*RECENZJA* - Matiere Premiere, Falcon Leather
W moim jesiennym katalogu zawsze pojawia się skóra. To jedna z ukochanych nut, w której cenię totalne zróżnicowanie – od delikatnych zamszy (np. Daim Blond Lutensa), przez elegancję skórzanej torebki (najlepsza jaką znam to Dans La Peau Louis Vuitton), po ostrość i zwierzęcość końskiego siodła (taką skórę czuję w Cuir de Russie Chanel i London Gallivant). Skóra ma dla mnie w sobie coś zarazem bardzo pierwotnego, atawistycznego, z drugiej zaś strony szalenie wyrafinowanego i szykownego.
Warto pamiętać, że zapachu skóry w perfumach nigdy nie uzyskuje się ze… skóry. To akord wyobrażony, imitowany przy użyciu i kompilacji rozmaitych nut naturalnych takich jak brzoza, szafran, labdanum czy drewno gwajakowe lub syntetycznych jak np. isobutyl quinoline. Historia zapachów skórzanych jest nierozerwalnie związana z rękawicznictwem. Kiedyś te dwie profesje były ściśle ze sobą związane. Garbowana skóra pachniała tak nieprzyjemnie, że koniecznym było jej perfumowanie. Tak w XVI i XVII wieku powstawały pachnące skórzane rękawiczki noszone i propagowane przez Katarzynę Medycejską. Ich zapach natomiast został przez następne stulecia kojarzony z perfumeryjnym akordem skórzanym.
Do tej części garderoby – choć w nieco innym wydaniu – odnosi się twórca opisywanego dziś przeze mnie zapachu Aurélien Guichard – Master Parfumeur i założyciel swojej własnej, niszowej marki Matiere Premiere. Jego wybitnie skórzana woda perfumowana Falcon Leather przez pewien czas była dostępna na wyłączność w londyńskim Harrodsie, w tym roku jednak trafiła do szerszej dystrybucji, w tym do warszawskiej perfumerii GaliLu. Kompozycja inspirację czerpie z rękawic sokolników, a jej centralnym składnikiem jest fińska smoła brzozowa, która od wieków używana była do zaprawiania skór. Pozyskuje się ją w procesie suchej destylacji parowej, a w przemyśle garbarskim wykorzystywana była do nadawania skórze miękkości, wodoodporności i wyrafinowania zapachu. Brzozowa skóra Guicharda jest więc smolista i szorstka, ale nie popada w kwaśne, gorzkie czy gryzące klimaty. Jest stanowcza, ale ucywilizowana. Upiększają ją akordy złotego szafranu, gęstego labdanum, oudu oraz dodającej całości odrobiny słodyczy żywicy benzoesowej. Labdanum i benzoina zresztą mają podkreślać dwoisty charakter skórzanego materiału. Ten pierwszy składnik oddawać ma szorstkość zewnętrznej warstwy skóry licowej, absolut benzoiny z Laosu zaś zamszową miękkość jej wnętrza.
Czy Falcon Leather jest zapachem łatwym w noszeniu? To zależy od obycia z tematem skórzanym. Dla mojego nosa bardzo łatwym, przyjemnym i komfortowym. Nosom stawiającym dopiero pierwsze kroki w skórzanej edukacji może wydać się wymagający, drapiący, przytłaczający. Ja go tak nie odbieram. Nosząc go mam przed oczami elegancką, przestronną biblioteką, w której centrum stoi ciemnobrązowa, pikowana kanapa Chesterfield, a na drewnianych regałach piętrzą się woluminy oprawione w skórę, która przez lata chłonęła aromat rosnących za oknem brzóz.
Czuć tu wysmakowaną elegancję, czuć jakość składników i mistrzowski balans między dymnością, drzewnością i szorstkawą słodyczą. Jako fan skór, stwierdzam, że to jedna z najlepiej zrobionych jakie kiedykolwiek wąchałem. I bez krzty owoców, co rzadkie. I ja to szanuję.