*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* Best of June
O ile maj był zimnym majem, o tyle o czerwcu bez dwóch zdań można powiedzieć, że był afrykański.
Uff mogłoby wystarczyć za jego podsumowanie.
Tym samym nie mieliśmy znowu wiosny w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Szkoda, bo bardzo lubię, ale taki mamy klimat i trzeba sobie jakoś radzić. Jak sobie radziłem? O kosmetykach i perfumach przeczytacie zaraz poniżej, a poza tym snułem się po centrach handlowych, które stały się świątyniami klimatyzacji lub przesiadywałem w schłodzonej pracy. Piłem hektolitry cold brew na lodzie na zmianę z espresso tonic oraz nie rozstawałem się z moją butelką Bkr, w której zawsze noszę wodę, a to z kroplą cytryny, a to z liściem mięty, a to z kilkoma ziarnkami soli. Udało mi się też dwa razy być w czerwcu nad wodą – raz nad morzem, raz nad jeziorem – i oba te wypady były wspaniałymi oddechami od skwierczącego rozgrzanym betonem miasta.
W upale wszystko czego używam musi być lekkie, transparentne i odświeżające. Jedyną frywolność na jaką sobie pozwalam jest owocowość. Objadałem się czereśniami i porzeczkami, a i owocowych nut nie zabrakło w moich czerwcowych wyborach. Zobaczcie po co najczęściej sięgałem i co mnie (i nie tylko mnie) zachwycało w upalnym czerwcu.
W zapachach dominowały u mnie letnie już evergreeny – sól, zmrożone owoce, cytrusy, mięta i zielona herbata. Na co dzień często stosowałem zapach-tło w postaci tegorocznej limitowanej edycji CK One Summer. To bardzo prosta kompozycja i to w upałach przekraczających 30 stopni bardzo w niej ceniłem. Ozoniczno-morskie otwarcie, bardzo fajna nuta zielonej herbaty i leciutko drzewna baza. Nic więcej z rana nie było mi potrzebne. Na fali sentymentów sięgnąłem też kilkukrotnie po moją ulubioną letnią kompozycję marki Dior – Higher. Zakochałem się w niej tuż po jej premierze w roku 2001. Zużyłem wtedy dwa lub trzy biało-srebrne flakony. W ubiegłym roku powróciłem do zapachu, który teraz oferowany jest we flakonie przeźroczystym i nadal genialnie się sprawdza w upały. Jego moc tkwi w koktajlu zmrożonej gruszki i zielonej bazylii. Świeżo i niebanalnie. Jak letni sorbet. O tym, że kocham sól w perfumach mam nadzieje większość już z was wie. Nie zdziwicie się pewnie, że z nadejściem gorących dni wyciągnąłem zapach, który dwa lata temu sam skomponowałem w butiku Mo61, a który na morskiej soli właśnie stoi. W głowie świeży kaktus, w sercu całe morze soli (świetny mają ten akord!), a w bazie uziemiający kaszmeran. Genialna trwałość na mojej skórze i bardzo dobra projekcja. Nazwałem go Fizz, bo jest dla mnie lekko musujący. Stosuję jako zapach główny lub do podbijania słonością innych letnich zapachów.
Na twarz w czerwcu najchętniej nakładałem nowość zaprezentowaną na zielonej konferencji Garnier w praskim Koneserze – przeźroczysty, nawilżający żel Hyaluronic Aloe Jelly. To kosmetyk mega prosty, ale na upały wręcz wymarzony, bo aloes ma świetne właściwości chłodzące i uspokajające. Drugi składnik – kwas hialuronowy świetnie natomiast nawilża. Trzymam ten żel w lodówce, co intensyfikuje wrażenie odświeżenia przy aplikacji. Totalnie szybko się wchłania i nie pozostawia śladu na skórze. Myślę, że pokochają go osoby ze skórą normalną i mieszaną, a jestem wręcz pewny, że przypadnie szczególnie do gustu facetom. Po nałożeniu żelu i kremu z filtrem słonecznym (o nim przeczytacie w sekcji BODY), a czasem i bronzera, spryskiwałem sumiennie twarz mgiełką nawilżająco-ochronną z nowej miejskiej linii Diamond Cocoon hiszpańskiej marki Natura Bissé. Ta mikromgiełka to tarcza ochronna przed zanieczyszczeniami współczesnego świata. Ultimate Shield tworzy ochronny płaszcz, który zapobiega przywieraniu do skóry cząsteczek zanieczyszczeń i uszkodzeniom, jakie powodują na skórze, oraz zachowuje w dobrej kondycji naturalną ochronną barierę skórną. Często spryskiwałem mgiełką twarz w ciągu dnia dla odświeżenia. A co dawało mi totalną przyjemność? Nowe owocowe duo do ust od L’Occitane en Provence. Żelowy peeling o smaku figi i chłodzący mocno odżywczy balsam ochronny Multi-Baume Délicieux. Ich się chce ciągle używać, a nawet jeść! Uzależniają!
W upały trudno oszczędzać na kąpielach i prysznicach. To one dawały wytchnienie po parnych dniach. No może trochę zaoszczędziłem pławiąc się głównie w zimnej wodzie. A co mi towarzyszyło w kąpieli? Moje zupełnie przypadkowe odkrycie w Sephora – żel pod prysznic i do kąpieli Moonlight Swim! Jego chłodny, słono-morski zapach dawał mi ukojenie i relaks. I przyznam się, że nie żałowałem sobie go, bo tak trudno zrobić dobry morski zapach, który nie trąci aromatem rodem z kostki do WC. A im się udało! W czerwcu (przy nieocenionej pomocy rodziny) zużyłem całą 250ml kapsułę! (ale już się zaopatrzyłem w peeling z tej samej linii zapachowej) A skoro o ścieraniu mowa, to skusiłem się też w tym miesiącu na nowość polskiej marki Glov przeznaczoną specjalnie dla facetów. Czarna rękawica Glov Man jest wykonana w 90% z włókna bambusowego i służy do mycia i peelingowania męskiej skóry. Jest ostra, ale w granicach zdrowego rozsądku. Uwielbiam uczucie po wyszorowaniu nią całego ciała. Skóra nabiera życia, jest lekko zaczerwieniona, lepiej wchłania balsamy, a na drugi dzień odwdzięcza się gładkością i zdrowym blaskiem. Rękawicę można stosować z żelem lub sama wodą. Latem regularnie stosowana pozwoli osiągnąć ładniejszą, bardziej jednolitą opaleniznę. Na koniec dwóch zawodników do zadań specjalnych, bez których długi weekend nad jeziorem i palące słońcem warszawskie dni mogłyby okazać się totalną torturą. Oboje pochodzą ze stajni francuskiej marki aptecznej SVR. Jeden służy do ochrony słonecznej, drugi łagodzi wszelkie dolegliwości skórne (podrażnienia, zaczerwienienia, ugryzienia). Fluid Sun Secure 50+ ma dwie cechy: invisible finish (zero pozostałości na skórze) i dry touch (zero tłustości). To naprawdę rzadko się zdarza przy preparatach o tak wysokim SPF. Cicavit +, z kolei, to krem kojąco-regenerujący, który 7-krotnie szybciej goi skórę od innych, np. posłonecznych, emulsji. Przetestowany po nadmiernej ekspozycji na słońce, po ugryzieniach komarów (cały mazurki team testował) i na nadmierne przesuszenie. Dodam, że oba kosmetyki bardzo ładnie pachną (niektórzy twierdzą, że to maciejka), a już teraz pojawiły się w jednym połączonym preparacie Cicavit+ Creme SPF50+. Mam i będę używał w lipcu!
Mogłoby się wydawać, że nakładanie na siebie masła w 30 stopniowym skwarze to aberracja, ale w przypadku tego preparatu tak nie jest! Masło do brody włoskiej marki DEPOT The Male Tools & Co. to lekki balsam do zarostu o świetnym cytrusowo-korzennym zapachu i doskonałym składzie. Zawiera zmiękczające masło shea i szereg odżywczych olejków (kokosowy, migdałowy, jojoba, słonecznikowy, arganowy), a także ekstrakt z liści czarnej herbaty (antyoksydant) i witaminę E. Odżywia, zmiękcza, lekko nabłyszcza i oferuje lekką moc ułożenia. To nie pierwszy produkt marki, którego używam (a jest ich w ofercie mnóstwo) i po raz kolejny jestem bardzo zadowolony. Kosmetyki DEPOT cenię też za czysty, męski design. Masło do brody w metalowym pudełeczku często ląduje w mojej torbie wyjazdowej.
Ukochany Sopot, ukochane towarzystwo, morze, a do tego niezliczone zapachy i wspaniali ludzie – pasjonaci perfum – czego można chcieć więcej!? Taki weekend przydarzył mi się w połowie czerwca kiedy to na zaproszenie Perfumerii Sopocki Styl uczestniczyłem w oficjalnym otwarciu ich nowego konceptu – Laboratorium Zapachu. To miejsce jest wpisane w krajobraz Sopotu, dokładnie tak, jak jego słynne molo. Jedna z pierwszych luksusowych perfumerii w Polsce, dziś oferująca bogactwo i artyzm marek niszowych, pielęgnację z najwyższej półki, a także Day Spa i salon fryzjerski. Ale tej rodzinnej firmie nigdy nie jest mało. Laboratorium Zapachu to nowy rozdział w ich pachnącej historii. Pod czujnym okiem, a raczej nosem, rezydującego tu znawcy zapachów, o jakże wiele mówiącym pseudonimie Vetiver, każdy może w Laboratorium skomponować swój własny zapach, korzystając z około 140 zgromadzonych tam esencji. Nowe miejsce ma ambicję edukowania w tematyce zmysłu węchu i budowy perfum, stąd planowane liczne warsztaty zapachowe. Można tu również nabyć voucher prezentowy uprawniający do skorzystania z usług Laboratorium, który wręczony będzie w pustym flakoniku na perfumy z nadzieją na jego napełnienie. Podczas otwarcia wraz z innymi pasjonatami perfum, włączając w to niezwykle gościnnych gospodarzy, wąchaliśmy nuty, molekuły, akordy, mieszaliśmy je (każdy uczestnik stworzył swój autorski zapach), a następnie dzieliliśmy się wrażeniami na temat finalnych kompozycji. Wspaniałe miejsce, które polecam lokalsom oraz wszystkim tym, których wakacyjne drogi zawiodą do Sopotu.
Na które flakony perfum w tym miesiącu lubiłem najbardziej patrzeć? Które lubiłem brać do ręki? Które eksponowałem w domu by cieszyły oko? Zdecydowanie był to nowy letni duet od Bottega Veneta - Illusione. Ciężkie, masywne szkło, ale zabarwione na wesoło – w odcieniach miedzianego różu dla niej i słonecznej zieleni dla niego. W dnie każdego z nich okrągłe, organiczne wgłębienie, które – gdy flakon stoi – przypomina kształt kropli wody. Ale to co mnie najbardziej ujęło w nowych zapachach Illusione to ich okrągłe i ‘dziurawe’ korki o eleganckiej fakturze inspirowanej bakelitem. To takie pomysłowe, że chronią spray jednocześnie go eksponując. Bardzo oryginalny zabieg! O samych zapachach przeczytacie już wkrótce. Zabieram je bowiem ze sobą na krótkie lipcowe wakacje.
Zgodnie z moja filozofią mówiącą, że na koniec każdego pracowitego tygodnia należy zafundować sobie jakąś przyjemność, pewnego czerwcowego i piątkowego wieczoru wybrałem się na masaż twarzy w mini spa przy atelier marki Creamy. Creamy specjalizuje się i promuje filozofię upiększania przy pomocy olejów i na olejach właśnie mój masaż bazował. Jego zadanie: oczyszczenie i relaks! Do oczyszczenia skóry użyto oleju moringa i hydrolatu różanego. Właściwy masaż bazował na oleju z konopii. Po zabiegu w twarz wklepano mi krem moringa i serum young cacay. Masaż kosmetyczny twarzy wpływa na poprawę elastyczności skóry i jej ukrwienia oraz wzmacnia napięcie mięśni twarzy. W dużej mierze zapobiega powstawaniu zmarszczek (jeśli wykonywany systematycznie). Skóra zostaje oczyszczona ze zrogowaciałego naskórka, a pory odblokowane przez zastosowanie olejów o odpowiednio dobranym składzie. Odżywienie skóry dokonuje się też poprzez wzrost mikrokrążenia. Masaż był dość intensywny i obejmował też dekolt, szyję i kark. Wspaniale mnie zrelaksował - do tego stopnia, że już w fazie oczyszczania odpłynąłem. Obiecuje sobie solennie chodzić do Creamy na masaż twarzy przynajmniej raz w miesiącu!
O mnie wiecie już wszystko. Ale chciałbym wam jeszcze pokazać zapach, który w upalnym czerwcu najbardziej lubiła nosić moja Be. Bądźmy szczerzy – w domu zapachów raczej nie brakuje! Jest ich cała masa, łącznie z tymi typowo letnimi. Ona jednak postawiła na połączenie słodyczy z solą w zapachu, który – przyznam się bez bicia – zignorowałem w momencie jego premiery. Możecie mnie przypalać ogniem i gotować w smole, ale stylistyka zapachów Paco Rabanne to nie jest moja cup of tea. Pewnie dlatego tak mało wiem na temat bestsellerowej skądinąd pary Invictus i Olympea. To właśnie ten ostatni zapach – w klasycznym wydaniu - był czerwcowym ulubieńcem Be. A ja się w nią wnikliwie wwąchiwałem. Wyczułem tam wszystko co lubi. Słodycz wanilii – check! Jaśmin (w tej kompozycji specjalny, hydroponiczny, hodowany w wodzie) – check! Ciepła ambra – check! I to co ja kocham czyli sól! Trzeba przyznać, że Olympea Paco Rabanne była jedną z pierwszych kompozycji, które tak śmiało pożeniły tak odległe od siebie nuty – gourmandowe, kwiatowe i słone. Dla mojego nosa Olympea jest odrobinę zbyt zuchwała (czuję w niej nutę spalonego cukru znaną z crème brulée i sporo imbiru), ale skoro Be tak dobrze się w nim czuję, będę jej go dostarczał. W końcu to zapach dla półboginii!
Gdzie to znaleźć:
Mo61 - Warszawa, Mokotowska 61, Galeria Mokotów; Kraków, Sławkowska 18; Gdynia, CH Klif
Natura Bissé - Perfumeria Quality
Rękawica Glov Man - www.glov.co
Masło do brody - www.depot-men.pl
Laboratorium Zapachu - Perfumeria Sopocki Styl, Sopot, ul. Bohaterów Monte Cassino 46
Bottega Veneta - www.sephora.pl
Creamy - Warszawa, ul. Chmielna 6