*ULUBIEŃCY MIESIĄCA* - Best of July
Nie byłbym sobą gdybym podsumowania miesiąca nie zaczął pogodowo – a więc lipiec był gorący! Na szczęście uciekliśmy na grecką wyspę by się trochę ochłodzić. Tak, tak, pomimo tego, że temperatury w Warszawie i na Kos były niemal identyczne każdego dnia, tu panował okropny afrykański skwar, a tam był cały czas jakże przyjemny wiatr.
Były też wysokie fale, pachnące plumerie, zimne frappé i piękne greckie dziadostwo dookoła. Wszystko to co tak bardzo kocham. Z Kos przywiozłem żywicę mastyksową, która zmotywowała mnie do poszukiwań zapachów o tej ciekawej świeżo-żywicznej nucie. Przywiozłem też umiarkowaną opaleniznę, bo pomimo dobrych kosmetyków słonecznych jakie mieliśmy ze sobą moją skóra w tym roku robiła fochy w związku ze słońcem i maseczką. Na szczęście po powrocie znalazłem krem-panaceum na moją ‘sfoszoną’ cerę. Oczywiście trafił do Ulubieńców Miesiąca, i to nie tylko moich. Przeczytacie o nim poniżej.
W podróż cudownie jest zabierać małe pojemności. My mieliśmy ich multum! Na głównym zdjęciu widzicie kilka z nich. Miałem ze sobą mini zapachy, mini kosmetyki do twarzy, mini zestaw do rąk, mini sztyft słoneczny, a nawet pastę do zębów w miniaturze. I love travelling lightly… Choć po prawdzie walizki i tak sporo ważyły.
Przed urlopem przeprowadziłem zawodowy prep-weekend – użyłem peelingów do niemal każdej części ciała, tak by słońce ładniej i równiej opalało skórę. Wyszorowałem i wypumeksowałem też stopy by zadawać szyku na niemal pustej plaży. Na paznokcie poszedł bezbarwny lakier Boy de Chanel, który fajnie wygląda w kontraście z opaloną skórą, a pokryty dodatkową warstwą Top Coat trzyma się ponad tydzień bez zarzutów. Po powrocie zaś przyszedł czas na regenerację i podtrzymywanie. Wykąpałem się w relaksujących solach Unit4Men, skórze głowy zafundowałem maskę oczyszczającą, a włosom olejowanie, w skórę wcierałem balsamy przedłużające i pogłębiające opaleniznę, na twarz kładłem maskę posłoneczną Guinot, a do kremów na noc dodawałem (i zamierzam to robić przez całe lato) 2 krople boostera do opalania Clarins Men. Teraz latem używam też prawie codziennie bronzerów, a na koniec finiszuję poranną pielęgnację oprószając twarz pudrem brązującym. Nie zapominam oczywiście i nakładaniu filtrów, nawet jak idę po bób na lokalny ryneczek.
A co w lipcu działo się pozaurlopowo? No trochę się działo. Nagrałem dla Radia 357 podcast o Chanel No. 5, który jest do odsłuchania w zakładce dla patronów Twoje 357. Tuż przed wyjazdem na wakacje poznałem nową letnią wodę z kolekcji Les Eaux de Chanel, która tym razem ma duże szanse na spodobanie się mężczyznom. O Paris-Édimbourg pisałem tu. Po powrocie zaś odkryłem w butiku Chanel niezwykłą jubileuszową kolekcję Chanel Factory 5. Jest oczywiście poświęcony jej post. W lipcu pojawił się jeszcze jeden chanelowski akcent, ale o nim przeczytacie nieco niżej. Z przyjemnością odnotowałem otwarcie nowej perfumerii Tiger&Bear w Katowicach. Będę musiał w końcu odwiedzić to miasto! W butiku Diora powąchałem nową, letnią kreację w ramach linii butikowej. Eden-Roc inspirowany jest konkretnym miejscem – luksusowym hotelem du Cap-Eden-Roc zlokalizowanym w Antibes na Lazurowym Wybrzeżu. To pięknie zbalansowany zapach ciepła, piasku, słoności i kwiatów, który na pewno będę chciał lepiej poznać.
W lipcu skorzystałem też z zaproszenia na analizę stanu skóry głowy i włosów połączoną z relaksującym masażem w Hair Rituel by Sisley Studio, które gościło w salonie Sephora w Galerii Mokotów. Tego typu spotkanie będzie można sobie zafundować jeszcze w najbliższym czasie w różnych miejscach w Polsce. Szczegóły podaję poniżej. W Pamiętniku Charliego pojawiła się recenzja zapachu, który wybrali moi obserwatorzy na FB i Instagramie. Wspominaliśmy razem Live Jazz YSL z 1998 roku. Dość często jadałem w tym miesiącu kurki (choć w Grecji zdecydowanie częściej oliwki!), zrobiliśmy też nasz pierwszy buraczany zakwas, a w przedpokoju przybyła kolejna szafka na perfumy. Już nie mają takiego ścisku, moje maleństwa! Aaaa, na samej końcówce lipca gościłem w przepięknym miejscu na przepięknym evencie. O wszystkim dowiecie się w dalszej części wpisu
A więc tradycyjnie - ulubieńcy Be i moi w licznych w tym miesiącu kategoriach. Zapraszam do lektury!
ZAPACH:
Dwa z ulubionych zapachów lipca to zapachy w pojemnościach mini. Travel z wodą toaletową Philosykos od Diptyque cudownie wpisał się w greckie wojaże. Nic dziwnego, w końcu to właśnie Grecja zainspirowała twórców do wyczarowania tego figowego arcydzieła. Flakonik jest szalenie elegancki, bardzo poręczny, a do tego z możliwością personalizowania. Widać dobrze co na swoim wypisałem? Drugi zapach w wersji mini, który bardzo dobrze układał się na mojej skórze w lipcowe wieczory to Dangerous Me z debiutującej w ubiegłym roku Pacollection od Paco Rabanne. Te słodkie drewna są super opcją na wieczorny wypad na drinka. Trwają niesamowicie długo – po każdym użyciu czułem je jeszcze następnego dnia. Trzeci zapach dla odmiany pojechał ze mną w ogromnej i dość ciężkiej – przyznaję – butelce o pojemności 100ml. Bardzo się jednak sprawdził, a ja nie musiałem go szczególnie oszczędnie stosować. Mowa o nowej letniej wersji klasyka Hermès – Terre d’Hermès Alcohol-Free Body Spray. Ten produkt to hybryda między perfumami, a produktem do pielęgnacji ciała. Nowy hedonistyczny gest, który bardzo przypadł mi do gustu. Rzeczywiście działa nawilżająco, wygładzająco i lekko nabłyszczająco na skórę, w jego zapachu uwydatniono zaś w piękny sposób nuty grejpfrutowe. Uwielbiam się nim spryskiwać od stóp do głów. No dobra, od stóp do dłoni. Tak, bardzo fajnie nosi się go na dłoniach.
TWARZ:
Latem dobre oczyszczenie twarzy, zwłaszcza na nadmorskich wakacjach, to podstawa. Po całym dniu zbiera się na niej tona sebum, filtrów, piasku i soli. Z taką miksturą nie jest przyjemnie chodzić spać. Na wyjazd zabrałem miniaturę żelu do mycia twarzy z nowej u nas amerykańskiej marki Drunk Elephant. Stosowałem go codziennie rano i wieczorem i chyba nie zużyłem nawet połowy opakowania – jest bardzo wydajny!. Świetnie sprawdza się w usuwaniu zbędnego balastu, nie wysuszając przy tym skóry. Beste™ No. 9 Jelly Cleanser to przeźroczysty żel zawierający glicerynę, wyciąg z melona kantalupy i bogaty w antyoksydanty organiczny olejek Marula. Przez wszystkie gorące dni lipca nie rozstawałem się z aktywną wodą w aerozolu od Embryolisse. Ten odświeżający produkt w metalowym flakonie to tonik, woda termalna i pielęgnująca woda micelarna w jednym. Przynosi ulgę rozgrzanej i spoconej skórze, uspokaja ją, zwęża pory, rozjaśnia i rozświetla. Zużyłem już całą i chce więcej! Po powrocie do Polski, jak już wcześniej napisałem, moja skóra na twarzy była nader reaktywna. Pojawiło się jakieś pęknięte naczynko, parę wyprysków, kilka zaczerwienień. Z pomocą przyszedł nowy krem Phytomer – Douceur Marine. Zwany, ze względu na swoją aksamitną konsystencję, ‘kremem marzenie’ – jest nawilżającym kremem na dzień i na noc dla cer wrażliwych i podrażnionych. Skomponowany na bazie źródlanej wody morskiej, gwarantuje miękkość, zmniejsza zaczerwienienia i łagodzi uczucie dyskomfortu. A do tego świetnie nawilża. Za kojące działanie odpowiada w nim aktywny morski składnik: czerwona alga Coralline. Jak przeczytacie dalej, nie tylko mnie w lipcu ujął…
BODY:
W temperaturach 30+ jedyne co chcę dać swojemu ciału to chłód i odświeżenie. Stąd w moich ulubieńcach lipca w kategorii BODY dwa preparaty o działaniu kostki lodu i jeden o świeżym sportowym powiewie. Zacznijmy od tego ostatniego. To dezodorant w sztyfcie szwajcarskiej marki Declaré, który nie zawiera soli aluminium przez co nadaje się nawet dla bardzo wrażliwej skóry. Skutecznie strzeże świeżości przez cały dzień. Nie spowodował u mnie żadnych niepożądanych skutków ubocznych. Bardzo szybko wysycha. Po całym gorącym dniu uwielbiałem zmyć upał i zmęczenie chłodzącym żelem z męskiej linii The Ritual of Samurai holenderskiej marki Rituals. Produkt należy do linii SPORT i zawiera odświeżającą miętę japońską i chłodzący ekstrakt z bambusa, aby wywołać przyjemne i odświeżające uczucie mrowienia na skórze. Im dłużej go trzymamy na skórze przed spłukaniem, tym większy chłód odczuwamy! Gdy jednak chciałem się totalnie zmrozić (czyli dość często!) nakładałem jeszcze po kąpieli ujędrniający żel do ciała marki Eisenberg – Cryoform. Kosmetyk ma działanie odmładzające i anti-celulitowe. Zawarta w nim kofeina detoksykuje, drenuje i ujędrnia. Za efekt ‘kostki lodu’ odpowiada trio: eukaliptus, mięta i kamfora. Ci zawodnicy bardzo dobrze stymulują mikrokrążenie krwi. Używam go głównie z chęci schłodzenia się, ale efekt uboczny w postaci napiętej, ujędrnionej i gładkiej skóry zupełnie mi nie przeszkadza. Nakładam go na brzuch, boki, ramiona i uda.
WŁOSY:
Chłód dla ciała, a dla włosów delikatne mycie i dobra ochrona. To, że używamy już filtrów do skóry stało się w zasadzie normalnością. A co z włosami? One latem też potrzebują ochrony. Nie tylko przed promieniowaniem słonecznym, ale również przed innymi „wakacyjnymi czynnikami” takimi jak sól morska czy chlorowana woda w basenie. To wszystko zapewnia nowy sprej w linii Hair Rituel by Sisley Protective Hair Fluid. Tworzy warstwę ochronną, która chroni włosy przed szkodliwym działaniem słońca, soli morskiej i chloru. Jego formuła zawiera dwa rodzaje filtrów słonecznych, dla optymalnej ochrony przed promieniowaniem UVA i UVB. Chroni kolor włosów naturalnych, farbowanych, rozjaśnianych lub z pasemkami. Produkt nie tylko zabezpiecza włosy, a także nadaje im przyjemny zapach dzięki cytrusowym i drzewnym nutom werbeny, cytryny, brzoskwini i bursztynu. Można stosować na suche lub mokre włosy. Nie trzeba - a nawet nie należy - spłukiwać. W lipcu często sięgałem też po inny sprej ochronny do włosów, tym razem zapewniający ochronę przed wysoką temperaturą w czasie stylizacji. Condition Naturelle marki Leonor Greyl to kosmetyk, który dzięki zawartym białkom błonotwórczym zabezpiecza włosy przed ciepłem suszarki. W naturalnej w 98.3% formule znajduje się też kolagen, który nadaje połysk, wyciąg z alg ułatwiający rozczesywanie i wyciąg z nasion moringa, który chroni przed promieniowaniem UV i nadaje blask. Spryskuję nim włosy przed suszeniem dla termoochrony. Rzecz jasna nie spłukuję. Na wakacjach i w ogóle latem podstawą wszystkiego jest jednak dobry szampon do bardzo częstego mycia włosów. W Grecji nierzadko myłem głowę dwa razy dziennie. I tu doskonale sprawdził się szampon Extra Gentle marki Lazartigue, który na wyjazd zabrałem w poręcznej, podróznej tubce. Jego delikatna formuła składa się w 93% ze składników naturalnych. Oczyszcza włosy bez zaburzania równowagi skóry głowy. Stworzono go na bazie odżywczych wyciągów roślinnych, m.in. z mleka ryżowego i olejków eterycznych. Po skończeniu wakacyjnej edycji, na pewno sięgnę po regularny rozmiar tego szamponu.
SŁOŃCE:
Urlopowy, letni miesiąc, więc musi być osobna sekcja poświęcona kosmetykom na słońce. A w zasadzie na i po słońcu. Tych pierwszych używam z rozsądku (choć naprawdę z roku na rok kremy z filtrami są coraz lepsze!), tych drugich z miłości. Do Grecji zabraliśmy całą baterię tubek i słoiczków w słonecznych odcieniach żółci i pomarańczu. Zastęp SVR sprawdził się genialnie. Ich przebogata linia Sun Secure ma do zaoferowania na lato każdemu. Mnie po kremie Blur, którego opis znajdziecie w Super 10tce na Lato, rozkochał w sobie lekki i ultraodporny na zmywanie żel Extreme SPF 50+. Nakładałem go zawsze rano na twarz i szyję i czułem, jakbym nic na skórze nie miał. To jest niebywałe jeśli chodzi o filtry! Nie klei się, nie tłuści, nie zostawia białego filmu, a do tego matuje. No ideał! Do ciała i twarzy, już stricte na plaży, stosowaliśmy tegoroczny duet od eksperta w kwestii opalania – marki Lancaster. Sun Sensitive to beztłuszczowy mleczny fluid do twarzy i beztłuszczowe mleczko do ciała zapewniające bezpieczną i promienną (Luminous Tan) opaleniznę dzięki zawartości pełnego spektrum filtrów ochronnych (technologia Full Light) i opatentowanego naturalnego kompleksu Tan Activator, który stymuluje, utrwala i przedłuża opaleniznę. Nowa linia Lancaster otrzymała certyfikat C2C w kategorii „Materiał Bezpieczny dla Zdrowia”, przyznawany przez Instytut Innowacji Produktów Cradle to Cradle. Jest też proekologiczna, bo formuły kosmetyków respektują zdrowie oceanów (Clean&Ocean Friendly). Krem do twarzy ma lekko pudrowe wykończenie, natomiast balsam do ciała ma formułę lekkiej, pięknie rozświetlającej skórę emulsji. A co zachwyciło mnie w pielęgnacji posłonecznej? Absolutnie balsam po opalaniu ze słonecznej gamy francuskiej marki Phytomer! Douceur Solaire to mleczko o letnim zapachu i płynnej konsystencji, które łagodzi i koi skórę wystawioną na działanie słońca. Skóra jest nawilżona, bardziej miękka i elastyczna, a do tego fajnie, promiennie rozświetlona bez żadnych drobinek, złotek i brokatów. Czegoś takiego właśnie szukałem!
ZABIEG:
Analiza połączona z zabiegiem i mnóstwem relaksu. Takie coś czekało na mnie dzień po powrocie z wakacji w Hair Rituel by Sisley Studio, które gościło w lipcu w perfumerii Sephora w warszawskiej Galerii Mokotów. Stworzono tam domek w kolorach ekskluzywnej linii do włosów Sisley (żółty-niebieski-czarny-biały), w środku którego ekspertka dokonała krótkiego wywiadu, określając cele i potrzeby mojej skóry głowy i włosów, następnie przeprowadziła dogłębną analizę przy pomocy zaawansowanego urządzenia Hair Analyzer, wykonała relaksujący masaż głowy, a na koniec genialny masaż okolic oka kamieniami awenturynowymi. W przyjemnej i profesjonalnej atmosferze ustaliliśmy, że moje włosy potrzebują dodania objętości, upiększenia, wygładzenia i neutralizacji oraz prewencji efektu siwienia. Samo badanie urządzeniem Hair Analyzer odbywało się na skórze głowy i na włóknie włosa. Zanalizowano ich kondycję biorąc pod uwagę szereg kryteriów: witalność, stan powierzchni skóry, stan jej nawilżenia, kondycję gruczołów włosowych, gęstość i średnicę włosów oraz stan ich włókien. Mój ogólny wynik wyniósł 67% witalności. Urządzenie uznało moje włosy za bardzo zdrowe, stan skóry głowy jako gładką i niepodrażnioną, ale niedostatecznie nawilżoną, stan gruczołów – wąski, włókno włosa – chropowate. Wyniki analizy otrzymałem zarówno na papierze podczas wizyty jak i następnego dnia w wiadomości mailowej. Ekspertka następnie dobrała odpowiedni dla moich potrzeb zestaw kosmetyków z linii Hair Rituel by Sisley oraz wykonała bardzo relaksujący manualny masaż głowy na bazie Intensywnego Serum Przeciw Wpadaniu Włosów (Le Sérum Revitalisant Fortifiant pour le cuir chevelu). Jest to kosmetyk o szalenie lekkiej żelowej, ale nieklejącej się teksturze i jak wszystkie kosmetyki z tej kolekcji wspaniałym, świeżym, stymulującym zapachu (Sisley wykorzystuje aktywną moc naturalnych perfum dla pobudzania witalności włosów). Na koniec sesji wykonano masaż okolic oka kamieniami awenturynowymi i odpowiednio dobranymi kosmetykami do pielęgnacji twarzy (w moim przypadku była to Eye Contour Mask). Bardzo miłe i cenne w informacje spotkanie, które każdemu polecam. Hair Rituel by Sisley Studio będzie odwiedzał salony Sephora w całym kraju. Oto harmonogram tych wydarzeń:
25.08 – 29.08 Galeria Katowicka, Katowice
31.08 – 04.09 Bonarka City Center, Kraków
08.09 – 11.09 Sadyba Best Mall, Warszawa
14.09 – 18.09 Janki, Warszawa
23.09 – 25.09 Arkadia, Warszawa
P.S. Fajnym dodatkiem jest to, że przy zakupie produktów Hair Rituel by Sisley otrzymuje się dwa zestawy miniatur: do pielęgnacji włosów i do pielęgnacji cery.
READ:
W jubileuszowej aurze i przy okazji premiery Chanel Factory 5, o której pisałem już na blogu, dotarła do mnie jeszcze jedna niespodzianka związana ze stuleciem Chanel No. 5. Jest to piękny dwujęzyczny (angielsko-francuski) album zatytułowany Créer Le No. 5. Pod minimalistyczną, czarno-białą okładką kryje się wiele ciekawych informacji na temat kultowego zapachu, jej pomysłodawczyni i historycznego tła epoki. Książkę podzielono na pięć rozdziałów: The Avant-Garde, Gabrielle Chanel’s Olfactory Double, The Grammar of Style, Abstraction and Femininity oraz The Myth. Album jest bogato ilustrowany zdjęciami starych reklam Piątki, różnych wersji jej flakonu, samej projektantki, perfumiarza i współczesnych gwiazd użyczających swoich twarzy temu najsłynniejszemu zapachowi świata. Na końcu znajdziemy kalendarium z najważniejszymi datami – 1917-1924 Chanel and No. 5, The Crucial Years. Pozycja jest świeżutka – wydano ją w lutym tego roku. Mój kolejny perfumeryjny coffee table book!
EVENT:
W przepięknych wnętrzach Autor Rooms (butikowy apartament do wynajęcia w międzywojennej warszawskiej kamienicy) zorganizowano pod koniec lipca spotkanie z holenderską marką Rituals. Powodem do eventu była zapowiedź otwarcia pierwszego w Polsce samodzielnego salonu, a w zasadzie concept-store’u, tej marki. Miejsce to otworzy swoje podwoje już w najbliższą środę – 4 sierpnia – w warszawskiej galerii Arkadia. Jak się dowiedziałem będziemy mogli znaleźć tam pełną ofertę (która jest ogromnie szeroka) marki i doświadczać jej produktów w szczególny, multisensoryczny sposób. Na wydarzeniu w Autor Rooms, każde z pomieszczeń wykorzystano do zaprezentowania innej linii Rituals. W łazienkach rozgościła się męska linia The Ritual of Samurai i oczyszczająca The Ritual of Hammam, w przyciemnionej sypialni relaksująca The Ritual of Jing, a w dużej, świetlistej gdzie postawiono ogromne łoże usłane czerwonymi płatkami róż kwiatowe linie Ayurveda i Sakura. Jestem fanem holenderskich Rytuałów od lat. Szalenie cieszę się, że będą od teraz dostępne w Polsce w pełnym wymiarze. Po spotkaniu z marką w Autor Rooms mam ochotę na tak wiele – linię do pielęgnacji twarzy Namaste, świece z kolekcji The Ritual of Oudh, limitowaną Amsterdam Collection… Już się nie mogę doczekać moich pierwszych odwiedzin w Arkadii! P.S. W dalszej kolejności marka otworzy swój butik w Sadyba Best Mall, a następnie salony w Trójmieście.
ULUBIEŃCY BE:
Be w przeciwieństwie do mnie nie jest szczególną fanką miniatur. Na wakacje zabrała dwie spore butle do pielęgnacji włosów – klasycznie: szampon i odżywka – no, ale dobra, w końcu ma trochę dłuższe włosy ode mnie. Bardzo chwaliła sobie ten duet. Mowa o szamponie i odżywce z linii Argan od Starej Mydlarni. Odżywczy szampon do włosów na bazie składników pochodzenia naturalnego z olejem arganowym i kompleksem wyciągów roślinnych z rozmarynu, rumianku, arniki, jasnoty białej, pąków sosny, rukwi wodnej, łopianu, skórki cytryny, bluszczu, nagietka, nasturcji oraz szałwii pielęgnuje także skórę głowy dzięki zawartości witamin B5 i E. Keratyna, jedwab oraz ekstrakt z kiełków pszenicy zapewniają kompleksową pielęgnację dla każdego rodzaju włosów, także tych przetłuszczających się u nasady i suchych na końcówkach oraz zniszczonych zabiegami fryzjerskimi czyli dokładnie takich jakie ma Be latem. Odżywka z tej samej serii ułatwia rozczesywanie i ogranicza elektryzowanie się włosów. Wszechstronne działanie zapewniają cenne, nieobciążające włosów oleje roślinne: olej arganowy i masło shea, keratyna, jedwab, ekstrakt z kiełków pszenicy oraz aktywne wyciągi roślinne. W kwestii pielęgnacji cery Be – podobnie jak ja – zachwyciła się nowym kremem Phytomer Douceur Marine. Na mnie zrobił genialne wrażenie łagodząc podrażnienia i niedoskonałości, dla Be stał się ulubieńcem za sprawą doskonałego nawilżania i świetnego wchłaniania. Tak czy inaczej, warto zwrócić uwagę na to małe cudo w niebieskim słoiczku. Aż tak często z Be się nie zgadzamy! A czym Be pachniała na wakacjach? I tu niespodzianka! Jej ulubionym zapachem na greckim urlopie była miniaturka! Miniaturka zawierająca gorące, beztroskie lato w butelce czyli wodę Aqua Vitae Forte Maison Francis Kurkdjian. Mamy ją w domu od lat ( a dokładniej od spotkania z Francisem w Perfumerii Quality w 2015 roku ) i oboje wielbimy ten zapach. Kompozycja powstała jako mocniejsza odsłona (forte!) klasyka z 2013 roku i była opisywana przez perfumiarza jako spotkanie morza ze słońcem. Morskich nut się tu nie doszukałem, ale słonecznie i ciepło jest bardzo, głównie za sprawą dojrzałych cytrusów, żółtych kwiatów i przypraw. Tak, przyprawy kradną tu całe show! Pieprz w Aqua Vitaee Forte jest genialny. Momentalnie przenosi w egzotyczny, gorący – ale nie banalnie plażowy – wakacyjny klimat!
GDZIE TEGO SZUKAĆ:
Hermès: Sephora, Douglas oraz butik firmowy Hermès
Paco Rabanne, Pacollection: Sephora
Diptyque: GaliLu
Embryolisse: www.embryolisse.pl oraz na Milk&Tonic i w Douglas
Phytomer: www.phytomer.pl
Drunk Elephant: Sephora
Eisenberg: Sephora
Rituals: Westfield Arkadia oraz na https://www.rituals.com/pl-pl/home
Declaré: www.milktonic.pl
Lazartigue: https://pl.lazartigue.com/ oraz w Douglas
Leonor Greyl: www.beautyboutique.pl oraz w Douglas
Hair Rituel by Sisley: Sephora, Douglas oraz na https://www.sisley-paris.com/pl-PL/
SVR: w aptekach
Lancaster: Sephora i Douglas
Stara Mydlarnia: https://staramydlarnia.sklep.pl/ oraz w Douglas