*NOWY ZAPACH* - Hermès, L'Ombre des Merveilles
Dałem się złapać w pułapkę cienia…
Wyobraziłem sobie, że będzie mroczny, srogi i gęsty. Nic z tych rzeczy. Cień wszakże może przynosić ulgę i ukojenie. I wtedy miło przysiąść w jego towarzystwie bez konieczności zapadania się w ciemność.
Niebieski półcień otulający flakon najnowszego zapachu marki Hermès wróży coś wyjątkowo przyjaznego i spokojnego w jego wnętrzu. Wróży chwilę relaksu na koniec gorącego i szczęśliwego dnia. L’Ombre des Merveilles to oczywiście wariacja na temat kultowej kompozycji autorstwa Ralfa Schwiegera i Nathalie Feisthauer z 2004 nazwanej bardzo adekwatnie Wodą Cudów. W całą tę linię (a wersji zliczyłem pięć, nie licząc magicznych flakonów limitowanych Pegase, Constellation i Calligraphie) wpisane jest głębokie poczucie szczęśliwości. Czasem głębsze – jak w wersji Elixir czy L’Ambre, czasem zwiewniejsze – jak w niestety wycofanej już Eau Claire czy pochodzącej sprzed czterech lat wersji Bleue, pierwszej skonstruowanej przez Christine Nagel.
Flakon L’Ombre des Merveilles ponownie przybiera barwy nieba. Nie jest to jednak błękit południa – jak w przypadku Eau de Merveilles Bleue – ale głębszy odcień nadchodzącego właśnie wieczoru. Czym pachnie ta pora dnia według Hermès? Oficjalna lista składników jest wyjątkowo oszczędna i radzę ją traktować symbolicznie. Tak naprawdę dzieje się tu dużo więcej, a akcenty światła i cienia porozkładane są zgoła inaczej niż nuty wymienione przez markę mogłyby sugerować. Przytoczmy je jednak dla porządku: w nowej kompozycji odnajdziemy liście czarnej herbaty, żywicę olibanum i fasolę tonka. Tyle teorii, a co poczułem uwalniając zapach na skórze?
Pierwsze wrażenie zanurzone jest jeszcze w słonecznym dniu. Musująca świeżość, w której bliżej nieokreślone cytrusy (choć wiemy, że linia des Merveilles ukochała sobie pomarańczę) idą w parze z czymś wybitnie mineralnym, chłodnym i słonawym. To bardzo udane nawiązanie do motywu obecnego w klasyku. Słony klimat to jednak nie morska piana fal, a raczej skostniała mineralność na kształt szarej ambry. To pierwszy znak ochłody po słonecznym dniu gdy światło powoli zaczyna ustępować cieniowi, to wspaniała chwila by usiąść i wziąć do ręki filiżankę czarnej herbaty. Średnio-mocnej i jeszcze pobrzmiewającej cytrusowymi skórkami naładowanymi słońcem. Tak, tego nam było trzeba! Pierwszy łyk i znika cały zgiełk towarzyszący wcześniejszym godzinom. Wypływamy na ocean relaksu, a gatunkowa herbata tak dobrze nam robi, że nie zauważamy nawet momentu, w którym niebo zmieniło barwę na kobaltową, a pierwsze gwiazdy – niczym te na flakonie – pojawiły się na jego sklepieniu. Nie będzie to jednak mroczna noc. Światło księżyca i blask gwiazd przypominają, że jutro przed nami kolejny upalny dzień. Póki co korzystamy z chłodu cienia rozkoszując się naparem, który z czasem ciemnieje i gęstnieje, ale nie za sprawą cierpkich, podwędzanych tanin, a dzięki słodkawej tonce, która przemyca tu niuanse migdałowe, waniliowe, orzechowe i drzewne. ‘A co z kadzidłem?’ – zapytacie. Otóż nie ma co go tu szukać w formie do jakiej większość z nas jest przyzwyczajona. Pozbawiona żaru i smolistości smużka, jeśli w ogóle wyczuwalna, daje się raczej poznać jako sucha, chłodna, cytrusowa wręcz, żywica, która bardziej dorzuca swoje trzy grosze do wspomnianej na początku mineralności niż podwędzenia smakowanej przez nas przed chwilą herbaty.
Jak czytamy w materiałach prasowych, autorka kompozycji L’Ombre des Merveille – Christine Nagel - zbudowała ten zapach na kontrastach światła i cienia. Jak w malarskiej technice światłocienia – chiaroscuro. Przyznaję, że jest tu bardzo ładna gra niuansów – chłodu cytrusów, mineralnej słonej nuty, herbacianej soczystości, delikatnej balsamiczności i lekkiej ciepłej słodyczy – ale ja nosząc nową wodę Hermès na żadnym etapie nie zapadam się w kompletny mrok. Dla mnie jest tu zdecydowanie więcej chiaro niż scuro, co wspaniale predestynuje ten zapach do bycia niebanalnym hitem nadchodzącego letniego sezonu. Również za sprawą ogólnej, typowej dla marki Hermès transparentności. I proszę, nie kierujcie się etykietkami i piękna skądinąd reklamą – ten zapach idealnie sprawdzi się również na męskich skórach. Śmiem nawet postawić tezę, że może nawet lepiej się na nich odnajdzie. Zresztą sprawdźcie sami. Sprawdźcie czy ten nowy sok cudów jest waszą cup of tea… bo to, że każdy chętnie widziałby absolutnie bajeczny, cieniowany w duchu chiaroscuro flakon na swojej półce jestem więcej niż pewny.
Hermès, L’Ombre des Merveilles
Premiera: 2020
Nos: Christine Nagel
Nuty: czarna herbata, olibanum, bób tonka
Trwałość: dobra
Projekcja: średnia
Dostępność: 30ml, 50ml, 100ml w Sephora, Douglas oraz butik Hermès w Warszawie