ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of September

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of September

Zawsze z atencją wczytuję się w listy od moich czytelników.

W jednym z nich przeczytałem, że w moich podsumowaniach miesiąca można równie wiele dowiedzieć się o perfumach i kosmetykach, co o panującej w danym miesiącu pogodzie. Nigdy nie myślałem o prowadzeniu bloga meteo, ale przyznaję, że pogoda ma ogromny wpływ na to co robię, czego używam i jak się perfumuję. U Was nie?

To napisawszy muszę przyznać, że wrzesień był przepiękny. Mnóstwo słońca, gorących dni, a nawet ciepłych wieczorów. Balkon był więc wciąż w użyciu. Jedyną oznaką jesieni, która w astrologicznej formie zawitała do nas pod koniec miesiąca (uczciłem to nosząc Ombré Leather Toma Forda) były coraz krótsze dni. Trochę to dobre wrażenie pogodowe popsuły ostatnie szarobure dni (rozpoczyna się  okres desperackich poszukiwań ładnego, naturalnego światła do zdjęć) ale i one mają swój urok. Dziś na przykład, w Międzynarodowym Dniu Kawy, siedzę sobie po właściwej stronie okna kawiarni, piję pyszne doppio i zajadam boskie ciasto marchewkowe. Są powody do bycia #jesieniarą!

Świece Coreterno w House of Merlo

Świece Coreterno w House of Merlo

We wrześniu sporo uwagi poświęcałem włosom. W łazience pojawiło się sporo kosmetyków do ich pielęgnacji i układania. O tych, które najbardziej mnie zachwyciły przeczytacie poniżej. Od włosów niedaleko już do brody, a ta obchodziła swoje święto w pierwszą sobotę września (World Beard Day). Z tej właśnie okazji odwiedziłem swojego ulubionego barbera – Pana Maćka – który jak zwykle idealnie ją przyciął i wypielęgnował. We wrześniu obchodziliśmy też Światowy Dzień Urody (09/09). Jeśli dobrze pamiętam leżałem z tej okazji pod jakąś płachtą na twarzy.

Święto Brody w Jet-Set Spa

Święto Brody w Jet-Set Spa

Ważnym wydarzeniem było otwarcie odnowionej Sephora w warszawskim centrum Arkadia. Stworzono tam kącik Wyjątkowych Zapachów gdzie po raz pierwszy w Polsce pojawiła się linia butikowa Bottega Veneta Parco Palladiano, zapachy Maison Margiela, nowa butikowa kolekcja Givenchy: Collection Particulière, niezwykłe flakony Pacollection od Paco Rabanne i zupełnie nowa marka A.M.A. której zapachy nazwano tytułami największych muzycznych hitów. W nowej Sephorze jest też pierwsze w Polsce stanowisko barberskie marki Acqua di Parma (już niedługo z niego skorzystam!), a na zapleczu komfortowy gabinet zabiegowy.

Dwukrotnie odwiedziłem we wrześniu zaprzyjaźnioną perfumerię Galeria Zapachu. Nie muszę chyba dodawać, że za każdym razem wychodziłem stamtąd z flakonem. Tam zawsze można wypatrzeć jakieś perełki. A to Armani Mania, a to Chloé Love, a nawet okryty aurą skandalu Pure Shot od Thierry Muglera. Pewnego wtorkowego wieczoru uczestniczyłem zaś w premierze organizowanej przez markę Chanel. Czemu wieczorową porą? Nie bez przyczyny! Szczegóły poniżej.

Zamaskowany na premierze Chanel

Zamaskowany na premierze Chanel

Jak chyba co miesiąc nie obyło się bez testowania nowości. We wrześniu spłynęło do mnie sporo próbek niszowców – tych rodzimych i zagranicznych. Z przemiłego spotkania z Kubą Pietrynką wyszedłem z próbkami jego dwóch nowych zapachów Eccentricity i Delusion. Na dniach ich oficjalna premiera! Z Londynu przyleciała do mnie próbka nowej olfaktorycznej podróży w jaką zaprasza nas Nick Steward z Gallivant – tym razem do uzbeckiej Bukhary. A gdzie szukał inspiracji do swojego nowego zapachu włoski twórca Meo Fusciuni? W Indiach! A dokładniej w Varanasi. Tak właśnie nazywa się jego premierowa przepełniona animalnymi nutami kompozycja, którą też miałem przyjemność testować we wrześniu. Pewna polska marka przysłała mi nawet prototypy swoich zapachów. Powąchałem je zanim zeszły z linii produkcyjnej! I mówię Wam – są świetne! Co to za marka? Wszystko stanie się jasne w październiku. To jednak nie koniec próbkowych szaleństw: w facebookowym konkursie wygrałem set sampli od Sense Dubai. Przyznaję, że nie miałem jeszcze czasu zawiesić nad nimi nosa, ale przecież przed nami dłuuuuga jesieniozima. Będą jak znalazł.

Długi się ten wstępniak robi, ale - sorry - działo się jeszcze więcej. W telegraficznym skrócie więc… Pastę do zębów Marvis o aromacie kwiatów pomarańczy zamieniłem na jaśminową. Naprawdę niesamowite uczucie mieć jamę ustną pełną tego upojnego kwiecia! Z USA przybyły do mnie w niespodziewanie podwojonej ilości męskie maski w płachcie od Wolf Project. Z pewnością o nich jeszcze usłyszycie. Obskoczyłem premiery w Quality, z których najbardziej przypadła mi do gustu Danzatoria od Carner Barcelona, w House of Merlo totalnie zauroczyła mnie marka Coreterno (świece to kill for!), a w perfumerii Impressium mgiełka do włosów o zapachu Patchouli Intense od Nicolaï. Ten rodzaj produktu do tej pory zarezerwowany był dla pań, ale wiecie co – tę kompozycję chyba sam sobie kupię tak dobrze się spisała testowo na czuprynie i zaroście. Uczestniczyłem w dwóch webinarach urodowych – prezentacji francuskiej marki Phytomer i premierze nowej organicznej linii NuxeBIO. Złożyłem dwa autografy na swojej książce (a myślałem, że to już się skończyło), zjadłem super śniadanie na Pradze Południe w zlokalizowanym tam Waszyngtonie, a nową dostawę łez olibanum z Omanu paliłem na specjalnym węgielku (rewelacyjna technologia!). Kupiłem świetny mebelek na flakony, zaliczyłem koncert Marii Peszek w deszczu i otrzymałem bardzo fajną propozycję współpracy…

Niedzielne śniadanie w “Waszyngtonie”

Niedzielne śniadanie w “Waszyngtonie”

Maski zza Oceanu - Wolf Project

Maski zza Oceanu - Wolf Project

Uff tak, to wszystko zdarzyło się we wrześniu, a przecież jeszcze chodziłem do pracy, napisałem parę recenzji i czasem spałem. Intensywny miesiąc, ale tak właśnie lubię! Przejdźmy jednak do meritum, żeby zaraz nie okazało się, że ogon zaczyna machać psem. Oto moje wrześniowe olśnienia!

20200929_212207-COLLAGE.jpg

Zapach:

We wrześniu bardzo przypadła mi do gustu klasyczna zieleń nowej i bardzo ekologicznej wody Acqua di Parma Colonia Futura. Nie ma w niej – wbrew nazwie - nic futurystycznego, wręcz przeciwnie postrzegam ją jako bardzo tradycyjną wodę kolońską o wyraźnych nutach bergamotki, szałwii, lawendy i wetywerii. Pełną recenzję oraz opis innowacyjnego eco-flakonu przeczytacie tu. Podczas jednej z moich wizyt w Galerii Zapachu mój nos natrafił na wodę Aqua Allegoria Guerlain z 2016 Pera Granita. Te podane w wybitnie letni sposób gruszki zainspirowały mnie do zorganizowania tematycznego tygodnia, który właśnie trwa na CharlieNose. Tygodnia z gruszką oczywiście! W chłodniejsze i bardziej ponure dni pod koniec miesiąca sięgałem z kolei po Ultra Male od Jean Paul Gaultiera, który – nomen omen – również ma w składzie gruszkę, ale dla mnie pachnie wybornym marcepanem. A to jeden z niewielu słodkich smakołyków, na punkcie którego mam prawdziwego świra!

20200929_212251-COLLAGE.jpg

Twarz:

Koniec lata, koniec letniego blasku na twarzy, ale przecież temu zawsze można zaradzić stosując odpowiednie kosmetyki. Po pierwsze regularne złuszczanie, które jest niezbędnym krokiem do starcia szarego, zmęczonego looku z twarzy. We wrześniu sięgałem najczęściej po produkt L’Occitane z ich linii „transformersów” do oczyszczania twarzy, czyli kosmetyków, które w czasie stosowania zmieniają swoją formułę. W 97% naturalny peeling z granatem i zmiękczającym migdałem to krem, który po aplikacji na wilgotną skórę zamienia się w mleczko oraz zmienia kolor z białego na czerwony. Hybrydowa formuła zawiera peelingujące enzymy owocowe oraz pokruszone skorupki migdała. Reszta wrześniowych ulubieńców to armia witaminy C. Na dzień krem SVR z linii Hydracid z 20% zawartością witaminy C i kwasem hialuronowym. Doraźnie maseczka w piance z tej samej serii o działaniu mikrozłuszczającym i rozświetlającym. A na noc świetny koncentrat przeciwzmarszczkowy Kiehl’s z czysta witaminą C. Ten ostatni produkt – Powerful-Strength Line-Reducing Concentrate - można wypróbować kupując na początek małe 15ml opakowanie. U mnie po lecie zawsze czyni cuda! Trzeba jednak pamiętać by trzymać go w ciemnym miejscu.

20200929_212319-COLLAGE.jpg

Body:

Jak wspomniałem we wstępniaku we wrześniu dużo uwagi poświęcałem włosom. Latem polecałem świetny odżywczy szampon dodający objętości z rewelacyjnej linii do włosów i skóry głowy Hair Rituel by Sisley, a już we wrześniu odkryłem kolejne objawienie z tej kolekcji. I również ze słowem volume w tytule. Le Spray Volume to genialny sprzymierzeniec włosów cienkich i pokładających się. W mig dodaje im gęstości i objętości. A wszystko to dzięki wyjątkowemu naturalnemu składowi: ekstrakt z żywicy Boswellia powleka włosy co daje wrażenie ich pogrubienia, a proteiny otrębów ryżowych pomagają oddzielać od siebie włókna włosów co skutecznie przeciwdziała płaskiej fryzurze. No i ten zapach! Zielony, ziołowy, odświeżający! Raz dziennie można go użyć też na suche włosy w celu dodanie fryzurze wigoru. Po lecie zainwestowałem też w odżywkę do włosów, choć nie jest to stały element mojego włosowego rytuału. Skusiła mnie możliwość jest spersonalizowania! Taką opcję znajdziecie w nowej linii holenderskiej marki KeuneYou. Ponad 100 różnych kombinacji pozwala stylistom na dopasowanie szamponu i odżywki do konkretnych potrzeb i właściwości włosów. Ja skorzystałem z dorady salonu przy perfumerii Sopocki Styl gdzie Gosia zmieszała specjalnie dla mnie odżywkę o działaniu odżywiającym i dodającym objętości. Świetnie jej wyszło, bo produkt zupełnie nie obciąża moich włosów, sprawia za to, że są pełne życia i blasku. I do tego pachnie moją ulubioną zieloną figą! Skąd ona to wiedziała??? Poza-włosowo we wrześniu śmigałem codziennie bezalkoholowym dezodorantem w sztyfcie od Recipe for Men. Cóż, robił co miał robić bez żadnego podrażniania, a na plus zapisuję mu ponownie kompozycję zapachową, tym razem z nutami zielonych jabłek, bergamotki, konwalii, jaśminu, brzoskwiń, piżma i cedru. Zadziwiające jak często kieruję się nosem przy wyborze ulubionych kosmetyków!

1601407690281.jpg

Flakon:

Inspiracją dla nowego zapachu jubilerskiego domu Boucheron był naszyjnik w kształcie węża utkanego z diamentów, który Frédéric Boucheron sprezentował w 1888 swojej żonie Gabrielle. W 1968 roku to biżuteryjne dzieło sztuki zainspirowało markę do stworzenia całej kolekcji i nazwania jej Serpent Bohème. Od tego momentu wąż stał się dla Maison Boucheron ochronnym talizmanem i symbolem wiecznej miłości. Do tych właśnie kodów nawiązuje flakon nowej wody perfumowanej, który pod względem designu jest czymś naprawdę zjawiskowym (i totalnie fotogenicznym!). Całe show robi tu stylizowane na łuskę węża tył i boki flakonu. Te misterne grawerowania przepięknie odbijają się w gładkim froncie i grubym szkle dna, które potęguje „łuskowy” efekt. Złota etykieta z nazwą zapachu, złoty korek i bursztynowy płyn perfum dodają całości wyrafinowania, a kontrastowy czarny, satynowy krawat – owinięty wokół szyjki flakonu niczym naszyjnik – wnosi tytułowy element boho. W tym flakonie zachwyca mnie wszystko: kształt, pokryte łuską szkło, odpowiedni ciężar, a nawet odgłos wydawany przez metalowe końcówki krawata gdy biorę go do ręki. Wyrafinowany, ale nie ostentacyjny. Elegancki, ale nie nudny. Idealna oprawa dla tego nowego promiennego, kwiatowego szypru!

20200929_212537-COLLAGE.jpg

Home:

Uwielbiam gdy w domu pięknie pachnie! Lubię też bardzo eksperymentować z różnymi nośnikami zapachu do wnętrz – świece, dyfuzory, spreje, kadzidełka, papier d’arménie, pachnące owale… W tym miesiącu dom perfumowałem czymś zupełnie dla mnie nowym – japońskimi kadzidełkami-zapałkami Hibi, które sprowadziła do Polski perfumeria House of Merlo. Z japońskiego hibi oznacza ‘dzień po dniu’, co odzwierciedla zamysł twórców aby naturalny aromat kadzidełek wprowadzić do swojej codzienności. W chwilach, relaksu, medytacji, odpoczynku lub pracy – kiedykolwiek poczujemy na to ochotę. Marka powstała w 2011 w wyniku współpracy dwóch funkcjonujących od dziesięcioleci tradycyjnych rzemieślniczych przedsięwzięć japońskiej prefektury Hyogo: producenta zapałek z Harimy oraz wytwórcy naturalnych kadzideł z wyspy Awaji. Po trzech latach badań, prób i błędów powstały kadzidełka Hibi – dostatecznie wytrzymałe aby przyjąć formę tradycyjnych zapałek. Każda z nich pali się dokładnie 10 minut uwalniając aromat wyraźny, ale nie męczący. Ja wybrałem na początek dwa kontrastowe zapachy: ciepły, słodki i drzewny Sandalwood oraz odświeżające Yuzu. Na pewno będę chciał jednak spróbować wszystkich, bo bardzo mnie to palenie zapałek wciągnęło!

20200929_212658-COLLAGE.jpg

Event:

Pamiętacie imprezowiczkę Keirę w reklamie Coco Mademoiselle Intense sprzed dwóch lat? Otóż mam wiadomość: Keira w tym roku lubi spędzać wieczory i noce w domu! Jej zapach to Chanel Coco Mademoiselle L'Eau Privée! Powitaliśmy go w połowie września przy szampanie i szachach w apartamencie prezydenckim Hotelu Raffles Europejski. Każdy gość prowadzony był z recepcji do apartamentu przez concierge’a. Na klamce wisiała chanelowska zawieszka z napisem DO NOT DISTURB. Niezwykle przestronny apartament z wbudowanym po środku barem, częścią gabinetową i historycznymi sufitami udekorowano lasem kolorowych balonów. Przy oknie stał stolik z drewnianymi szachami dla chętnych, w gabinecie czekały albumy o marce i jej założyciele oraz pełna linia Coco Mademoiselle, a bar serwował Warsaw Sling, Mohito, Thai Basil Julep i Ginger Mule. Wieczór tradycyjnie uświetnił swoją obecnością ekspert do spraw zapachów Chanel Hervé Barthélémy. Nie omieszkałem uciąć sobie z nim przyjemnej pogawędki o perfumach i nie tylko. Gdy zapadł zmrok zaprezentowano film reklamowy nowej wody – ponownie ku mojej uciesze z Keirą w roli głównej – i rozpylono w powietrzu L’Eau Privée. Olivier Polge wyciszył w niej paczulę dając pole do popisu figlarnemu owocowemu otwarciu, delikatnym płatkom róży i jaśminu i pięknemu piżmowemu woalowi, który aż chciałoby się wziąć w dłonie podobnie jak wielkiej urody flakon z oszronionego, satynowego szkła... Choć do prezydenckiej sypialni nas nie dopuszczono, wieczór z nową wodą Chanel będę przemile wspominał. A nową wodą Coco Mademoiselle, której recenzję możecie przeczytać tu,  uwielbiam skrapiać poduszki przed snem.

20200929_212508-COLLAGE.jpg

Ulubieńcy Be:

Wrześniowa lista Ulubieńców Be jest prawdziwym miodem na moje serce (ale także oczy i nos)! Czemu? Bo niemal każdy z nich był prezentem ode mnie! Be nie szaleje na punkcie masek, pilingów ser i innych koncentratów do pielęgnacji twarzy, ale zawsze pieczołowicie wciera balsam po kąpieli. Tego typu kosmetyki mają więc u nas dużą rotację. Niedawno, nieopodal naszego domu otwarto nową aptekę z całkiem pokaźnym działem kosmetycznym. Na jej półkach znalazła się między innymi pełna oferta naszej ulubionej marki aptecznej – Nuxe. Przy okazji pierwszej wizyty zwróciliśmy uwagę na pokaźny flakon z pompką balsamu do ciała w linii Nuxe Body. Be powąchała i zachwycił ją jego zapach skomponowany z nut migdałów i kwiatów pomarańczy. Nie miała jednak cierpliwości czekać, aż przejrzę wszystkie półki i opuściła lokal mówiąc „do zobaczenia w domu!”. Ja rzeczywiście zmitrężyłem sporo czasu między dermokosmetykami, ale do domu wróciłem z rzeczonym balsamem w bladoróżowym pojemniku. Stworzony jest w 95,7% ze składników pochodzenia naturalnego, bardzo fajnie się wchłania, pięknie pachnie i doskonale nawilża nawet bardzo suchą skórę. Skóra jest zrelaksowana, odżywiona, delikatnie pachnąca i satynowo rozświetlona. Innym kosmetycznym konikiem Be są balsamy do ust. Zużywa je w każdych ilościach! Dlatego jak tylko zauważyłem na półce perfumerii House of Merlo piękne okrągłe metalowe pudełeczka z balsamami do ust portugalskiej marki Benamôr pozostało mi tylko wybrać odpowiedni zapach. Postawiłem na smakowity aromat mlecznego creme brulée i to okazał się być strzał w dziesiątkę. Balsam Nata naładowany jest bogatą mieszanką najlepszych naturalnych składników: masłem shea oraz miksem olejów, w tym drogocennym olejem arganowym. Ultra-aksamitna konsystencja balsamu natychmiast zmiękcza i odżywia usta, chroniąc je przed zewnętrznymi czynnikami atmosferycznymi. Cudownie słodki zapach zamknięty w przeuroczym pudełeczku z motywami Art Déco, któremu trudno się oprzeć! I trzecia rzecz z którą Be na co dzień się nie rozstaje – tusz do rzęs. Ten od nowej w Polsce marki Tarte dostała ode mnie na imieniny. Na rzęsach Be zdał egzamin na 6! Ta kultowa mascara – Lights, Camera, Lashes - dodaje objętości, wydłuża, podkręca oraz pielęgnuje rzęsy. W jej skład wchodzą otręby ryżowe, prowitamina B5 oraz estry oliwek, które działają zmiękczająco oraz odżywczo na rzęsy. Szczoteczka magniLASH 360 dokładnie rozdziela rzęsy, a nałożony tusz utrzymuje się bez rozmazywania przez cały dzień. Be rzadko chwali inne mascary oprócz swojego ulubionego Bourjois, ale o tuszu Tarte wypowiedziała się entuzjastycznie przynajmniej dwa razy. A czym najczęściej Be pachniała we wrześniu? Na przekór lansowanej przez Chanel prywatności i ciszy imprezową wersją Coco Mademoiselle – Eau de Parfum Intense! Ta kompozycja z celowo przedawkowaną paczulą i orientalną wanilią jest wprost wymarzona do noszenia jesienią. I choć nie była ona stricte prezentem, to również ja przyniosłem ją do naszego domu (jak zresztą 95% wszystkich kosmetyków). Ku obopólnej przyjemności!

GDZIE TO ZNALEŹĆ:

Acqua di Parma – Sephora

Jean Paul Gaultier – Sephora, Douglas

Guerlain, Pera Granita – www.galeria-zapachu.pl

SVR – apteki

Kiehl’s – www.kiehls.pl / Douglas

L’Occitane en Provence – https://pl.loccitane.com/  / salony firmowe

Hair Rituel by Sisley – Sephora i Douglas

Keune – www.sopockistyl.pl

Recipe for Men – Mon Credo

Boucheron – Douglas

Hibi – www.houseofmerlo.pl

Chanel – Sephora, Douglas, butik Chanel w Galerii Mokotów

Nuxe – apteki

Benamôr – www.houseofmerlo.pl

Tarte - Sephora

*TYDZIEŃ Z JEDNYM SKŁADNIKIEM* - Gruszka

*TYDZIEŃ Z JEDNYM SKŁADNIKIEM* - Gruszka

*RECENZJA* - Chloé Rose Tangerine

*RECENZJA* - Chloé Rose Tangerine