ZAPACHEM PO WARSZAWIE 2
Pomysł zrodził się latem ubiegłego roku. Wraz z dwoma kolegami zarażonymi perfumową pasją postanowiliśmy razem przejść się po warszawskich perfumeriach. W ramach przygotowań stworzyliśmy konwersację na FB i roboczo nazwaliśmy ją „Zapachem po Warszawie”. I tak zostało. A wczoraj odbyłem drugą edycję tego wyjątkowego perfumeryjnego spaceru po stolicy, w powiększonym gronie, bo w piątkę.
Wąchanie perfum z kimś kto to również kocha i rozumie jest podwójnie przyjemne. Takie osoby są w stanie słuchać w nieskończoność twoich dywagacji na temat przewagi skóry u Chanel nad tą u Diora (albo na odwrót), wąchać nieograniczoną ilość zapachów, i testować je na sobie jakby centymetry kwadratowe na skórze i minuty na zegarku nie miały limitu. Każdy też wnosi do wspólnego wąchania swój smaczek - indywidualne postrzeganie, preferencje i wiedzę. No to teraz pomnóżcie sobie to razy pięć i zrozumiecie w jakim niebie się wczoraj znalazłem.
Pięć zapachowych osobowości razy 13 miejsc, w które wczoraj udało nam się zawitać. Wychodzi 65, ale wrażeń było dużo, dużo więcej, bo przecież perfumy to nie matematyka.
Zaczęliśmy punkt 10:30 w Perfumerii Quality zlokalizowanej na parterze Hotelu Marriott (Aleje Jerozolimske 65/79). Ja skupiłem się na wąchaniu nowości, moi goście na testowaniu zapachów, o których do tej pory się naczytali, ale pod ręką do wąchania nie mieli. Trzy nowe zapachy jakie przetestowałem w Quality to Oriental Leather od Memo, kwiatowy Touche Finale Jovoy i słodko-drzewna kompozycja New York z szafirowej linii marki Widian. Bardzo spodobał mi się Oriental Leather z niełatwym, ale ciekawym kolendrowym otwarciem i złociście-orientalnym rozwinięciem. Skóry jak dla mnie tu na lekarstwo, ale nosiłbym! Z przyjemnością odnotowaliśmy pojawienie się w Quality kolekcji perfum L’Orchestre oraz nowej ponumerowanej damskiej linii Eight&Bob Annicke. Ja otarłem osobistą łezkę gdy dowiedziałem się, że nie będzie już zapachu Lumiere Noire Francisa Kurkudjiana. C’est la vie! MFK należy teraz do koncernu LVMH.
OCZAROWANIE w Quality: Memo, Oriental Leather
Przyjemnym spacerkiem uwzględniającym mój ukochany Plac Konstytucji doszliśmy następnie do perfumerii GaliLu przy ul. Koszykowej. Nasza wizyta zbiegła się ze świeżutką dostawą limitowanych kolorowych flakoników Diptyque (Raw Materials in Colors), więc, korzystając z okazji, nabyłem szybko drogą kupna zielone Philosykos. Następnie dokładniej przetestowałem trzy zapachy z nowej Białej Kolekcji Pierre’a Guillaume: Helioflorę, Sensuality i Swim/SX. Ten ostatni pachnie krótko, ale niesamowicie (miedzy innymi algami i cannabis). Dla wąchania takich zapachów warto żyć. Dłużej postaliśmy przy półkach z kolbami Nomenclature, Robert Piquet, Abel i Le Labo, nie mogąc się nadziwić jak bardzo zwodnicze są nazwy zapachów tej ostatniej marki. Moi goście mieli tu kilku faworytów. Ja zachwycałem się nowymi zapachowymi produktami marki do pielęgnacji ciała.
OCZAROWANIE w GaliLu: Pierre Guillaume Swim/SX
Z koszykowej już tylko krok na Mokotowską czyli warszawską Piątą Aleję. Tu odwiedziliśmy aż cztery miejsca. Właścicielka Sense Dubai – butiku specjalizującego się w pachnidłach arabskich (ul. Mokotowska 46) - hojnie skropiła nas swoimi wonnościami i zaprezentowała nową w butiku kolekcję Anfas by Asim Al. Qassim Poznacie ją po flakonach z kolorowymi pieczęciami.
OCZAROWANIE w butiku Sense Dubai: Sense Dubai 1 (drzewna wetyweria) i 11 (ozon z galbanum)
Po takich atrakcjach postanowiliśmy odpocząć i posilić się nieco. Przy krótkiej przekąsce w ogródku restauracji „Przegryź” dyskutowaliśmy oczywiście o … perfumach, tylko i wyłącznie po to by za chwilę dosłownie przeskoczyć na druga stronę ulicy do perfumeryjnego laboratorium Mo61 (ul. Mokotowska 61). Tu każdy może stworzyć swój własny zapach z niezliczonej ilości zebranych w brązowych słojach esencji. Ja już swój mam, a wczoraj skupiłem się na wąchaniu orchidei i gardenii tahitańskiej czyli akordu tiarę. Brzmią jak na kwiaty wyjątkowo ostro, zwłaszcza orchidea.
OCZAROWANIE w Mo61: labdanum
Szybkim krokiem udając się w kierunku Placu Trzech Krzyży wstąpiliśmy na chwilę do biżuteryjnego butiku Lilou (ul. Mokotowska 63) by powąchać ich perfumy. Live to Love to zwiewna słodko-kwiatowo-owocowa kompozycja, którą jak wszystkie produkty w Lilou można spersonalizować zamawiając specjalny grawer na blaszce będącej etykietą perfum. Tuż opodal, po drugiej stronie ulicy znajduje się bardzo elegancki salon perfumerii Tagomago (ul. Mokotowska 64). W jego wnętrzu moc ekskluzywnych kosmetyków i perfum między innymi takich marek jak House of Sillage i Molinard. Perfumy tego ostatniego domu są mało u nas znane, a naprawdę warte uwagi. W Tagomago z przyjemnością odkryłem też Prestige Collection włoskiej marki Collistar oraz pełną kolekcję zapachów i kosmetyków Sisley.
OCZAROWANIE w salonie Tagomago: Collistar L’Incenso
Szybko przecinamy plac Trzech Krzyży gdzie w kościele po jego środku odbywa się stylowy ślub (retro cabrio!) i już jesteśmy na Brackiej 3 w Mood Scent Bar. Malutkie miejsce, ale pełne przepięknych zapachów. Wczoraj też trafiliśmy na bardzo miłą obsługę. Zaprezentowano nam nową kanadyjską markę Fort & Manlé, której zapachy wykonane są z naturalnych składników, ale pachną bardzo intensywnie i długotrwale. Wszystkich zachwyciły zapachy Ella K., a zwłaszcza Baiser de Florence. Spędziliśmy też sporo czasu przy półce z pachnidłami The Zoo, a ja miałem okazję powąchać opary z pustego już flakonu Bat marki Zoologist. Jest już wycofany. No cóż, płakać nie będę.
OCZAROWANIE w Mood Scent Bar: BDK Wood Jasmin
Następnym przystankiem był luksusowy dom towarowy Vitkac (ul. Bracka 9), na którego parterze znajduje się butik Louis Vuitton. Tu przewąchałem dokładnie letnią kolekcję marki skrytą w jaskrawo kolorowych flakonach: niebieski Afternoon Swim, zielony Cactus Garden i żółty Sun Song. Ten ostatni, z kwiatem pomarańczy i cytronem, jest moim absolutnym faworytem. Cztery piętra wyżej, w przestrzennym wnętrzu perfumerii Mon Credo gościliśmy się na wygodnych kanapach wąchając nowości i starocie. Wszystkich zauroczyła hawańska kolekcja Jacques’a Zolty, a zwłaszcza Cubata z tytoniem i Severo z nutą Coli. Zachwycaliśmy się małymi pojemnościami (15ml) zapachów Histoires de Parfums ukrytymi w pudełkach przypominających małe książeczki. Właśnie pojawiło się kilka nowych z kolekcji Opera. Zgodnym chórem stwierdziliśmy, że najgorszym zapachem jaki udało nam się powąchać podczas wczorajszego spaceru był Oudh Infini Parfums Dusita. Przetestujcie sami by dowiedzieć się dlaczego.
OCZAROWANIE w Mon Credo: Jacues Zolty Cubata
Do następnego punktu na naszej trasie musieliśmy przemieścić się tramwajem i samochodem. W Galerii Mokotów (ul. Wołoska 12) czekały na nas zaplanowane dwie, a jak się okazało na miejscu, cztery zapachowe atrakcje. Zaczęliśmy od zlokalizowanego na pierwszym piętrze butiku Dior. Przemiła obsługa zaprezentowała nam całą kolekcję butikową wraz z najnowszym zapachem Santal Noir (nie znajduje się w sprzedaży, ale można go zamówić). We wrześniu do kolekcji Privée dołączy nowa kompozycja, która będzie dostępna na stałe w warszawskim butiku - Spice Blend. Wszystkich zachwycił w kolekcji butikowej Gris Dior, co mnie wcale nie dziwi, bo to moja ulubiona butikowa kompozycja tej marki. Drugą ciekawostką, którą tylko tu można powąchać, jest linia Les Creations de Monsieur Dior z takimi klasykami marki jak Diorissimo, Diorella czy Diorling. Przemiła konsultantka rozwiała nasze obawy co do rzekomego wycofania z produkcji zapachu Dior Homme Parfum. Niektórzy odetchnęli z ulgą.
OCZAROWANIE w butiku Dior: Santal Noir
Ruchomymi schodami zjeżdżamy na parter gdzie czeka na nas elegancki, utrzymany w czerni i bieli butik Chanel. Ale wczoraj miejsce to powitało nas feerią kwiatów! Tuberozy, róże, jaśmin .. wszystko to wylewa się wręcz z ekspozycji zatytułowanej Dans les Champs de Chanel. Rośliny poprzetykane są flakonami butikowych zapachów Chanel oraz powiększającymi lusterkami wzmacniającymi tylko efekt bajkowości wnętrza. Tu punktem obowiązkowym było przetestowanie kultowej linii zapachów Les Excluclusifs de Chanel. Zachwytom nie było końca, choć każdemu podobało się coś innego. Jedni oklaskiwali Misię, inni zdecydowanie woleli Boy’a. Część z nas zachwyciło zielone Bel Respiro, innych bezkompromisowa skóra w Cuir de Russie. Każdemu chyba przypadł do gustu Coromandel. Odnotowałem też pojawienie się w sprzedaży linii do ciała o zapachu No. 5 L’Eau z żelem, balsamem i świetnym kremem do rąk podanym z genialnym chanelowskim białym otoczaku. Na koniec wrażenie zrobił na nas 900ml czerwony, wykonany z kryształu Baccarat flakon tegoż zapachu, za który zapłacić trzeba, bagatela, 126 tysięcy złotych. Dziewczyny poszalały też na stoisku ze szminkami odkrywając najnowszy makijaż Noir et Blanc. Po dobrych trzech kwadransach wyszliśmy upojeni francuską klasyką.
OCZAROWANIE w butiku Chanel: Cristalle EDT
Ponadprogramowo w Galerii Mokotów odwiedziliśmy mały Organic Concept Store sprzedający polskie kosmetyki Phenomé, ale również kosmetyki i perfumy dla mężczyzn włoskiej marki 18.21 Man Made. Jeśli jesteście fanami tytoniu ten zapach to must-sniff. Tu odkryłem też nową zapachową markę stworzoną przez Polaków we Francji – love’n’hate. Każdy zapach to inspiracja dwoma kontrastującymi ze sobą miastami Reykjavik-Cape Town. Na testy przyjdzie jeszcze czas.. Ostatnim punktem naszej perfumeryjnej marszruty był butik Estée Lauder gdzie mogliśmy powąchać takie klasyki tej marki jak Azuree, Aliage, Beyond Paradise, Intuition czy mój ulubiony Spellbound. Tylko w tym butiku w Warszawie można też poznać kolekcję zapachów stworzoną przez wnuczkę założycielki tego urodowego imperium Aerin Lauder.
OCZAROWANIE w butiku Estée Lauder – Estée Lauder Spellbound
Daliśmy radę! Nie wiem ile przeszliśmy kilometrów, ile wchłonęliśmy molekuł i ile hektolitrów kawy wypiliśmy po drodze, ale wiem, że to był wspaniały dzień, pełen dobrej energii, wspaniałych ludzi oraz świetnych odkryć i rozmów. Chodzenie i wąchanie w dobrym towarzystwie chyba wejdzie mi w krew. Kolejna edycja „Zapachem po Warszawie” może jeszcze w tym roku. Wszak na mapie miasta pojawi się punkt, którego żaden prawdziwy perfumoholik nie będzie mógł pominąć.
P.S. Cały czas uczę się być dobrym przewodnikiem. Wczoraj na koniec miały być wieńczące całość lody, ale skończyliśmy tak późno, że lodziarnię zamknięto. Następnym razem poprawię time management. A lody w sumie były ale takie..