MĘSKIE SPOTKANIE
Nasze kolejne #męskiespotkanie z Michałem z Twoje Źródło Urody i Dominikiem z Uroda Okiem Faceta zahaczyło tym razem o karnawał zatem temat przewodni nasunął się jakoby sam – malowidła dla faceta! I dobrze się złożyło, bo po styczniu miałem w tej kwestii niezłą rozgrzewkę.
Spotkaliśmy się tym razem w Hali Koszyki w restauracji Zachodni Brzeg. Mieliśmy całkiem spory stół do swojej dyspozycji, a i tak ledwo się pomieściliśmy z naszym stuffem. Wyjeżdżały na niego kolejno: nowe betonowe projekty Michała w ramach jego nowej działalności Twoje Źródło Relaksu, zapachy i kosmetyki kolorowe, których używamy. Te ostatnie świetnie wypadły na tle betonowych torsów Michała. Zgodzicie się?
Ale najpierw było wąchanie. Każdy z nas zaprezentował 3 zapachy, które z jakichś względów chciał wyróżnić. Michał – wielbiciel arabskich klimatów – tym razem przyniósł ‘araby’ nieoczywiste. Nazwy tradycyjnie dla mnie nie do zapamiętania, na szczęście dostałem je na piśmie. Powąchaliśmy perfumy w olejku Swiss Arabian – GIVAUDAN Attar Naeem, które momentalnie skojarzyły mi się z klimatem mydlanej czystości a la Chanel No. 5. Drugim zapachem Michała był Ard Al Zaafaran Ahlam Al Arab EDP czyli kadzidło z cytrusami i szafranem. Trzecia propozycja pochodziła z tureckiej marki Nishapur. Mihrimah to zapach wybitnie owocowy. Ja w nim wyczułem nutę melonową. Jest tu też akord świeżego powietrza po deszczu, nuty mineralne i warzywne. Czyli nic z ciężkości i zawiesistości do jakich Michał nas przyzwyczaił.
Dominik wjechał z eklektycznym miksem. Coś co prawie każdemu facetowi spodobać się powinno na co dzień czyli Pepe Jeans for Him w niebieskim flakonie stylizowanym na shaker. Druga kompozycja już bardziej wieczorowa Golden Oud tajskiej marki Mith. Ten zapach z kolei skojarzył mi się z Oud Satin Mood od MFK. Poczujecie tu malinę, różę i szafran zawieszone w oudowo-ambrowej bazie.
A co powąchaliśmy z mojej kolekcji? Świetne kadzidło ze sporą ilością pieprzu czyli Incenso Notturno, które powstało we współpracy między warszawską perfumerią House of Merlo i włoską marką niszową Lorenzo Pazzaglia. Więcej na jego temat możecie przeczytać w mojej recenzji. Następnie przyszła kolej na słodką skórę w Transitions Gate od Step Aboard. Opowiedziałem chłopakom o tej bardzo sympatycznej włoskiej marce, która inspiruje się liniami metra. Bez obaw, w ich zapachach nie poczujecie klimatu rodem z pociągu w godzinach szczytu. Jedyne w swoim rodzaju spreje Step Aboard mogą być stosowane do perfumowania ciała i włosów. Moją ostatnią propozycją był najnowszy zapach w kolekcji 1979 New Wave od Les Bains Guerbois, który wspomina jedyny dany we Francji koncert Joy Division, w klubie, który należy do dziedzictwa tej paryskiej marki. New Wave to niesamowicie ostre, ożywcze, elektryzujące połączenie mięty, aldehydów i irysa, które po godzinach osiada na skórze miękkim sandałowcem.
Po zapachach na stół wyjechało clou spotkania czyli kosmetyki do makijażu. Czego tam nie było! Produkty do cery, brwi, oczu, a nawet złocista emulsja rozświetlająca. Dominowały jednak kolory dyskretne i naturalne, w końcu męski makijaż to nie papuzie oko, a raczej subtelny kamuflaż, który ma ukryć to co zbędne i podkreślić to na czym nam zależy.
I znowu zacznę od Michała. Postulował, że każdemu facetowi przydadzą się bibułki matujące. I ja się z tym w pełni zgadzam! Sam używam, a jak nie mam akurat pod ręką, za wersję budżetową robią papierowe serwetki, co widzicie na jednym ze zdjęć. Michał pokazał nam bibułki marki Kicho – Green Tea Blotting Paper. Do upiększenia cery polecił nam dwa różne kremy CC. Masers Colors - NUDE FINISH skin perfecting CC cream SPF 15 to pielęgnacyjny krem z zawieszonymi mikrokapsułkami pigmentu. Idealnie wtapia się w skórę, ujednolica jej koloryt i przywraca zdrowy blask. FYI: Masters Colors to makijażowa linia gabinetowej marki Guinot. Drugim kremem koloryzującym był Lily Lolo BB Cream. To świetna propozycja dla facetów z cerą mieszaną lub tłustą. Kosmetyk jest niebywale lekki, wodnisty wręcz. Efekt jest lekki i świeży. Muszę się tym zainteresować w okolicach lata. Ciekawym produktem pokazanym przez Michała był set do stylizacji brwi marki Gosh. Brow Kit tej niemieckiej marki zawiera trzy odcienie brązu, którymi można nadać kształt i intensywność brwiom oraz bezbarwny wosk utrwalający. Produkty aplikuje się załączonym pędzelkiem. A jeśli nie chcecie na brwiach koloru, ale zależy wam na utrzymaniu ich w ryzach, warto zainteresować się ostatnim produktem zaproponowanym przez Michała – transparentnym żelem w szczoteczce od Anastasia Beverly Hills. Miałem kiedyś podobny produkt tej marki i bardzo dobrze go wspominam.
Dominik przyznał się bez bicia, że w kwestii stosowania kosmetyków kolorowych jest zawodnikiem poczatkującym. Zaprezentował jednak krem BB marki Rhea Cosmetics, który zresztą sam mam przyjemność stosować. BBShield nie tylko koloryzuje skórę, ale i bardzo dobrze ją pielęgnuje. A do tego zawiera filtr przeciwsłoneczny. Drugim kosmetykiem przyniesionym na spotkanie przez Dominika było serum z linii rozświetlającej marki Belnea. Bogate w witaminy C i B3 oraz prowitaminę B5 serum poprawia koloryt skóry, czyniąc ją rozświetloną i pełną życia.
Szczerze powiedziawszy gdy pakowałem się na spotkanie miałem dylemat co wybrać, bo umówiliśmy się, że każdy zaprezentuje po trzy produkty. Ale skoro Dominik pokazał tylko dwa, moja czwórka jakoś została zaakceptowana. Przyniosłem aż trzy produkty Chanel, które albo od lat uwielbiam, albo niedawno polubiłem. Moim stałym punktem programu makijażowego jest bronzer w kremie z linii Les Beiges – Healthy Glow Bronzing Cream oraz kredka do brwi ze szczoteczką z linii Boy de Chanel w brązowym odcieniu 206. Z najnowszej zimowej kolekcji Les Beiges Winter Glow polubiłem natomiast lekką, rozświetlającą bazę Healthy Winter Glow Primer w odcieniu Icy Beige. Na koniec wjechały dwie maskary od Eisenberg Paris, które mogą być stosowane na rzęsy i na brwi. Ja używam ich na te ostatnie. Efekt jest naprawdę naturalny i trudno tu o przerysowanie. Brow Definer & Lash Primer od Eisenberg lubię używać w odcieniu Chestnut. Miałem przy sobie jeszcze w torbie puder transparentny z linii Bell Homme, który świetnie matowi strefę T i pędzel od War Paint for Men, ale to już poza konkurencją. Po prostu często go noszę ze sobą.
Nie malowaliśmy się przy stole, ale wymieniliśmy kilka anegdotek związanych z naszymi makijażowymi doświadczeniami. Michał opowiadał jak przed laty koleżanki pomalowały go po imprezie by po powrocie do domu nie zdradzał efektów spożycia alkoholowego. Ponoć efekt był odwrotny od zamierzonego. Ja wspominałem natomiast moją niedawną lekcję makijażu w butiku Chanel, kiedy to ciesząc się, że jestem tak dyskretnie, wręcz niezauważalnie pomalowany, spotkałem wieczorem w windzie sąsiadów i z miejsca dostałem na klatę pytanie: „Co ty masz pomalowane oczy?”
Jak widać w kwestii męskiego makijażu jest jeszcze wiele do zrobienia. My z chłopakami go jednak akceptujemy. Oczywiście każdy w swoich granicach i potrzebach. Na koniec zapozowaliśmy z naszymi kosmetykami pod ściennym malowidłem trzech dam. Czy one patrzą na nas z aprobatą? To już pozostawiam waszej ocenie. My się świetnie – jak zwykle - bawiliśmy!