*NOWY ZAPACH* - Gucci, Bloom Nettare di Fiori
„Pani pachnie jak tuberozy.
To nastraja i to podnieca.
A ja lubię zapach narkozy,
a najbardziej gdy jest kobieca...”
Kto pamięta scenę z filmu „Pachnidło”, w której na podwórze manufaktury obrotnej Madame Arnulfi przyjeżdża wóz wypełniony wonnym kwieciem? Kwiaty te, zebrane tuż przed świtem, trafiają w ręce pracownic, które pieczołowicie wklejają je w specjalne ramy wypełnione tłuszczem. To najstarsza metoda pozyskiwania zapachu zwana enfleurage. Dziś praktycznie się jej już nie stosuje. Jest zbyt pracochłonna, mało wydajna i bardzo kosztowna. Jedynym kwiatem, któremu duszę nadal „wyłudza się”, zatapiając jego młode pączki w tłuszczu, jest tuberoza. Z 1200 kilogramów pąków rośliny w efekcie końcowym uzyskuje się zaledwie 200 gr absolutu tuberozowego.
Z perfumeryjnego punktu widzenia tuberoza (polianthes tuberosa) zaliczana jest do rodziny białych kwiatów obok innych przedstawicieli tej wonnej grupy, takich jak jaśmin, gardenia, kwiat pomarańczy czy lilia. Wszystkie upajają kwiatowym, narkotycznym aromatem, ale tuberoza to prawdziwa kwiatowa diva. Łączy w sobie nuty ciepłe i słoneczne, cytrusowe i kamforowe, tropikalne i cielesne, kremowe i ziemiste. Jej zapach jest bezkompromisowy i dominujący, dlatego opinie na jego temat są bardzo spolaryzowane – albo się go kocha, albo nienawidzi. Zaliczam się zdecydowanie do tej pierwszej grupy.
Tym bardziej ucieszyłem się gdy w ubiegłym roku marka Gucci obwieściła nowy zapachowy rozdział w swojej historii. Wtedy to nowy dyrektor kreatywny marki - Alessandro Michele, w kolaboracji z nosem Alberto Morillas, stworzył swój pierwszy autorski zapach i nazwał go Bloom. „Zależało mi na zapachu zielonym, odważnym, który przeniesie nas do bezkresnego ogrodu wypełnionego mnóstwem kwiatów i roślin – kompozycji jak bukiet obfitości. Ten ogród jest tak piękny jak kobiety: wielobarwny, dziki, różnorodny. Gucci Bloom pachnie jak ten ogród, umożliwia podróż do miejsca, które nie istnieje”. Uroczy, prosty, pastelowy flakon zapachu skrywał w sobie przepiękną tuberozę idącą ręka w rękę z jaśminem wielkolistnym, ostudzoną wiciokrzewiem i korzeniem irysa. Bloom zauroczył nie tylko mnie. Kobiety zakochały się w tym bezpretensjonalnym, skondensowanym tuberozowym eliksirze od pierwszego powąchania. Wiosną tego roku na fali popularności oryginału marka wylansowała bardziej zieloną i wodną wersję zapachu Acqua di Fiori. U schyłku lata ogłosiła natomiast trzeci rozdział swojej tuberozowej opowieści – tym razem bogatszy i zawiesisty jak nektar – Bloom Nettare di Fiori. Czekałem na niego z nieskrywaną niecierpliwością.
Jak pachnie najnowsza wersja Gucci Bloom? Po pierwsze jest dobrym flankerem, bo nie odbiega za bardzo od oryginału. Zachowuje jego tuberozowe DNA otaczając je bukietem bardzo wyrafinowanych i, powiedziałbym, wieczorowych kwiatów. Ten sam nos – Alberto Morillas – zintensyfikował brzmienie klasycznego Bloom tworząc piękną kompozycje o charakterze kwiatowego szypru. Co świadczy o jej szyprowości? Zdecydowanie bardziej szorstki wydźwięk! Bloom jest radosne, słoneczne i kremowe. Nettare di Fiori ma w sobie więcej tajemnicy, powściągliwości i elegancji. Wybija się tu od pierwszego momentu bardziej drzewna odsłona kwiatowości, którą twórca kompozycji uzyskał dorzucając sporą dawkę paczuli. Pikanterii dodaje też świeża nuta wibrującego imbiru wyczuwalna w otwarciu. Są też wspomniane nowe kwiaty – miodowy osmantus, aksamitna róża i symboliczny, pudrowy kwiat chińskiego wiciokrzewiu. Rangoon creeper – bo tak brzmi jego angielska nazwa - to azjatycki, pnący kwiat, który w procesie kwitnienia przechodzi barwną transformacje od bieli, poprzez róż, do intensywnej czerwieni.
Nie mam wrażenia jakoby Nettare di Fiori było cięższą wersją klasycznego Bloom, które samo w sobie oferuje bardzo dobrą trwałość i projekcję na skórze. Jeśli już to jest może troszeczkę mroczniejsze, albo raczej przycienione i przez to bardziej powściągliwe, wytrawne. Cecha ta może zjednoczyć sobie jednak sympatię osób, które z czystą, rozbuchaną tuberozą mają pewien problem. W Nettare di Fiori jest ona okiełznana świeżością, drzewnością i pudrowością towarzyszących nut, przez co łatwiejsza w noszeniu. Ta wersja moim zdaniem może też lepiej sprawdzić się w obecnym – chłodniejszym i mniej słonecznym – sezonie.
Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o flakonie nowego zapachu i jego kampanii reklamowej tym bardziej, że niezmiennie mnie zachwycają. Opakowanie Gucci Bloom Nettare di Fiori zdobi nowy czarny odcień kapryśnego kwiatowego zielnika. Sielankowy wzór w duchu toile de jouy upleciony z liści, gałązek wiśni i kwiatów otacza charakterystyczna czarna ramka. Wzór ten powtórzony jest na etykiecie niezmiennie pięknego w swojej prostocie prostokątnego flakonu w odcieniu bladego różu (ten kolor idealnie oddaje nastrój jaki wprowadzają zapachy Bloom!). Na zdjęciach reklamowych, uchwycone przez Glen Luchford w chwili rozmarzenia, gwiazdy kampanii: Dakota Johnson, Hari Nef i Petra Collins popijają herbatę we wnętrzach apartamentu, do którego wkradła się bujna kwiatowość. Ten surrealistyczny salon naprawdę zapiera dech w piersiach. Jest jak obraz ze snu szalonego ogrodnika. I na pewno pachnie tuberozami!
Zapach: Gucci, Bloom Nettare di Fiori
Rok wydania: 2018
Nos: Alberto Morillas
Oficjalne nuty:
róża, imbir
jaśmin wielkolistny, chiński wiciokrzew, tuberoza z Indii
paczula, piżmo, osmantus
Trwałość: ok. 4 godzin
Projekcja: średnia
Cytat: Marek Grechuta “Mandarynki i pomarańcze”