ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*WYWIAD* - OLIVIER DURBANO

*WYWIAD* - OLIVIER DURBANO

Znany jako „zaklinacz kamieni”, Olivier Durbano od dzieciństwa był zauroczony klejnotami. Do tego stopnia, że pewnego dnia postanowił przekuć je w niszowe perfumy. Tak powstała kolekcja Parfums de Pierres Poèmes zawierająca takie uznane dzieła sztuki perfumeryjnej jak Rock Crystal, Amethyst, Jade, Pink Quartz czy Black Tourmaline. Przy okazji premierY zapachu – Chrysolithe – i wizyty twórcy w warszawskiej Perfumerii Quality zapytałem go o artystyczne inspiracje i fascynacje.

 

Urodziłeś się i wychowałeś na południu Francji, niedaleko Grasse. To chyba jedno z najbardziej pachnących miejsc na ziemi. Czym pachnie? Jakie jest twoje najwcześniejsze zapachowe wspomnienie?

Tak, miałem to szczęście!

Część mojej rodziny przybyła dawno temu z Włoch na południe Francji. Rodzina mojej prababci osiadła w Grasse, a ona postanowiła uprawiać róże i jaśmin na potrzeby miejscowej wytwórni perfum. Tak więc w jej ogrodzie kwitły róże i jaśmin i to chyba pierwsze zapachy jakie silnie kojarzę z dzieciństwem. Tak, moja babcia w swoim ogrodzie z różami z Grasse.

A więc kwiaty?

Tak, zdecydowanie kwiaty.

Studiowałeś architekturę, ale nigdy nie zostałeś architektem. Po studiach zacząłeś tworzyć biżuterię – spektakularne naszyjniki ozdabiane kamieniami. Potem przyszedł czas na perfumy. Jak te trzy formy artystycznej ekspresji się dopełniają? I co dalej? Myślisz o innych formach artystycznego wyrazu dla swojej kreatywności?

Wyjaśnię jedną ważną rzecz. Od samego początku chciałem studiować architekturę nie po to by zostać architektem, ale by nauczyć się pewnych procesów tworzenia, a następnie wybrać jedną lub więcej dróg artystycznej kreacji. Moje studia nie przebiegały typowo. Często kłóciłem się z nauczycielami. Potem zacząłem pracować w branży dekoratorskiej. I w tym samym czasie w moim życiu pojawiły się kamienie. Miałem na ich punkcie świra już od dzieciństwa. I w końcu przyszedł ten dzień kiedy zrobiłem pierwszy naszyjnik z kamieni. Nazwoziłem ich mnóstwo z moich pierwszych zagranicznych podróży i chciałem coś z nimi zrobić. Sam nie wiem dlaczego, ale postanowiłem z nich zrobić naszyjnik. I tak to się wszystko zaczęło.

Sam zbierałeś te kamienie?

Kiedy byłem dzieckiem tak, ale z tej pierwszej podróży, podróży do Syrii, przywiozłem dużo starych kamieni bez żadnego konkretnego pomysłu na nie. Po prostu zakochałem się w nich na lokalnym rynku. Potem zrobiłem pierwszy naszyjnik, po nim kolejny i kolejny. Jednocześnie zacząłem czytać dużo o kamieniach, o ich pochodzeniu, symbolice i nagle wpadłem na pomysł by oddać kamień za pomocą zapachu. Stworzyć zapach zainspirowany właśnie tą całą symboliką kamienia, obrazami i legendami. Wszystko więc się ze sobą łączy. Może nie jest to łatwe do zauważenia, ale dla mnie jest pewna ciągłość i logika w tym wszystkim co robię.

I stanowi to pewną całość?

Tak.

Tworzyłeś też jedwabne, ręcznie malowane szale. Czy nadal się tym zajmujesz?

Tak, to swego rodzaju kolaże złożone ze zdjęć z moich podróży, zdjęć moich kamieni, różnych rzeczy. To kolejna próba interpretacji kamienia. Gdy nie czuje się komfortowo z danym środkiem wyrazu, zmieniam go, ale ogólnie kocham wszelką sztukę. Sam trochę też maluję.

Czyli to wszystko dopełnia się i wzbogaca wzajemnie?

Tak. Tworzy jeden kompletny świat oparty na twórczości.

 

Ale wszystko zaczęło się od kamieni. Co najbardziej cię w nich fascynuje? Ich kształt, kolor, struktura czy te wszystkie legendy i wierzenia, które narosły wokół kamieni przez wieki?

Najważniejszą rzeczą jest to odczucie, które kamienie w tobie wywołują. I trudno mi to wyjaśnić. Kiedy pierwszy raz widziałem kamień, miałem go w ręku, miałem wtedy 4 lata i byłem absolutnie zauroczony. Dlaczego? Nie mam pojęcia. Po prostu chciałem je mieć. Męczyłem rodziców by mi je kupowali. I zacząłem je kolekcjonować, ale nie po to by zgłębiać wiedze naukową o nich, ale dlatego, że dobrze się z nimi czułem. Legendy i symbolika przyszły później. To zupełnie inny wymiar tego tematu. To prawda, inspiracje pochodzą właśnie z legend, z symboli, ale również z mojego osobistego odczucia w stosunku do danego kamienia.

Mówi się, że kamienie emanują energią. Może to ona cię tak ujęła?

Możliwe, ale nie wiem tego na pewno.

Trudno to zmierzyć.

Tak. Po prostu to czuję i chyba nie chcę w sumie wiedzieć dlaczego. I nie chcę wszystkiego wyjaśniać. Nie jestem od tego, żeby wszystko wyjaśniać. Dla mnie to jak poezja, sztuka. Uważam się za artystę i cenię sobie artystyczną wolność. Dlatego nie muszę wszystkiego wiedzieć i ciągle pytać, dlaczego to, dlaczego tamto. Lepiej to poczuć. To takie proste.

Wspomniałeś o poezji. Twoja kolekcja perfum nazywa się Parfums de Pierres Poèmes i jest pełna symboli. Może odszyfrujemy niektóre z nich? Początkową ideą było siedem zapachów zainspirowanych siedmioma kamieniami. W każdym flakonie trzy kamyczki. I nowy zapach każdego roku we wrześniu. Może niepotrzebnie się doszukuję?

Mówisz, że planowałem początkowo wypuścić siedem zapachów? Szczerze powiedziawszy nie pamiętam już tego dokładnie, ale chyba to było tak, że ktoś mnie zapytał, głupio było powiedzieć ‘nie wiem”, więc, ponieważ siódemka jest moją ulubioną liczbą, odpowiedziałem, że będzie siedem zapachów. (śmiech) Chodzi o to, ze próbuje budować pewną historię krok po kroku, rok po roku, kamień po kamieniu. Ale na przykład dziewiąty zapach w kolekcji to nie prawdziwy kamień, to kamień mistyczny – Kamień Filozoficzny. Czuję się wolny, podążam w różnych kierunkach pod warunkiem, że czuję jakiś wspólny mianownik w mojej historii. A te trzy kamyczki we flakonie to symbol. Od samego początku chciałem pokazać symboliczny związek zapachów z poezją. Podobało mi się również to, że gdy poruszasz flakonem jest ruch. To dla mnie też forma poezji. Nazywam swoje zapachy perfumami-wierszami, bo uważam, że jest w nich coś więcej niż widzimy oczami, czujemy nosem. Coś więcej. Trzy kamyki. Wielokropek…

Wszystkie zapachy w twojej kolekcji, jakkolwiek różne, łączy jeden element – kadzidło. Czy to twój perfumeryjny podpis? Coś z czym chcesz być utożsamiany? Kadzidło jako składnik perfum jest bardzo pozytywnie postrzegane tu w Polsce. Od wieków, z naszym silnie zakorzenionym katolicyzmem, jesteśmy przyzwyczajeni do zapachu kadzidła w kościele. Dla nas to zapach święty, ale również bardzo znajomy i wywołujący poczucie bezpieczeństwa.

Kadzidło stało się moim podpisem. Ludzie tak uważają. Osobiście nigdy tego nie planowałem. Kamienie towarzyszyły mi od dzieciństwa, kadzidło poznałem podczas podróży do Syrii. To było moje pierwsze spotkanie z tym składnikiem. Gdy pracowałem nad moim pierwszym zapachem – Kryształ Górski – chciałem w nim przekazać ideę łączności między ziemią i niebem, relacji między człowiekiem i naturą, jedności człowieka i bóstwa. Kadzidło idealnie oddaje tą symbolikę, więc wydało mi się oczywiste by użyć właśnie tego składnika do zbudowania tych konkretnych perfum. Jednocześnie też odkryłem, zrozumiałem, że kadzidło jest dla mnie świetnym sposobem na oddanie zapachu mineralnego, zapachu kamienia. Jednak w przypadku moich najnowszych perfum było inaczej. Pokrótce, mój proces tworzenia polega na tym, że znajduję kamień-inspirację, zgłębiam ją - dużo czytam o symbolice kamienia, przebywam z nim, po czym sporządzam listę składników. Kiedy jest gotowa zaczynam pracować nad proporcjami. Przy ostatnim zapachu, kiedy lista składników była gotowa, nagle uświadomiłem sobie, że nie ma na niej kadzidła. Pierwsza myśl, dość prymitywna: „Musiałem o nim zapomnieć!”. Jednak po chwili pomyślałem, że skoro nie znalazło się na liście składników, to może tym razem go nie potrzebuję. Koniec końców, zapach i tak ma w sobie aurę kadzidlaną, choć we flakonie nie znajdziecie samego składnika.

Wiemy już więc jak ogólnie wygląda twój proces tworzenia. Wiemy od czego zaczynasz. A kiedy wiesz, że zapach nad którym aktualnie pracujesz jest gotowy? Ten moment musi przecież kiedyś nastąpić, w przeciwnym razie można by próbować udoskonalać bez końca.

To ważny moment we wszystkich formach kreacji, czy to jest książka, artykuł, obraz, czy perfumy. To ten moment kiedy czujesz, że twoje dzieło jest kompletne. To często niełatwy czas walki z samym sobą, bo twórca zawsze przecież myśli, że mógłby ulepszyć jeszcze to lub tamto. Ale nie! Trzeba postawić granicę. Mnie pomaga intuicja, to wewnętrzne przeczucie, że zapach jest ukończony. Następnym niezbędnym krokiem jest to by przestać myśleć o swoim aktualnym dziele, i przede wszystkim, przestać myśleć o tym jak odbiorą go ludzie. Ja w zasadzie staram się o tym nie myśleć od samego początku. Po prostu daje z siebie wszystko i już. Nie pozwalam nawet rodzinie wąchać wersji testowych zapachu zanim uznam go za zakończony.

Niektórzy perfumiarze twierdzą, że dobrze mieć z góry narzucony deadline, ale ty przecież tworzysz dla samego siebie, nic więc cię nie ogranicza, prawda?

Ja również mam swego rodzaju deadline. Od lat jest to wrzesień każdego roku. Gdy tworzysz potrzebujesz czasu i musisz planować. Na końcowy efekt składa się wiele elementów – koncepcja, badania, głębsza refleksja, potem kwestie techniczne - logistyka, opakowania, więc, tak jak powiedziałem, potrzebny jest czas i ważne by wszystko wcześniej dobrze rozplanować.

Powróćmy do kamieni. „Zimny jak kamień”. „Serce z kamienia”. Kamienie nieodłącznie kojarzą się z zimnem. Który z twoich zapachów jest najzimniejszy? A który płonie jak ogień?

Nigdy o tym nie myślałem w ten sposób. W moich zapachach jest dużo ewolucji i jest to coś co lubię. Tak więc, z początku może wydawać się, możesz mieć wrażenie, że dany zapach jest zimny lub ciepły, ale potem to się zmienia. Zapachy ewoluują, są dynamiczne. Dlatego ja nie postrzegam ich w tych kategoriach, może dla innych takie podziały się sprawdzają, ale dla mnie nie. Trudno mi w ten sposób je opisywać.

Czy twoje zapachy są bardzo francuskie? Czy są zakorzenione we francuskiej szkole tworzenia perfum, czy może są bardziej uniwersalne? Postrzegasz je bardziej jako tradycyjne, klasyczne, czy może nowoczesne, futurystyczne?

To podobna kwestia. Wszystko co tworzę nie jest na jakiś określony czas, chcę by trwało na zawsze (chcę, bo nie zawsze łatwo to kontrolować). Kiedy coś tworzę, na przykład naszyjnik, nie znoszę pojęcia mody. Tak naprawdę jestem szczęśliwy gdy kobieta mówi mi, że ma ten naszyjnik już od dziesięciu lat i nadal nosi go z radością, że nadal ją uszczęśliwia. To samo odnosi się do perfum. Nie tworzę ich na pewien okres czasu czy dlatego, że jest pewien trend. Chcę żeby były uniwersalne. Cieszę się też, że nadal sam je wszystkie lubię. To naprawdę wspaniałe uczucie. Dlatego nie powiem ci, że są francuskie, czy nowoczesne, czy klasyczne. Są ponadczasowe. Co ciekawe im bardziej oddalam się od moich perfum w czasie, tym bardziej je lubię i doceniam. Dodatkowo, wspaniale jest pomyśleć, że coś co tworzysz jest używane i lubiane tu w Warszawie, ale także w Moskwie, Paryżu, czy Dubaju. Bez względu na epokę i uwarunkowania kulturowe ludzkie emocje są takie same i właśnie to się dla mnie głównie liczy.

Spójrzmy teraz na flakony. Są bardzo minimalistyczne. Nie dominują nad samym zapachem. Na flakonie nie ma też nazwy perfum. Czy to zamierzone?

Z początku pomysł nie umieszczania nazwy był moim wyborem, ale z czasem uświadomiłem sobie, że to może utrudniać życie pracownikom perfumerii. (śmiech) Kiedy zaczynasz coś robić nie wiesz tak naprawdę czy stworzysz 11 czy 12 zapachów, po prostu o tym nie myślisz. W ogóle, o ile pamiętasz, moje zapachy przez wiele lat nie były pakowane w pudełka, sprzedawaliśmy je w woreczkach. Wiesz dlaczego? Najzwyczajniej w świecie ponieważ nie było mnie na to stać. (śmiech) Swoją drogą, kiedy teraz o tym myślę, uświadamiam sobie, że jeśli bardzo chcesz coś stworzyć i jesteś gotowy, wszystko z czasem staje się możliwe. A flakony? Tak, są bardzo proste. Zawsze trzeba zadać sobie to samo pytanie: co tak naprawdę jest dla ciebie ważne? Samo dzieło, pomysł, jakościowe składniki, koncentracja? To właśnie składa się na perfumy. Samo opakowanie powinno być ładne, ale nie zbyt skomplikowane. To dla mnie nie miałoby sensu.

Prosty flakon jest również bardzo dobrym tłem dla koloru perfum, co w przypadku twoich zapachów jest dość ważną kwestią.

Dokładnie tak. Dodatkowo od samego początku chciałem by na flakonie znajdowała się ta stara kaligrafia, która właściwie oznacza „na początku”. W wielu ważnych i mądrych księgach idea początku jest kluczowa, kamienie istnieją od początku i ja sam byłem na początku robienia czegoś nowego, kiedy zacząłem tworzyć perfumy. Dlatego to wszystko ma jakiś sens.

Czy jako perfumiarz…?

Nie jestem perfumiarzem!

To kim jesteś – rzemieślnikiem, twórcą, wizjonerem?

Lubię o sobie myśleć jako o artyście, wolnym artyście, jakkolwiek pretensjonalnie to nie brzmi. Kocham wolność i próbuje być niezależny w tym co robię. Określenie ‘artysta’ brzmi dla mnie lepiej, bo zakłada kreowanie czegoś, a nie konkretny fach, naukę czy wiedzę. Mam po prostu artystyczny umysł. Nie nazywam się perfumiarzem czy jubilerem. Jestem artystą.

W takim razie, czy jako artysta masz jakichś mistrzów? Twórców zapachów, ‘nosy’, które podziwiasz?

Nie, nie sądzę. Jeśli kazałbyś mi wymienić jedno nazwisko, to byłby to Serge Lutens, bo to było coś nowego, nowa jakość w tworzeniu perfum, i nie tylko, w tym, że za dziełem była pewna historia. Oprócz tego nie mam żadnych mistrzów.

Chrysolithe – twoja najnowsza kompozycja – jest jedenastą w kolekcji. I kolejną w kolorze żółtym. Czym się różni od innych żółtych kamieni-zapachów?

Kolor nie jest tu najważniejszym aspektem. Podstawową kwestia jest zawsze kamień, temat, inspiracja. Gdy więc uznałem, że chryzolit jest dla mnie interesującym tematem, nie przejmowałem się, że kolorem przypomina, któryś z moich poprzednich zapachów. W ogóle mnie to nie obchodziło. W języku greckim, antycznym greckim, chryzolit oznaczał „złoty kamień”. Sama nazwa jest dziś przestarzała i nieprecyzyjna, do końca XIX w. używana była bowiem w odniesieniu do kilku szlachetnych kamieni w kolorze złoto-żółtym z zielonkawymi odcieniami – prenitu, peridotu, oliwinu i topazu. Tak jak wspomniałem jednak, kolor jest dla mnie aspektem drugorzędnym. Przede wszystkim musiałem dobrze poczuć się z tym tematem, nawiązać relację z kamieniem. Odkryłem go w Biblii, w zasadzie znajdziesz go w wielu uczynnych i świętych księgach. Był siódmym kamieniem-fundamentem Nowego Jeruzalem oraz dziesiątym z kamieni szlachetnych zdobiących pektorał Aarona. Chryzolit oznacza wyższy poziom uduchowienia, a dodatkowo liczba jedenaście - a to jedenasty zapach mojego dzieła - symbolizuje bardzo dobrą równowagę między kobiecością i męskością. Dlatego mamy tu do czynienia z poczuciem harmonii, równowagi i pełni między ziemią a niebem. Po wszystkich wcześniejszych kamieniach prawdziwych oraz tych metaforycznych – Lapis Philosophorum i Promethee – ten nowy zapach dalej opowiada moja historię.

I otwiera jej nowy rozdział?

Tak, w pewnym sensie. Sam nie jestem już taki sam jak dziesięć lat temu, nie jestem nawet tym samym człowiekiem jak dwa lata temu. Można tu odnaleźć więc pewien element osobisty. Ten zapach jest zarazem kontynuacją mojej historii i czymś zupełnie nowym.

A jak opisałbyś sam zapach?

Pierwszym i głównym składnikiem była szałwia. Dużo szałwii! Szałwia to oczyszczenie. Następnie zainteresowało mnie połączenie hyzopu i cedru, które również występowały w Biblii. Ten pierwszy uosabia delikatność i pokorę, drugi siłę i potęga. Obie rośliny w Biblii były używane w rytuałach oczyszczania, uzdrawiania. Moim celem było stworzenie idealnej równowagi między oboma składnikami dla oddania równowagi między ziemią a niebem. Ten zapach jest czymś lżejszym od poprzednich kompozycji, choć mnie samemu trudno je porównywać. Zamysłem było stworzenie czegoś lżejszego, z charakterem, ale jakoby należącego do innego, wyższego wymiaru. No i bez kadzidła, choć, jak już wyjaśniałem, nie było to planowane. Dla mnie jednak kadzidło jest tu nadal obecne, może bardziej aura kadzidła, jego duch. Sam w domu często spalam kadzidło i czasem używam do tego celu też szałwii z jej oczyszczającymi właściwościami.

Gdy myślę o najbardziej polskim kamieniu, na myśl od razu przychodzi bursztyn. Jak pachniałby bursztyn według Oliviera Durbano?

Bursztyn nie jest kamieniem (śmiech), ale czasami również go używam. Zwykle pracuję tylko z kamieniami, ale bursztyn ma według mnie wiele cech wspólnych z nimi. Jest również związany z ziemią, jest prastary, również wykorzystuje się go w biżuterii. Ale jak miałby pachnieć? Tego nie wiem. Musiałbym o tym pomyśleć. Daj mi trochę czasu.

Oczywiście! Zatem czekamy. Bardzo dziękuje za rozmowę.

Zdj. Marcos Rodriguez Velo

 

 

 

 

1.jpg
3.jpg

WORD OF THE DAY #4

WORD OF THE DAY #3