*RECENZJA* - Chanel, Gabrielle Essence
Flankery*? Przekleństwo czy błogosławieństwo współczesnej perfumerii? Mam to do siebie, że nie obstawiam raczej pozycji ekstremalnych, mówię więc flankerowemu trendowi: „Tak, ale w granicach rozsądku!”. Pokazywanie różnych twarzy tego samego zapachu, wydaje mi się rzeczą bardzo interesującą. Lubię to i sam kolekcjonuję całe rodziny zapachowe, a nierzadko wersje późniejsze prześcigają w moich ocenach oryginały. Bo czemu by nie mieć ulubionego zapachu w wersji na wieczór – intensywniejszej, bardziej zmysłowej i tajemniczej i w wydaniu na niezobowiązujący weekend – lżejszej, świeższej nieskomplikowanej? Przemawia to do mnie. Lubię mieć wybór i lubię dostosowywać zapach do okazji. Lubię też obserwować jak subtelnie przesunięte akcenty potrafią odkryć całkowicie nową jakość, ale w obrębie znanej i lubianej areny. A kwestia rozsądku? Jeśli mnożenie i tasowanie kolejnych wersji przybiera rozmiary uniemożliwiające zwykłemu zjadaczowi perfum połapanie się w sytuacji, ja wtedy pasuję i mówię „nie”.
To napisawszy, jestem zdania, że zapach, który dziś wam prezentuję jest flankerem doskonałym. Posiada jego dwie podstawowe cechy – pozostaje na tyle blisko klasyka, iż nie mamy wątpliwości, że to zapachy siostrzane, a jednocześnie wnosi na tyle znaczącą zmianę, że jako kupujący nie czujemy się najzwyczajniej w świecie nabijani w (nową) butelkę. Co więcej, od pierwszego powąchania wiem, że ta nowa, bardziej esencjonalna wersja o wiele bardziej mnie pociąga od klasyka.
Rok 2017 był datą wprowadzenia przez markę Chanel nowego filarowego zapachu dla kobiet - Gabrielle. Debiutująca woda perfumowana osnuta wokół czterech białych kwiatów i podana w ultra-cienkim klasycznym flakonie o złotych odcieniach miała być hołdem złożonym Coco Chanel jako kobiecie. Młodej kobiecie o imieniu Gabrielle i niespożytych ambicjach i aspiracjach. Olivier Polge – naczelny kreator zapachów Chanel – stworzył wtedy nowoczesną owocowo-kwiatową kompozycję zbudowaną z kwiatu pomarańczy, jaśminu, tuberozy i ylang-ylang rozświetlając ją promieniami - dodam, bo to ważne - porannego słońca. Gabrielle była świeża, tryskała świetlistą energią i upajała niewinnością białych kwiatów. Uosobieniem zapachu Gabrielle stała się amerykańska aktorka Kristen Stewart – trochę podlotek, trochę buntowniczka. Dziewczyna wchodząca, a właściwie wbiegająca z impetem, w kobiecość.
Po dwóch latach ta dziewczyna przemieniła się w kobietę. Debiutująca we wrześniu tego roku Gabrielle Essence jest jak łabędź, który świadomy swego piękna, zamiast biec spokojnie płynie po tafli wody. W nowej wodzie perfumowanej ostrości zostają wygładzone, czystym i cytrusowym nutom dodano kremowości, a kwiatowe akcenty poprzesuwano tak by pierwsze skrzypce zagrała kobieca tuberoza i ciepłe, nieco egzotyczne kwiaty ylang-ylang. Całość ozłocono jeszcze większą ilością nut solarnych, przy czym tym razem mamy do czynienia ze słońcem wczesnego popołudnia, które z jaskrawych barw przeszło w półtony ciepłe i złotawe.
Od pierwszych nut w Essence czujemy więcej ciepłej aury i kremowej faktury. Wciąż jednak flagowe cztery białe kwiaty zapowiadane są przez owocową uwerturę. Gabrielle Essence pozostaje świetlistą owocowo-kwiatową kompozycją. Owocowe akordy są tu jednak mniej wytrawne i mydlane. Mój nos wytropił w otwarciu nuty pomarańczy, brzoskwini i czerwonych owoców. Serce to pełnia kwiatowości! Wyciszone neroli i kwiat pomarańczy dają pole do popisu tuberozie i – według mnie przepięknie tu brzmiącej – nucie kwiatów ylang-ylang. W centralnej części kompozycji kremowość podbija też kropla akordu kokosowego. Należy jednak dodać, że Essence nie jest zapachem stricte tuberozowym i osoby mające trudne relacje z tym, często dominującym, kwiatem nie powinny mieć powodów do obaw. Baza zapachu to czas gdy owocowa świeżość i kwiatowa pełnia przechodzą w komfortowe nuty białego piżma, sandałowca i wanilii.
O jakiej porze roku myślę wąchając Gabrielle Essence? Dokładnie o tej kiedy zaprezentowano ją światu. To zapach naładowany energetycznie latem, ale rozglądający się już za ciepłem i miękkością, której tak łakniemy jesienią. To zapach między ogromnym kapeluszem przeciwsłonecznym, którego nie zdążyliśmy jeszcze schować po ostatniej wizycie na plaży, a miękkim, lekkim szalikiem, po którego zaczynamy sięgać w chłodniejsze poranki. Słoneczna esencja i dojrzała kwiatowość łączą te dwie aury - późnego lata i wczesnej jesieni. Kompozycja jest na tyle uniwersalna, że sprawdzi się zarówno jako zapach do pracy, jak i na weekend, a nawet na wieczorne, niezbyt zobowiązujące spotkanie. W zależności od potrzeby tchnie ducha świeżości lub otuli ciepłem kwiatów. Nigdy jednak nie zmęczy słodyczą, bo ta dawkowana jest tu bardzo ostrożnie, co postrzegam jako wielka zaletę nowej wersji Gabrielle.
Nowa, pełniejsza i dojrzalsza Gabrielle wymagała nowej twarzy. W tę rolę wcieliła się australijska aktorka znana miedzy innymi z roli w “Wilku z Wall Street” Martina Scorsese – Margot Robbie. Film oraz zdjęcia reklamowe, w których aktorka promienieje otoczona biało złotymi materiami to dzieło reżysera Nicka Knighta. Wykorzystano w nim przebój Beyoncé ‘Halo’. Nowy flakon nabrał odcieni ciemniejszego, starego złota. Przy okazji premiery zapachu zaprezentowano też uzupełniające produkty z linii pielęgnacyjnej Gabrielle – mgiełkę do włosów, dezodorant oraz podróżną wersję we flakonie twist&spray.
Bardziej esencjonalna, ale nie stricte wieczorowa odsłona Gabrielle powinna zachwycić wiele z tych pań, które przy wersji klasycznej czuły niedosyt wyrafinowania. Tu z pewnością można je odnaleźć, choć kompozycja nadal pozostaje w obszarach bezpiecznych, niekontrowersyjnych i bardzo noszalnych. Może być i tak, że dotychczasowe fanki Gabrielle odnajdą w Essence ciekawe uzupełnienie, flanker idealny na schyłek lata i początek jesieni.
*Flanker - zapach bazujący na innych perfumach (klasyk, wersja podstawowa), który w mniejszym lub większym stopniu zmodyfikowano, np. odświeżono (wersje Light, Summer, Legere, Fresh, Fraiche) lub dodano głębi/mocy (wersje Extreme, Ultimate, Night, Noir, Nuit, Absolute)
Zapach: Chanel, Gabrielle Essence
Premiera: wrzesień 2019
Nos: Olivier Polge
Nuty: cytrusy, petitgrain, czerwone owoce, czarna porzeczka, brzoskwinia, tuberoza, ylang-ylang, jaśmin, kwiat pomarańczy, kokos, białe piżmo, sandałowiec, wanilia
Trwałość: 5-6 godzin
Projekcja: średnia