ja5.jpg

Hi!

Witaj w świecie Charliego! Make yourself at home and smell the roses!

*RECENZJA* - Hermès Barénia

*RECENZJA* - Hermès Barénia

Pamiętam dokładnie rok 2016. Nastąpiła wtedy kluczowa zmiana na stanowisku nadwornego perfumiarza domu Hermès. Jednego z najbardziej uznanych i lubianych nosów naszych czasów – Jean-Claude’a Ellenę – zastąpić miała wtedy szwajcarska perfumiarka Christine Nagel. Nie było to z pewnością łatwe zadanie. Poprzeczka była zawieszona niebotycznie wysoko. Pamiętam, że oboje wypuścili wówczas - dla uczczenia tej zmiana - nowe wody w ikonicznej serii kolońskiej. Ellena stworzył Eau de Neroli Doré, Nagel – Eau de Rhubarb Écarlate. Tak, zgadliście – do historii przeszła ta druga.

Christine Nagel kontynuuje moim zdaniem dzieło Elleny w najlepszy możliwy sposób. Zostawia na zapachach, które tworzy, swój własny, charakterystyczny podpis zachowując przy tym ducha marki. Jej kreacje są odważniejsze od ellenowskich, bardziej nowoczesne i w przepiękny sposób łączące to co naturalne z perfumową abstrakcją. Uwielbiam jej pistacje w Un Jardin à Cythère, które stworzyła w samym środku pandemii. Uderzające w twarz liczi w Tutti Twilly i smolne cytryny w Eau de Citron Noir. Brawurowo weszła w świat perfum męskich marki do tej pory okupowany przez Terre d’Hermês, powołując do życia wizjonerski zapach H24. Dla linii butikowej Hermessence stworzyła takie olfaktoryczne cuda jak Jasmine Sambac, Violette Volynka i Oud Azalan. Każdy z tych trzech zapachów na swój sposób mnie w sobie rozkochał.

W tym roku – bez większych zapowiedzi i premierowej pompy – dodała do damskiego portfolio Hermès pierwszy od 2017 roku filarowy zapach grand femininBarénia. I od razu powiem, że jego „damskość” jest dla mnie kwestią oficjalnej etykietki. Ten zapach jest jak najlepsza nisza. Powinien cieszyć wszystkie nosy!

A jest on szyprem. Owocowym neo-szyprem dla ścisłości. Nagel pracowała ponoć nad nim przez 10 lat! Tak długa kreacja mogła grozić przekombinowaniem, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Gdy pierwszy raz powąchałem Barénię w perfumerii byłem zaskoczony i zaintrygowany. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia, a raczej ciekawość od pierwszego powąchania. Na pewno pomyślałem sobie wtedy znowu: „No tak – Hermès! Oni nie muszą zawracać sobie głowy modnymi trendami”. Bo rzeczywiście Nagel tworzy zapachy, które nie są przymilne, nie wskakują od razu na skórę układając się jak milusi szaliczek. Są raczej jak kalejdoskop wrażeń na barwnej apaszce Hermès. Czasem na pierwszy rzut oka trudno ogarnąć o co w tym wszystkim chodzi, ale efekt końcowy, opleciony wokół szyi niezmiennie zachwyca.

Według Nagel szypr to najdoskonalsza i najelegantsza forma perfumowej ekspresji. I swego rodzaju stan umysłu, archetyp. Nie mogę się z nią nie zgodzić. Zawsze kochałem szypry. Dawniej mówiłem, że gdybym był kobietą nosiłbym głównie szyprowce. Teraz po prostu je noszę. Klasycznie zapachy z tej rodziny budowane są poprzez połączenie nuty cytrusowej z kwiatowym sercem i mszystą bazą. W przypadku neo-szyprów ta ostatnia zwykle zastępowana jest paczulą. Nagel bazuje w Barénii na tej klasycznej (a raczej neoklasycznej) strukturze, ale okrasza ją składnikami nietypowymi (a nawet użytymi pierwszy raz w perfumiarstwie!) przez co nowa woda perfumowana Hermès brzmi szyprowo, ale jest inna od wszystkich innych szyprów jakie znam.

To napisawszy, muszę przyznać, że wąchając Barénię, obcując z nią, stawały mi przed oczami inne zapachy. Bardzo dobre zapachy. Nie było to jednak nigdy podobieństwo jeden do jednego, a raczej pewien niuans, który je łączył. I tak przy pierwszym powąchaniu od razu do głowy przyszedł mi archetyp owocowego szypru czyli Yvress (Champagne) YSL. Barénia powstała trzy dekady później, jest nowocześniejsza, korzysta ze współczesnych molekuł, a jednak to pierwsze skojarzenie nie mogło być mylne. Po drugie – i bardzo się długo nad tym zastanawiałem i badałem temat – wyczułem tu nutę, którą doskonale znam i wielbię: miodowo-piwny akord z L’Envol Cartiera. Zapach Hermès jest świeższy i odrobinę słodszy, ale ta musująca, lekko fermentowa nuta rzeczywiście wybija się w obu kompozycjach. Ze względu na silny paczulowy rys (Nagel użyła w Barénii paczuli, molekuły akigalawood i wzmocniła je dębem) moim trzecim skojarzeniem był zapach Une Amourette marki Etat Libre d’Orange. W tej kompozycji autorstwa Danieli Adrier paczulowy klimat przełamuje co prawda neroli, a nie lilia jak u Nagel, ale to drzewne podobieństwo naprawdę nie chce wyjść mi z głowy.

I tak, komparatywnie, zarysowałem Wam już trochę charakter Barénii. Rozpoczyna się bardzo świeżo i kwaśno. Bergamotka tu użyta jest inna, mało cytrusowa, dla mnie nawet bardziej porzeczkowa i od razu naznaczona drzewnym akcentem. Ta nuta elektryzuje! Potem pojawia się wspomniany akord „piwny” i on jest jednocześnie niełatwy, ale i niezwykły. Musuje, iskrzy, buzuje. Nie wiem co go tworzy. Chyba wszystko naraz, bo czuję tu i kwiaty i owoce i miód i coś kwaskowego. Jakby ktoś do gatunkowego miodowego piwa dolał odrobinę Seven-Up. Z bąbelkami! Wykończenie Barénii jest typowo drzewne i zamszowe. Ale i tu powracają te świeże, kwaskowe, iskrzące niuanse otwarcia i środka. W końcówce zapach najlepiej stapia się u mnie ze skórą. Zamiast podskakiwać na niej, pokłada się i wtapia właśnie. Nie przez przypadek chyba motto Barénii brzmi „Skin is a scent”.

Barénia nie jest zapachem skórzanym, ale od skóry swoją nazwę wywodzi. To rodzaj skóry wykorzystywany przez Dom Hermès, a produkowany od XIX wieku przez francuską firmę Haas. Jej nazwa pochodzi od południowo-zachodniego regionu Francji - Béarn. Ale ukłonem i nawiązaniem do dziedzictwa marki jest nie tylko nazwa perfum, a również ich flakon. Zaprojektowany przez Philippe’a Mouqueta inspiracje czerpie z wykreowanej przez Hermès bransolety Collier de Chien. Flakon łączy na zasadzie kontrastu wyrażające siłę srebrne ćwieki z płynnymi, łagodnymi kształtami szklanego owalu.  Możemy go podziwiać – wraz ze wspomnianymi bransoletami – na przepięknym zdjęciu reklamowym gdzie polska modelka Małgosia Bela użycza twarzy nowej zapachowej kompozycji Hermès. I muszę przyznać, że jest to najpiękniejsze zdjęcie reklamowe jakie widziałem w ubiegłym roku.

O szyprach mówi się, że są synonimem elegancji, ale również, że dystansują, stawiają do pionu. Barènia otula aurą elegancji bez usztywniania. Zapach jest bardzo dynamiczny i nowoczesny. Ta euforyczna mieszanka bergamotki, akordu synsepalu słodkiego (afrykański składnik po raz pierwszy użyty w perfumach przez Hermès) i podpalanych drewnem białych lilii z rodziny imbirowatych dodaje energii, szyku, wyrafinowania i rzeczywiście stawia do pionu, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Żyje na skórze, intryguje, ośmiela się być inna. I za to właśnie kocham perfumowe kreacje Hermès. I to mnie upewnia w przekonaniu jak bardzo utalentowaną perfumiarką jest Christine Nagel. Barénia to zdecydowanie jedna z najlepszych premier 2024 roku. Z wielkim entuzjazmem czekam na rozwój tej linii.

Zapach: Hermès Barénia

Nos: Christine Nagel

Premiera: 2024

Rodzina: owocowo-szyprowa

Buty: bergamotka, synsepal słodki, biała lilia imbirowa, paczula, akigalawood, dąb

Trwałość i projekcja: dobre

Dostępność: woda perfumowana o poj. 30ml, 60ml, 100ml oraz refill 125ml w Sephora, Douglas, Notino

BEST OF SKINCARE 2024!

BEST OF SKINCARE 2024!