tego wąchania właśnie powstała poniższa Szybka Trójka. Zapraszam do poznania trzech nowych damskich zapachów (a ściślej rzecz ujmując – flankerów) spod szyldu Wiosna ’22!
Trzy różne nastroje, zdecydowanie lekkie i wiosenne, a nawet zahaczające o lato!
P.S. Plus krótkie wyprostowania pewnych informacji, które mogą niejednego wprowadzić w błąd.
W przypadku nowej wody toaletowej Gucci Bloom wszystko się zgadza. To po prostu lżejsza wersja klasyka z 2017 roku. Flanker, który w pełni zachowuje jego białokwiatowe DNA, ale interpretuje je w sposób świeższy i mniej dosadny. Różnicę poczujemy już w otwarciu, które aż skrzy się od wygrzanych na słońcu wytrawnych cytrusów. Radosne brzmienia mandarynki, cytryny i bergamotki szybko ulatują, a woda wchodzi w fazę białokwiatowego serca, które ożywiono spora dawką neroli. Z klasycznego tercetu jaśmin – tuberoza – chiński wiciokrzew, najwyraźniej czuję tu ten pierwszy kwiat. Woda toaletowa jest mniej kremowa od swojej perfumowanej starszej siostry. Ma charakter krystaliczny, zwiewny, pastelowy – doskonały na cieplejsze dni. Tę siódmą już wersję bestsellerowego zapachu Gucci poleciłbym zdecydowanie na dzień. Sprawdzi się u każdego, kto kocha białe kwiaty, ale nie jest w stanie znieść ich czasem zbyt mocnego kalibru.
L. 12.12 ROSE Eau FraÎche to flanker ubiegłorocznej kompozycji o tej samej nazwie, ale w koncentracji wody perfumowanej (oba flakony utrzymane w tonacji różu, tegoroczny jest przeźroczysty). Tym razem mamy do czynienia z wodą toaletową. Nie ma ona – jak mogłaby wskazywać nazwa – w ogóle w składzie róży. Warto to wiedzieć, bo poprzedniczka była bardzo różana. A co dzieje się w Eau FraÎche? Otwarcie jest musująco owocowe. Wrażenie to wywołuje połączenie grejpfruta, czerwonej pomarańczy i różowego pieprzu. Skrzydeł i lekkości dodają im nuty ozonowe. Ale główną bohaterką jest tu czarna porzeczka. Trochę owocowa, trochę liściasta, niezbyt ciężka i niezbyt skoncentrowana jak na wiosenno-letni zapach z przydomkiem fraÎche przystało. Z jednej strony uniesiona powietrznym ozonem, z drugiej posłodzona cynamonem i owiana drzewną nutą cedru. Ciekawa propozycja na zapach do pracy lub niezobowiązujące wiosenne spotkanie.
Jako wielki fan Nomade przeżyłem spore zdziwienie wąchając tegoroczną wersję wpisującą się w trend powrotu do natury i ekologiczności wyznaczony przez markę Chloé w ubiegłym roku. Wtedy poznaliśmy Chloé Naturelle, które w sposób oczywisty nawiązywało jednak do swojego pierwowzoru. W przypadku Nomade Naturelle mamy moim zdaniem do czynienia z zupełnie nowym zapachem. Choć Caroline Dumur wykorzystała w swojej kreacji trzy filary poprzednich zapachów Nomade – mirabelkę, frezję i mech – to tak naprawdę gwiazdą nowej kompozycji jest jaśmin. Dokładniej rzecz ujmując jaśmin egipski, który podano w lekko gourmandowy, lekko plażowy sposób. Słodyczy z pewnością dodają tu daktyle i wanilia, kremowości i słoneczności – sandałowiec. Tu w pełni czuć już lato. Jaśmin w Nomade Naturelle jest kremowy, odrobinę pudrowy, egzotyczny. Jest to zdecydowanie najsłodszy zapach z proponowanej dziś trójki. Idealny na wieczorową okazję w ciepły wiosenny, a jeszcze lepiej letni dzień.