*SZYBKA TRÓJKA* - Świece na jesień
Jesieniarstwo czyli rodzima odmiana duńskiego hygge na dobre weszło nam w krew. Jesieniarami określają się teraz nawet – i to bez żadnych oporów - faceci. I ja to propsuję!
Wiadomo, jesieniary maści wszelakiej wielbią kocyki, kochają aromatyczną, gorącą herbatę i uwielbiają światło i ciepło świec. A jeśli jeszcze pachną, tym lepiej!
Mam i ja swój jesieniarski zastęp. Trzy świece na trzy różne jesienne nastroje. Posłuchajcie jak pachną…
P.S. Kupiłem też nowe czarne nożyczki do przycinania knotów, bo - jak mam nadzieję pamiętacie – to podstawa pięknego i czystego palenia się każdej świecy zapachowej.
Pachnący papier Papier d’Arménie pokochałem od pierwszego zastosowania. I to właśnie ten o nucie zapachowej Tradition. Jego zapach jest naturalny, drzewny, papierowy, słodki i leciutko dymny. Pięknie odświeża i perfumuje wnętrze. Gdy tylko pojawiły się świece zapachowe odpowiadające zapachom perfumowanych papierków, od razu postanowiłem przetestować i porównać Tradition w dwóch wydaniach. Okazało się, że pomimo wspólnego mianownika w postaci głównej nuty zapachowej jaką jest żywica benzoesowa, efekt jaki daje świeca jest dla mojego nosa odmienny od tego jaki daje spalanie papierków. Świeca kreuje aurę bardziej miękką, słodszą, mleczno-ciasteczkową wręcz. Warto wspomnieć, że do stworzenia kompozycji zapachowych dla książeczek i świec Papier d’Armenie francuska marka zaprosiła Francis Kurkdjiana, wybitnego francuskiego perfumiarza o armeńskich korzeniach. Wspomniana żywica benzoesowa użyta w świecy jak i w papierkach, odkryta została przez Augusta Ponsota podczas jego podróży do Armenii. Docenił on jej prozdrowotne właściwości i postanowił podarować jej zapach Francuzom. Tak ponad 120 temu powstała marka Papier d’Arménie, która do dziś, tradycyjnymi metodami tworzy perfumowane papiery i – od niedawna – świece w miejscowości Montrouge Świeca Tradition wykonana jest z mieszanki wosku roślinnego i pszczelego, zawiera bawełniany knot i pali się około 50 godzin. Jej zapach i prostolinijny design wprowadza mnie w idealny stan domowego relaksu. Genialna do porannej lub popołudniowej kawy.
220g. w Mood Scent Bar
Tegoroczna limitowana, jubileuszowa kolekcja Le Grand Tour marki Diptyque jest przepiękna! Jako religijny fan marki, musiałem wejść w posiadanie choć jednego jej elementu. Wybór nie był łatwy, ale ostatecznie padł na świecę Paris, która niejako otwiera całą linię zapachów do wnętrz i dla ciała. Dla Diptyque wszystko oczywiście zaczyna się w Paryżu na Kilometrze Zero, punkcie początkowym, od którego mierzone są wszystkie odległości we Francji, a który został oznaczony różą wiatrów na bruku przed wejściem do Notre-Dame-de-Paris. Zupełnie niedaleko 34 bulwaru Saint-Germain, historycznej kolebki Diptyque istniejącej do dzisiaj. Róża Wiatrów zdobi także owal świecy, która powstała jako hołd dla francuskiej stolicy. Jej kolor, zapach i design nawiązują do Paryża. Odcień patyny przypomina stoiska księgarzy St Germain-des-Prés. Zapach przywołuje na myśl spacer wzdłuż nabrzeży Sekwany – wierzby płaczące wzdłuż jej brzegów, zapach wypolerowanego drewna w sklepach z antykami, paryskich bruków i stronic antykwarycznych woluminów. Rzeźbione wieczko z czarnego drewna zainspirowane jest dawnym stojakiem na świece diptyque. Uważam, że kreatorce zapachu tej świecy – Olivii Giacobetti – udało się osiągnąć cel w iście diptyque’owskim stylu. Stworzyła aromat, który nie pachnie niczym konkretnym, tworzy raczej aurę, a to w przypadku zapachu do wnętrz jest nie lada osiągnięciem. W świecy Paris czuję drewno i wędzoną czarną herbatę, czuję dość mocne goździki i aromat wilgotnej ziemi, czuję słodycz i dym. Przepiękne, nienachalne i bardzo wyrafinowane (oraz jesieniarskie) połączenie, które zawsze kojarzyć mi się będzie z nadejściem jesieni. Zaskoczyło mnie, że bardzo dobrze mi się przy jej aromacie pisze. Wzmaga koncentrację i kreatywność.
190g. w GaliLu
Wiosną i latem przekonałem się o doskonałej jakości perfumowanych świec Sisley dzięki ich sztandarowemu zapachowi Eau de Campagne wlanemu w czarny wosk i umieszczonemu w zielonym ceramicznym pojemniku. Przez długie miesiące ten witalny, soczysty i pikantny aromat zieleni wypełniał wnętrze salonu i towarzyszył wieczornemu relaksowi na balkonie. Jesienią zapragnąłem spróbować czegoś cięższego i bardziej zmysłowego, a mój wybór padł na świecę Orient. Ten paryski dom słynie z zakraszanych orientem perfum czego najlepszym przykładem jest Eau de Soir, postanowiłem więc tym klimatem właśnie jesienią wypełnić nasz dom. Zainspirowana wspomnianą kompozycją świeca Orient ujawnia ciepłe i tajemnicze nuty korzennego, kwiatowego akordu, odtwarzając ciepłą atmosferę orientalnego pałacu. W jej akordach odnajdziemy nuty szafranu, bergamotki i mandarynki, centralnej dla całości róży przyprawionej goździkami i ambrą oraz drzewnej paczuli, sandałowca i piżma. Róża jest tu dla mojego nosa główną bohaterką, a podano ją w wydaniu przyprawowym, drzewnym i emanującym bogactwem. Świeca Orient w lakierowanej, matowo czarnej obudowie ukazuje intensywny czerwony wosk, przypominający ciepło jej delikatnie drzewnego, kwiatowego zapachu. Jest minimalistyczna w swoim designie i doskonale kontrastuje z bogato zdobionym złotymi ornamentami i herbem marki czarnym pudełkiem zewnętrznym. Tworzy najbardziej zmysłową aurę z trzech opisywanych dzisiaj świec i jest też najmniej słodka. Stworzy wspaniałe zapachowe tło dla romantycznej kolacji we dwoje.
165g. w Douglas oraz na www.sisley-paris.pl