ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of April

*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of April

Kwiecień był iście przysłowiowy – 1 dnia miesiąca brnąłem w śniegu przez ul. Lwowską, ostatniego podziwiałem magnolie w samej koszuli na Bemowie. Wszystkie pogody świata, słoneczna, ale chłodna Wielkanoc, magnoliowe szaleństwo, Perfumeryjne Spacerro po Warszawie i wspaniałe warsztaty – w kwietniu tak wiele się działo!

Zaczęło się od hucznych urodzin w Bless Me Institute przy rzeczonej powyżej Lwowskiej. Stworzone przez Anetę Kolendo-Borowską miejsce (a wcześniej marka Bless Me Cosmetics) bardzo mnie przekonuje. Nic więc dziwnego, że pod koniec miesiąca pojawiłem się tam ponownie - tym razem nie na tort i szampana, a na autorski rytuał na twarz. O szczegółach przeczytacie poniżej.

W kwietniu sporo szlajałem się po perfumeriach. Jednego dnia odwiedziłem ich aż osiem! Wtedy to w jednej z nich spersonalizowano mi etui na nowy zapach, który kupiłem pod wpływem promocyjnego impulsu. Mowa o pachnącym dla mnie herbatką Earl Grey Bergamote Soleil Atelier Cologne. W całkiem sporą ilość zapachowych miejsc zajrzałem też innego kwietniowego dnia kiedy to z przyjaciółmi odbyłem 4 Perfumowe Spacerro po Warszawie. Przy okazji tych spotkań zawsze przeplatają się wyborne zapachy, wykwintne smaki i wartościowe rozmowy.

W inny weekend odwiedziłem warszawskie Ekocuda gdzie poznałem nową markę dla mężczyzn Kovalite. Aktualnie testuję ich trzy premierowe produkty, za którymi stoi idea odstresowania skóry na dwóch poziomach. Nie wykluczone, że któryś z nich znajdzie się w kolejnych Ulubieńcach Miesiąca. Na targach zaciekawiło mnie też czarne mydło marokańskie, kosmetyki z różnych odmian bananów i oferta marki D’Alchemy, którą nie wiem dlaczego postrzegałem dotąd jako markę zagraniczną. Do domu przyniosłem pięknie podaną w betonie świecę ‘Bielsza nie będzie’ (biała herbata i biały pieprz) podwarszawskiej pracowni Friga.

Mydło marokańskie ma postać gęstej, żelowej pasty, ale w kwietniu używałem też sporo tradycyjnych mydeł w kostce, zainspirowany rytuałem porannej czystości przywołanym nową kolekcją Serge’a Lutensa – Matin Lutens. Lubię zapach mydła i lubię mydlane nuty w perfumach. Prym wiodą oczywiście kreacje Chanel, ale także piękne ujęcie piany mydlanej w Exit The King Etat Libre d’Orange.

Dwukrotnie odwiedziłem w kwietniu butik Hermès – raz podczas wspomnianego już Spacerro, drugi czekając na Be, która pracuje w tym samym budynku. To jedyna okazja kiedy nie wkurzam się gdy jest spóźniona. Hermès zawsze mnie przygarnie, a tam bez końca mogę wąchać ich butikową kolekcję Hermessence i wpatrywać w bajeczne wzory chust i apaszek. Niedawno pojawiła się tam też bardzo kolorowa kolekcja makijażu… Kolorowo i kwiatowo było w kwietniu również w butiku Dior. Wszystko za sprawą współpracy marki z japońskim artystą Azuma Makoto. Stworzył on 8 wyjątkowych kwiatowych rzeźb zainspirowanych wybranymi zapachami z butikowej kolekcji Christian Dior. Ich ogromne fotografie można podziwiać w butiku w Galerii Mokotów.

Artystycznie i z perfumowej inspiracji wyżyła się też moja znajoma-sąsiadka, wielce uzdolniona rysowniczka – Katarzyna Radzka. Otrzymałem od niej uroczy obrazek kawą malowany, a przedstawiający jeden z moich ulubionych zapachów Thierry Muglera – A*Men Pure Tonka. Czy jest w nim nuta kawy? Oczywiście! Jedna z najfajniejszych jakie znam!

Co tam jeszcze w kwietniu porabiałem? Ano denkowałem! Testy w konkursie Love Cosmetics Awards przybrały na intensywności, sporo kosmetyków wykończyłem, inne wprowadziłem do swojej urodowej rutyny. Jakie marki najczęściej przewijały się w mojej pielęgnacji? Bless Me Cosmetics, True, Yope i Clochee. Szczególnie koncentrowałem się na pielęgnacji tzw. Strefy Y - czyli szyi, brody i policzków. Wklepywałem w ten obszar kremy, kładłem maski, masowałem rolerem. Odbyły się też pierwsze obrady konkursowego jury. Zebraliśmy się w pięknych wnętrzach restauracji Strefa przy Próżnej. Dysputy kosmetyczne przebiegały w klimacie nader przyjaznym i smakowitym. A wszystko to miało miejsce w Dniu Ziemi. Pamiętam, że nosiłem wtedy przepiękną ziemisto-drzewną wetywerię od Chanel czyli Sycomore.

W Wielkanoc postawiłem natomiast na klimaty zielone. Na świąteczny weekend zabrałem ze sobą nowe liściaste Declaration Haute Fraicheur, rozmarynowe Luxuriance Cartiera i absyntowe Bel Absinthe Roos & Roos.

Rozpocząłem wspaniałą przygodę z perfumeryjnymi składnikami dzięki zaproszeniu na autorskie warsztaty Behind The Scents, o których więcej przeczytacie poniżej. Za mną już dwa czwartkowe spotkania, przede mną jeszcze trzy. Genialne doświadczenie!

I jeszcze słowo o kwietniowych smakołykach. Przepyszne śniadanie zjedliśmy w otwartej niedaleko od nas piekarni Chaud Pain. Dobra zupa cebulowa trafiła mi się w Bistro Pierre przy Pl. Trzech Krzyży, a kolejnego dnia pałaszowałem jeszcze lepszą czosnkową w czeskiej gospodzie przy Pięknej. A gdzie spijałem dobrą kwietniową kawę. Tradycyjnie w częstochowskiej Strzykawie (zmienili tam wystrój i jest git!) oraz w Kremie na Śniadeckich. Wróciłem tu po latach i przypomniałem sobie jak bardzo lubię to małe miejsce. W klimacie słodyczy absolutnie polecam eklerownię Eklery&Wino przy Kruczej. Nie przejecie się, ale oczy z pewnością nakarmicie pięknem!

A teraz zachęcam już do lektury dalszej części wpisu gdzie poznacie moich i Be ulubieńców tego kapryśnego, a jednak pięknego miesiąca.

P.S. A w maju czekam już bardzo, bardzo na nową różaną premierę w chanelowskiej letniej linii Les Eaux de Chanel – Paris-Paris…

 

ZAPACH:

 

Podczas jednej z moich kwietniowych wycieczek po perfumeriach zawitałem do House of Merlo przy Mokotowskiej. Zawsze lubię wąchać tu nowości, m.in. pochodzącej z Belgii marki Les Soeurs de Noé. W tym miesiącu była to kompozycja Nomad Soul z naczelną nutą ambrowo-pikantnej róży. Zrobiłem małe zakupy, a właścicielka wrzuciła mi do torby spryskaną tym zapachem kartkę firmową. W samochodzie aromat ten uwolnił takie piękno, że nie mogłem o niczym innym myśleć. Sprawdźcie ten zapach jeśli jesteście fanami róży i w ogóle całą markę, bo jest tego naprawdę warta! Podczas wizyty w butiku Estée Lauder otrzymałem natomiast próbki trzech zapachów z ich debiutującej w ubiegłym roku kolekcji butikowej. Przetestowałem Tender Light, Blushing Sands i Radiant Mirage. Wszystkie mi się spodobały, ale ten ostatni totalnie zawrócił w głowie. Do tego stopnia, że dwa tygodnie później (pod wpływem promocji w Douglas) piękny 40 ml flakonik tego pachnidła utkanego z jaśminu, pięknej paczuli i sandałowca znalazł się już u mnie w domu. Jak się okazało po kilku dniach zapach zyskał również uznanie Be. Trzeci zapachowy ulubieniec kwietnia wyczarował w mojej głowie piękne wspomnienie. Burberry Her EDT to aromat autentycznego, znanego sprzed lat zielonego jabłuszka – trochę kwaśnego, trochę słodkiego i bez ani grama jabłka w oficjalnym spisie nut. Brawo Panie Kurkdjian!

 

TWARZ:

Z nadejściem wiosny, muska nas coraz więcej promieni słonecznych, co nie zawsze jest dobre dla naszej skóry. Zdając sobie z tego sprawę, totalnie nie znoszę używać filtrów w mieście. Nie znoszę, ale się zmuszam, a z Algodrops od Sensum Mare przychodzi mi to o wiele łatwiej. Ten wszechstronnie chroniący preparat nie bieli mojej skóry, pozwala jej oddychać i nie zatyka porów. Posiada wysoki filtr 50 i chyba  w końcu się nauczyłem ile należy go nakładać i w jakiej kolejności. A! I pamiętam też, żeby nie zapominać o uszach! W końcu tam też jest skóra. Twarz i szyję myłem z przyjemnością wspomnianym już czarnym mydłem marokańskim używanym tam w tradycyjnym rytuale Hammam. Jest to produkt w pełni naturalny, bogaty w witaminę E i minerały i mający działanie lekko złuszczające. Najlepiej sprawdziło mi się do mycia brody i skóry pod nią przed goleniem. Wybrałem mydło o zapachu Petitgrain, ale produkt i tak pachnie swoim własnym aromatem. Albo się go lubi, albo nie. Mi nie przeszkadza. Po wymyciu na twarz kładłem rano i wieczorem serum z nowej linii do pielęgnacji twarzy YopeC-Kick. Świetny, lekki, rozpromieniający cerę kosmetyk z witaminą C i śliwką Kakadu. Szkoda tylko, że tak szybko się skończył… Chyba powtórzę!

 

BODY:

„Likwidujemy Salon Douglas. Totalna Wyprzedaż!” – przeczytałem w SMS-ie pewnego kwietniowego poranka. No to oczywiście poleciałem… trzy dni później, nie zastając już bynajmniej żadnych szalonych okazji. Skoro już tam jednak dotarłem, musiałem sobie coś kupić (wiem, głupie, ale that’s me). Padło na kremik do rąk o zapachu kwiatu pomarańczy francuskiej marki Panier des Sens. Jest to 1786 krem do rąk, który trafił do mojej torby, ale nie żałuję, bo zapach ma przepiękny, a i sam preparat bardzo dobrze robi dłoniom. No i cenę dobrą miał! Chyba wspominałem już parę razy, że mycie głowy jest dla mnie nie tylko czynnością higienicznie-kosmetyczną, ale również terapeutyczną. Ma moc zmywania z głowy problemów, czarnych myśli i innych baboków. Dlatego tak dużą wagę przykładam do dobrej jakości szamponu. W kwietniu poznałem profesjonalne szampony amerykańskiej marki Redkens z linii dla mężczyzn Brews. Nazwa nie bez kozery, bo szampony podane są w butelkach przypominających te od piwa (w domu dwa razu się zdziwiono, że piję w łazience!). Bardzo przypadł mi do gustu ten chłodzący z miętą. Uwielbiam ten efekt! Drugi to produkt 3-w-1 – szampon, odżywka i żel do mycia całego ciała. Świetny świeży zapach, formuła przystosowana do częstego mycia no i idealna na wyjazdy. Co ciekawe wszystkie produkty w linii Redken Brews (są tu też rzeczy do stylingu włosów i brody) zawierają ekstrakt ze słodu piwnego. Ręce nakremowane, włosy i ciało odświeżone, czas na zęby! Tu sprawdziła mi się szalenie pasta nowej polskiej marki You&You! Dała mi efekt DO-KŁA-DNIE domytych zębów, co nie zawsze się zdarza przy innych pastach. Produkt You&You zapewnia lekkie wybielanie i kompleksową ochronę. Pozostawia długo utrzymującą się w ustach świeżość i zapakowano ją w eko-tubkę. Zawiera fluor – informuję, bo wiem, że niektórzy go unikają.

 

BRODA:

 Z opisywanym w kategorii BRODA kwietniowym produktem wiążę się anegdotka o charakterze rodzinno-detektywistycznym. Nowe olejowe serum przyśpieszające porost brody Unit4Men otrzymałem na początku miesiąca i zacząłem sumiennie stosować zaciekawiony nieczęsto spotykanym charakterem produktu. Nowe serum to bardzo lekki olejek z gamy Amber&Vanilla. Ten zapach wydawał mi się kiedyś zbyt mocny i słodki, ale teraz (może zmieniono nieznacznie jego formułę) absolutnie mnie uwodzi. Nie jest wcale za słodki, wyczuwam za to w nim piękne szafranowe nuty. Koniec zapachowej dygresji. No więc zacząłem sumiennie używać, po czym pewnego dnia serum… zaginęło. Zniknęło, przepadło, diabeł ogonem przykrył. Nigdy go z domu nie wynosiłem, więc kosmetyk musiał być gdzieś tu. Przetrząsnąłem wszystkie miejsca, w których mam kosmetyki, wszystkie torby, wszystkie kosmetyczki, wszystkie kieszenie wszystkich szlafroków. Nigdzie nie znalazłem! Podejrzenia padały na każdego domownika włączając w to kota. Wyjeżdżaliśmy akurat na Wielkanoc, postanowiłem więc odpuścić poszukiwania. I jak to zwykle bywa  (tak, tak gdy odpuszczasz problem, często rozwiązanie samo niespodziewanie się pojawia) po powrocie serum znalazło się w szufladce… z kosmetykami do makijażu Be. Nie wnikałem czemu. Cieszyłem się, że mogę powrócić do jego stosowania. Kosmetyk stworzono w 92% ze składników pochodzenia naturalnego. Innowacyjnym połączeniem składników aktywnie pobudzających cebulki włosa jest tu Lakesis pozyskiwany z żywicy greckiego drzewa Pistacia lentiscus, koncentrat oleju Sapote pochodzącego z Dominikany oraz ekstrakt z alg Nannochloropsis oceanica. Olejek bardzo ładnie się wchłania w skórę i zarost. Uwielbiam wykonywać nim dłuższy masaż brody przed snem. Ze względu na przerwę w stosowaniu nie potrafię stwierdzić czy rzeczywiście zagęszcza brodę, ale pokładam w nim duże nadzieje. Producent zapewnia, że efekty widoczne są po 4 tygodniach stosowania serum rano i wieczorem. Kosmetyk zaopatrzony jest w pompkę.



FLAKON:

 W uznanej przez perfumoholików skórzanej linii Cuirs Nomade paryskiej marki Memo pojawiła się w kwietniu kolejna propozycja – Skóra Iberyjska! Flakony tej marki zawsze przykuwały moje oko. Są proste i piękne! Idealne połączenie. Pamiętam tańczące ptaki na flakonie zapachu Argentina, klify na kompozycji Corfu i niesamowitego smoka na metalowej etykiecie Zimowego Pałacu. Miałem okazję przetestować już Iberian Leather i mam o niej bardzo dobre zdanie. To skóra klasyczna, elegancka, dostojna. Przeplatają się w niej nuty kwiatowe, przyprawowe, drzewne i waniliowe. Na przepięknej grafice umieszczonej na flakonie widnieje stojący iberyjski lew zaczerpnięty z hiszpańskiego herbu. Symbolizujący takie wartości jak odwaga, królewskość i szlachetność zwierz, idealnie oddaje charakter nowego zapachu. Jak dopowiadają twórcy - „król wszystkich zwierząt dla skóry wszystkich skór”. Nic dodać nic ująć!



ZABIEG:

 Autorski rytuał na twarz w Bless Me Institute rozpoczyna się od długiej rozmowy przy filiżance kannabisowego naparu. To pierwszy krok do zrelaksowania. Następnym jest przejście do ciekawie urządzonego w stylu retro pokoju zabiegowego i przykrycie delikwenta obciążeniową kołdrą. Tworzy ona wokół ciała swoisty kokon, który sprawił, że totalnie zapadłem się w siebie. Aneta oczyściła mi twarz i szyję, po czym wykonała żmudny, ale jakże ważny drenaż limfatyczny. Milimetr po milimetrze usuwała ręcznie zastaną pod skórą limfę, która tak często odpowiada za efekt opuchniętej twarzy. Po masażu manualnym przyszła kolei na potraktowanie szyi, twarzy, a nawet skóry głowy autorską płytką gua sha z kamienia bian. To unikalne akcesorium zostało zaprojektowane tak, że każda z jego 7 krawędzi odpowiedzialna jest za inny etap masażu lub automasażu. Bless Bian liftinguje, poprawia owal twarzy, pobudza krążenie krwi i limfy, redukuje obrzęki, zamyka pory, ma działanie przeciwzmarszczkowe, poprawia elastyczność skóry i przywraca jej blask, redukuje cienie pod oczami, rozluźnia mięśnie twarzy, unosi owal twarzy i opadające łuki brwiowe, a także konturuje kości policzkowe. Kolejnym etapem rytuału był masaż dwoma znanymi mi już dobrze złotymi rolerami PRO. Ich zimno czyni cuda o poranku o czym nie raz już się przekonałem w domu. Cały rytuał trwa pełną godzinę i łączy elementy ajurwedy, akupresury, drenażu limfatycznego i aromaterapii. Towarzyszy mu pobudzający zapach toniku nawilżająco-kojącego Mystic Mist, który rozpylany jest na początku i na końcu zabiegu. W trakcie wykorzystywane są oleje, esencje i kremy Bless Me Cosmetics. Autorski rytuał w Bless Me Institute to nie tylko doskonały relaks (tak, odleciałem w połowie), ale i fantastyczny trening dla skóry i mięśni twarzy. Poczułem po nim, że każdy jej centymetr dostał zdrowy wycisk!



ŚWIECA:

 Na fali promocji na markę Atelier Cologne w sklepie Notino zakupiłem nie tylko flakonik Bergamote Soleil, ale i świecę zapachową tej marki. Wybór padł na Orange Toscana reklamowaną jako ‘przyjazny vibe toskańskiej willi’. W ciemnoturkusowym szklanym flakoniku zmieszano żywe nuty pomarańczy, z zielonym brzmieniem geranium i pudrowym akordem fasoli tonka. Świeca doskonale perfumuje wnętrze, a paliłem ją w dużym pomieszczeniu w domu u rodziców. Jest dość mocno wyczuwalna, szczególnie po długim paleniu. Orange Toscana to świecowy odpowiednik klasycznego zapachu marki Orange Sanguine. Jeśli więc lubicie tę kompozycję, pokochacie też i świecę Orange Toscana. Doskonale tworzy aurę pomarańczowego gaju w domu. Na lato będzie jak znalazł!. P.S. Mało widocznym, ale dla mnie ważnym elementem designu świecy są ‘porozrzucane litery” układające się w nazwę. Mój ulubiony dekoracyjny motyw znany z flakonów wód Atelier Cologne!



 

EVENT:

Jeszcze w marcu otrzymałem zaproszenie na perfumeryjne warsztaty pod tytułem Behind The Scents. Organizatorką jest francuska perfumiarka mieszkająca i tworząca w Berlinie Marie Le Febvre. Marie stworzyła swoją własną markę perfum Urban Scents, ale ma też ambicje edukatorskie czego efektem ten właśnie cykl warsztatów. Na początku kwietnia otrzymałem paczkę z Berlina, w którym znajdowały się bloterki i pudełko z 50 esencjami i molekułami wykorzystywanymi przez perfumiarzy. Pierwsze spotkanie miało miejsce 21 kwietnia na platformie ZOOM. Przez półtorej godziny, wraz z innymi pasjonatami perfum z różnych krajów, wąchaliśmy razem pierwsze dziesięć składników z pudełka. Wąchamy je w ciemno, każda buteleczka jest ponumerowana i podpisana, ale nazwa zaklejona jest niebieską taśmą. Bardzo ciekawe doświadczenie poznawcze i sprawdzenie własnego nosa i jego przyzwyczajeń. Wąchamy esencje naturalne i syntetyczne molekuły. Często obok siebie. W ten sposób możemy poczuć różnicę między np. absolutem wanilii z Madagaskaru (coś pięknego!) z waniliną (coś mega nudnego). Wąchanie poprzetykane jest opowieściami Marie na różne tematy: procesu tworzenia, rodzin perfumeryjnych, cen składników, regulacji IFRA, itd. Poznajemy też zapachy stworzone w ramach Urban Scents przez Marie. Pokazuje nam to fajnie przełożenie pojedynczych składników na pełne kompozycje. A same zapachy Urban Scents bardzo zacne! Można zamówić discovery set! Polecam!

 

READ:

 

Czarna porzeczka to jedna z moich najukochańszych nut w perfumach. Nie wiem dlaczego zeszyt z serii NEZ + LMR the naturals notebook na temat tego właśnie składnika trafił dopiero teraz na moją biblioteczkę. Ważne jednak, że trafił i jak zwykle wiele się z niego dowiedziałem. Przede wszystkim to, że zarówno konkret (uzyskiwany metodą lotnej ekstrakcji z użyciem rozpuszczalnika) jak i absolut czarnej porzeczki (uzyskiwany metodą destylacji molekularnej) otrzymuje się nie z owoców, czy też gałązek ani liści rośliny, a z jej pączków! Tylko i wyłącznie. Ciekawostką jest także to, że głównym obszarem upraw czarnej porzeczki dla celów perfumeryjnych jest francuska Burgundia, Mołdawia, Tasmania i… środkowo-wschodnia Polska (łódzkie, mazowieckie i okolice Lublina). W zeszycie przedstawiono tradycyjnie drzewo genealogiczne rodziny zapachowej z tym składnikiem. Okazuje się, że wszystko zaczęło się od Chamade Guerlaina w 1969 roku. Wymieniono tu wiele z moich ukochanych zapachów: Dune, L’Ombre dans L’Eau, Eau d’Orange Vert, In Love Again, Opium por Homme, Sublime Balkiss, Enchanted Forest, Si, Rose Ikebana, Eau de Rhubarbe Ecarlate, Galope d’Hermès. O swoich doświadczeniach z nutą czarnej porzeczki w swojej pracy opowiadają zaś Loc Dong, Christine Nagel i Juliette Karagueuzoglou.



ULUBIEŃCY BE:

 Nieczęsto, ale zdarza się, że nasi ulubieńcy (moi i Be) się pokrywają. Wspomniałem już dziś o naszej wspólnej sympatii do Radiant Mirage Estée Lauder, razem doskonale używa się nam kosmetyków SVR, oboje zapałaliśmy też miłością do męskiego premierowego zapachu Moncler. Be polubiła także jego damską wariację. Ukryty w podobnym, metalicznym flakonie skrywa w sobie jednak zgoła inną kompozycję. Moncler pour Femme to głównie wanilia, nuty pudrowe i akord… płatków śniegu. Wcale mnie nie dziwi, że ten zapach przypadł Be do gustu. Jest według mnie dość podobny do lubianego kiedyś przez nią złotego Emporio Armani She. W pielęgnacji Be doceniła w kwietniu lipidową maskę na noc od Dermiki (ten składnik już nie pierwszy raz sprawdza się na jej suchej skórze) i serum przeciwstarzeniowe Algorich Sensum Mare. Ten ostatni produkt dedykowany jest cerom suchym i bardzo suchym, dlatego idealnie gasi pragnienie skóry Be. Doskonałe nawilżenie i ukojenie to pierwsze co dało się zauważyć przy stosowaniu serum. Na efekty przeciwzmarszczkowe i liftingujące przyjdzie nam pewnie jeszcze poczekać. I na koniec kropla koloru czyli makijaż. Tu Be wychwaliła bardzo nowe błyszczyki marki Miya Cosmetics - myLIPgloss. Ich naturalna, lekka formuła nie obciąża ani nie wysusza ust. Nadaje im za to całkiem nasycony kolor i efekt lśniących, wilgotnych ust. Be najbardziej lubi używać najmocniejszego odcienia - Dusty Rose.

 

GDZIE TEGO SZUKAĆ?

Les Soeurs de Noé – House of Merlo

Estee Lauder Luxury Fragrance Collection – Douglas, butik firmowy

Burberry – Sephora, Douglas

Yope – www.yope.me

Petitgrain Black Soap – www.avant-gardiste.eu

You & You – www.youandyou.eu

Redkens Brew – salony fryzjerskie i barberskie, oraz www.friser.pl i www.hairstore.pl

Panier Des Sens – Douglas

Sensum Mare – www.sensummare.pl

Unit4Men – www.unit4men.pl

Memo Paris – Quality Missala

Urban Scents – www.urbanscents.de

Moncler – Douglas

Dermika – Superpharm, Notino, Hebe

Atelier Cologne – Notino

Miya Cosmetics – www.miyacosmetics.com

 

 

*RECENZJA* - Byredo, De Los Santos

*RECENZJA* - Byredo, De Los Santos

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Cacharel, LouLou

*PAMIĘTNIK CHARLIEGO* - Cacharel, LouLou