*PODSUMOWANIE ROKU* - Best of 2022
Biorąc pod uwagę moją słabość do wszelkiego rodzaju zestawień i inwentaryzacji, obstawiam, że w którymś z poprzednich żyć musiałem być księgowym. Już od połowy grudnia zacierałem rączki na globalne podsumowanie zakończonego właśnie roku 2022, które niniejszym Wam przedstawiam. Jaki to był rok dla perfum, dla mojego bloga i dla mnie? Przewińmy rolkę pamięci do stycznia…
Blogowa działalność Charliego została w 2022 roku dwukrotnie lekko zachwiana. Pierwszy raz w lutym kiedy to wybuchła okropna wojna w Ukrainie. Przez miesiąc, albo dłużej nie było głowy do wąchania i pisania recenzji perfum. Solidaryzowałem się z uchodźcami wojennymi kupując kosmetyki dla ośrodków ich pobytu w Warszawie oraz organizując na Instagramie charytatywną aukcję perfumową, z której środki przekazałem na rzecz potrzebujących w Kijowie. Wielki dzięki, że się wtedy do tego przyłączyliście. Drugim momentem, który zdestabilizował moją w miarę metodyczną pracę nad blogiem był remont naszego mieszkania. Zaplanowany na trzy tygodnie, a trwający równo 40 dni. Część perfum wylądowała u rodziców, część w szafie między ubraniami, jeszcze inne w pudłach w garażu. Parę flaszek wybyło z nami na przymusową emigrację. Niestety warunki te nie pozwoliły mi pod koniec roku na opracowywanie stałych cyklów – Pamiętnika Charliego i Ulubieńców Miesiąca. Ale nic to, nadrobimy! To znaczy ja nadrobię w naszym nowym, pięknie odpicowanym mieszkanku. Swoją drogą jestem pod wrażeniem uczciwości moich sąsiadów – przez ponad miesiąc ok. 200 flakonów stało sobie w hali garażowej w pudłach i nikomu nie przyszło do głowy żeby się poczęstować! Porządni ludzie!
Reszta roku była w miarę stabilna. Nadal z wielką przyjemnością pisałem dla Was recenzje na blogu, utrzymywałem kontakt z wierną grupą na Facebook’u i codziennie relacjonowałem perfumeryjne odkrycia i nowinki na moim Instagramie. Rok 2022 obfitował w całkiem sporo fajnych wydarzeń. Wziąłem udział w targach perfum niszowych Esxence w Mediolanie, które po raz pierwszy odbyły się w nowej lokalizacji. Czerwcowe upały były bardzo męczące, ale ilość doznań – perfumowych, edukacyjnych i towarzyskich – sprawiła, że wypad ten wspominam z ogromnym sentymentem. W kwietniu i maju na zaproszenie twórczyni marki Urban Scents wziąłem udział on-line w przeciekawej serii szkoleń zapachowych zatytułowanych Behind the Scents. Ogromna dawka wiedzy i przesympatyczne towarzystwo ‘współuczących się’, a do tego wspaniała pachnąca pamiątka w postaci granatowego pudełka z 50 esencjami naturalnych i syntetycznych składników perfumeryjnych! Również w czerwcu wziąłem po raz pierwszy udział na żywo w gali konkursu Love Cosmetics Awards, w którym mam przyjemność jurorować już trzeci rok. Edycja 2023 właśnie ruszyła!
Wczesną wiosną odbyłem z przyjaciółmi 4 edycję spaceru Zapachem po Warszawie. Tym razem odwiedziliśmy osiem pachnących miejsc, a na koniec nie pożałowaliśmy sobie oczywiście smakołyków. Bardzo ciekawym doświadczeniem było również zaproszenie do projektu polskich perfumiarzy dla Ukrainy – Barwy Wolności. Miałem okazję przetestować wtedy 18 autorskich kompozycji (i zrecenzować 4 z nich), które wystawiono na aukcji, a dochód z ich sprzedaży przekazano oczywiście na rzecz pomocy Ukrainie. We wrześniu miałem przyjemność poznać na żywo dwóch z twórców rzemieślniczych perfum – Grzegorza Dzierzengę i Kamila Bańkowskiego – na organizowanym w Warszawie spotkaniu.
Bywałem też na zapachowych premierach i eventach co bardzo lubię i cieszę się, że po pandemii wróciły znowu do off-lajnu! Mile wspominam wspaniałe spotkanie z marką Sisley w apartamencie prezydenckim hotelu Raffles Europejski, niezapomniane urodziny i premierę pierwszych perfum Bless Me Cosmetics w Bless Me Institute na Lwowskiej, podniebny event marki Boss z okazji premiery Boss Bottled Parfum w najwyżej położonej przestrzeni eventowej w stolicy – Skyfall, mistrzowskie golenie u samego mistrza barberskiego z Rzymu na stoisku Acqua di Parma, nieformalną premierę zapachu Gallivant Gdańsk w Elektrowni Powiśle i kosmiczną podróż na księżyc z Chanel, którą odbyłem tuż przed Świętami.
Co poza tym? Moja biblioteczka wzbogaciła się o najnowszą edycję „Biblii perfum” czyli chyba najbardziej szczegółowego spisu zapachów z podziałem na kategorie autorstwa Michaela Edwardsa. Dwukrotnie brałem udział w targach Ekocuda, gdzie z ogromną przyjemnością spotykałem znajome twarze. Z okazji Światowego Dnia Perfum w marcu sprezentowałem sobie flakon Moncler pour Homme, z którym wykonałem tradycyjne, aczkolwiek odrobinę kosmiczne #smellfie. Okazało się, że wyszło chyba fajnie, bo umieszczono je na stronach magazynu The Scented Letter. Paliłem chyba największą ilość świec zapachowych ever! Pod koniec roku mój blog na chwilę z bloga perfumowego stał się wręcz blogiem świecowym! Wziąłem udział w malowniczym i ciekawym merytorycznie lansowaniu słonecznej linii SVR, które odbyło się na barce na Wiśle. W lipcu w Wilanowie słuchałem wykładu o zapachach baroku, a w październiku wraz z Be podziwiałem nową kolekcję makijażu Eisenberg w restauracji Muzealna.
W ubiegłym roku w stolicy miał miejsce prawdziwy wysyp nowych miejsc perfumeryjnych. W Galerii Westfield Mokotów oficjalnie otworzono pierwszy butik marki Jo Malone London. W grudniu powstał zjawiskowy tymczasowy świąteczny butik Diora, który zlokalizowano na rogu Placu Trzech Krzyży. W warszawskiej Arkadii natomiast swoje nowe, piękne oblicze pokazała perfumeria Douglas. Znalazłem tam imponującą strefę perfum niszowych i butikowych z takimi markami jak Atkinson, Molton Brown, Orlov, Trussardi, Boss, The Merchant of Venice i Atelier Versace. Prawdziwą ekstazą było dla mnie otwarcie pierwszego w Polsce, i tej części Europy, butiku Diptyque, który umiejscowiono w klimatycznym wnętrzu w Hali Koszyki. Marzenia naprawdę się spełniają!
Z pewnością coś przeoczyłem, przelećmy więc ten rok jeszcze raz, miesiąc po miesiącu:
W STYCZNIU…
… pożegnaliśmy Thierry Muglera. Odszedł dokładnie dzień przed moimi imieninami, a ja założyłem z tej okazji Angela.
W LUTYM…
… świętowaliśmy z Be Walentynki z Deliną La Rosée i… covidem.
W MARCU…
… wąchałem pierwsze mimozy i hiacynty, a na wyjazd do Poznania zabrałem przepiękną kompozycję Kinetic Perfumes – Verdigris.
W KWIETNIU…
…pojawiły się pierwsze fiołki w Ogrodzie Saskim. Pamiętam, że byłem tam w Dniu Ziemi pachnąc Sycomore Chanel. Zaraz potem udałem się na obrady jury konkursu Love Cosmetics Awards.
W MAJU…
… wąchałem pierwsze magnolie, jadłem pierwsze szparagi i lody z rokitnika. Podziwiałem piękną kolekcję Orska Tattoo, a Be na urodziny podarowałem Perły Lalique’a.
W CZERWCU…
… nagrywałem pachnącą rolkę z Ferragamo na dachu naszego bloku, kupiłem T-shirt z napisem Amore Arome, a podczas warszawskiego Pride nosiłem tradycyjnie You Or Someone Like You ELDO
W LIPCU…
… grałem w boule, wąchałem lilie, a pachniałem głownie miętą. Pod koniec miesiąca odkryłem genialną linię perfum La Perla.
W SIERPNIU…
… byłem na kręglach, z wypadu do Łodzi przywiozłem czarne cytryny (kto je pamięta z Eau de Citron Noir Hermèsa?) prosto z Kuwejtu, piłem drinka z yuzu i kupiłem soczyście limonkową bluzę w Zara.
WE WRZEŚNIU…
… w Światowy Dzień Brody skakałem na skakance Acqua di Parma, kręciłem wielkomiejską rolkę dla zapachu MFK 724, a przemiła pani wklepywała w moje lico eliksiry w kapsule marki Dior (zaraz potem miałem zjazd absolwentów, sami rozumiecie)
W PAŹDZIERNIKU…
… limuzyna BMW zawiozła mnie na oficjalne otwarcie butiku Diptyque. Zaczął się nasz remont, a w Halloween miałem w końcu pomalowane paznokcie na czarno i pachniałem pod kolor nowym zapachem Serge’a Lutensa Poivre Noir.
W LISTOPADZIE…
… byłem w Planetarium. Jadłem pyszną pizzę W Orbicie Słońca i wyborny makaron w Lupo Pasta Fresca. Odkrywałem nową markę świec Iconesse i rozmawiałem z założycielką marki Essential Perfumes.
W GRUDNIU…
… w swoje urodziny NIE pachniałem Egoïstem Chanel (cholerny remont!), robiłem masowe unboxingi perfum po powrocie do domu, w Wigilię pachniałem Cuir Sacré, a w sylwestra Brioni Intense.
Tradycyjnie mam też trochę statystyk:
W 2022 roku na blogu pojawiły się łącznie 62 wpisy, w tym:
- 24 recenzje
- 7 odcinków Pamiętnika Charliego
- 2 Tygodnie z Jedną Marką
- 3 artykuły o świecach
- 4 artykuły urodowe
- 1 artykuł o zapachach na upały
- 3 TOP DZIESIĄTKI
- 1 wywiad
Jednocześnie nadal jestem bardzo aktywny na FB oraz hiperaktywny na Instagramie. Jeśli jeszcze mnie tam nie obserwujecie – serdecznie zapraszam! Konta na Tik Toku póki co nie planuję zakładać!
W 2023 roku chcę kontynuować Pamiętnik Charliego choć nie obiecuję, że uda mi się to robić w regularnym cyklu miesięcznym. Będą to wpisy raczej nieregularne. Pozostają też Ulubieńcy Miesiąca. Bardzo chcę wrócić do Tygodni z Jednym Składnikiem, bo w ubiegłym roku nie udało mi się zrobić ani jednego. Były za to dwa Tygodnie z Jedną Marką. Która formuła wydaje się Wam ciekawsza? Wprowadzam natomiast nowy cykl, który roboczo nazwałem CO NOWEGO? Będzie on miał na celu anonsowanie nowinek ze świata perfum i urody. Mam pomysł żeby taki wpis pojawiał się na blogu w każdą pierwszą środę miesiąca. Chętnie przeczytam jakie treści Wy uznalibyście za ciekawe i wartościowe. Podpowiedzcie, a ja zobaczę co da się z tym zrobić.
Tymczasem przejdźmy do sedna tego podsumowania czyli moich subiektywnych nominacji w kategoriach jakże licznych. Większość została, parę wypadło, parę nowych wpadło. Kategorii, ma się rozumieć. No to jedziemy z tymi wyróżnieniami… a nie wcześniej jeszcze…
Chcę Wam bardzo podziękować za lojalność, serdeczność i wsparcie jakie przez kolejny rok od Was otrzymywałem! Jesteście wspaniali!!!
(Winner to miejsce pierwsze, runner-up - pozycja druga. Często dzieliły je mililitry, tfu… milimetry)
Spodziewam się gradu pytań dlaczego właśnie ten? Najprostsza odpowiedź: bo czuje się w nim doskonale i chyba najczęściej po niego sięgałem w tym roku. A poza tym… bo uwielbiam wyrafinowaną prostotę, bo to pierwszy stricte różany zapach Chanel i od razu strzał w dziesiątkę, bo jest idealnym unisexem, bo ma zaskakująco dobrą trwałość i towarzyszy mu zapachowy balsam do ciała. Klasyczna kombinacja róży i paczuli, którą mogę nosić o każdej porze dnia i nocy i w każdej porze roku. Jednym słowem: doskonałość!
Trussardi Pure Jasmine to bogaty krem ukręcony z jaśminu i wanilii. A może lody jaśminowe? Tak czy inaczej raj dla wielbicieli nut mleczno-kwiatowych. Z pistacjową posypką! Tak pachniało Como w czerwcu. Burberry Her z kolei to wyborne zielone jabłuszko! Nawet jeśli w nutach nie znajdziecie jabłka. Kwaskowe, słodziutkie, soczyste i wcale nie tandetne, a do tego o całkiem zadowalających parametrach.
Moncler pour Homme przeciąga uwagę ledowym ekranikiem na srebrzystym flakonie, ale tak naprawdę nie potrzebuje takich sztuczek. Doskonałość tkwi w środku – chłodna, pieprzna, iglasta. W domu są dwa flakony, bo często wybiera go także Be. Tegoroczny Gentleman Givenchy pachnie tym co najlepsze na wieczór – irysem, gatunkowym trunkiem i ambrą z kasztanowym podtekstem. Salonowy lew, który nie musi ryczeć.
Frustracja nigdy nie brzmiała tak dobrze! Uwielbiam orzechowo-kasztanowy akord w najnowszej kompozycji ELDO. Oprócz tego znajdziecie w nim przyprawy i całe morze wanilii. Jesieniarze to kochają! Encore du Temps jest z kolei wiosenny, pełen nadziei i czułości. Jak kwiat wrzucony do filiżanki herbaty. Pudrowy i pylisty od osmantusa, mate i sandałowca. Zielonkawy. Piękny!
Znowu na podium Matiere Premiere! No co ja poradzę? Aurelienowi się kolejny raz bosko skomponowało. Szafran, który ma w sobie krystaliczno-piżmową słodycz. Nie mam jeszcze flakonu, ale to się niedługo zmieni! Verdigris to zupełnie inny klimat. Moja ukochana morskość, ale podana tak niebanalnie, że naprawdę są powody do mruczenia. Jego nineties vibe z cyklamenem w sercu jest mistrzowski, o urodzie flakonu już nie wspominając.
Dans le bleu qui pétille nie tylko pięknie się nazywa, ale i zjawiskowo pachnie. Morska bryza, której się tu wszyscy spodziewają to tylko chwila otwarcia, potem dzieje się magia na skórze. I tylko na skórze. Guerlain udało się w zapachu Nerolia Vetiver zrobić dwie rzeczy. Odczarować trochę oklepane już neroli i rozświetlić wetywerię. A w zasadzie trzy, bo jeszcze skomponowali świeżaka, który trwa i trwa i trwa.
J’adore w bieli wygląda zjawiskowo i doskonale koresponduje z tym co w środku oraz całą ideą zapachu-balsamu. Kombinacja bieli i złota oraz amforowe proporcje po prostu olśniewają! Flakon Good Fortune nie jest dokładnie w moim stylu, ale jest w nim jakaś tajemnica, która każe patrzeć i odkrywać. Wszak inspiracją była czarodziejska kula!
Flakon Open Coach to była miłość od pierwszego wejrzenia. Smukły, obły, niebiesko-szary. Zero korka, za to w środku niebieska rurka biegnąca wzdłuż niczym autostrada. Mistrzowski design! Na mojej wersji Moncler pour Homme nie ma ruchomego ekraniku LED. Może i dobrze. Bez tego mogę się skupić na pięknych liniach tego naprawdę jakościowego flakonu. I nawet mu wybaczam fakt, że jest bardzo trudny do fotografowania.
Flakon Iberian Leather nie zaskakuje kształtem – jest taki jak wszystkie inne tej marki. Cały show kradnie grafika na przedniej jego ściance. Jest absolutnie królewska jak na skórzany zapach tego pokroju przystało. W najnowszym zapachu Amouage również pojawia się ‘królewskość’ i to w tytule, ale flakon – jakby na przekór – pozostaje surowy w bardzo dosłownym tego słowa znaczeniu. Aby tego doświadczyć, trzeba go jednak dotknąć. Polecam!
Krótko i na temat: po Pradzie spodziewam się więcej! Nie mówię, że ten zapach jest brzydki, ale dla mnie niestety jest totalnie nijaki. Co w sumie chyba jest gorsze. Były duże oczekiwania, niestety… Uncut Gem pachnie dla mnie do bólu mainstreamowo. Męsko-mainstreamowo i tyle. Żadnych fajerwerków na mojej skórze, a jego opiewana trwałość u mnie zupełnie się nie pojawiła.
Tytoń mogę jeść garściami! Zachwyca mnie nieustannie, dodaje pięknej słodyczy, elegancji, soczystości. Najlepsze zapachy z tą nutą jakie wąchałem w tym roku to Royal Tobacco Amouage, Tabac Imperial Atelier Versace i Molton Brown Tobacco Absolute EDP. A kozieradka? Jeszcze do niedawna nie wiedziałem co to jest. Teraz wiem, że ta siostra kocanki, a w zasadzie jej nasiona, potrafi postawić cudowną kropkę nad ‘i’ w kompozycji. Jest… jakby to ująć… słodko-rosołowa, a powąchacie ja m.in. we wspomnianym powyżej Royal Tobacco.
Flowers. Water. That’s it. Koniecznie obejrzyjcie film reklamowy nowego J’adore Parfum d’Eau Dior. Nie ma tu nic zbędnego. Jak w tych perfumach! Nie jestem samochodowym freakiem, ale ten nowy zapach Penhaligon’sa uwiódł mnie właśnie swoja prezentacją i reklamą. Zielone tonacje idealnie współgrają z przewodnią nutą kompozycji – cyprysem – no i ten slogan! Vrooooommm!
Kocham szypry, a ten z kolekcji Urban Scents, który dane mi było odkryć w tym roku, jest wybitny. Świeży, kwiatowy, owocowy i tak bardzo dobrze trzymający się skóry. Koniecznie sprawdźcie Lost Paradise jeśli również jesteście szyprolubami! Drugie odkrycie ma zdecydowanie charakter drzewny. Straszyli, że to pożoga, smoła i dym, a dla mnie Chciałem Spalić Luwr – autorska kompozycja Kamila Bańkowskiego – to najpiękniejsze drzewne chwile jakie spędziłem w tym roku.
Lethe to rzeka zapomnienia. Nowy zapach Ulricha Langa jest wybitnie cielesny i świetlisty i rzeczywiście resetujący. Reklamuje go piękne zdjęcie polskiego fotografa, które co do intymności tego zapachu nie pozostawia żadnych wątpliwości. Fève Tonka de Canaima – tegoroczna butikowa nowość Boucheron – jest bogatsza w charakterze, bardziej strojna, ale nadal idealnie cielesna. Pachnie jak skóra wypielęgnowana migdałowym eliksirem.
Figa to nuta, która zawsze wprowadza mnie w dobry nastrój. W zapachu Beautiful, który wchodzi w skład nowego unisexowego tercetu Eisenberg, podano ją w sposób świeży, słodki i pudrowy. Nazwa w 10! Jest pięknie! Tegoroczna edycja Mirto di Panarea rozweseliła mnie nie tyle swoim zapachem – bo ten już znałem wcześniej – co absolutnie radosnym i letnim flakonem, który powstał w ramach współpracy z włoską modową marką forte_forte. Sama kompozycja zresztą też jest uśmiechogenna!
Tom Ford stworzył Noir Extreme Parfum dla mężczyzn, ale czy to ważne? Ta gourmandowa kompozycja podkreślona skórą idealnie sprawdzi się też na damskich skórach. Zresztą wiem, że panie nader chętnie sięgają po męskiego klasyka NE. Powinny też spróbować wersji Parfum! Drogi facecie! Jeśli nie masz uczulenia na róż na flakonie, tegoroczona wersja Herbae Clary Sage L’Occitane powinna przypaść ci do gustu. Jest tam pięknie podana zielona szałwia.
Nowa woda kolońska Hermes jest wyjątkowa, również dlatego, że jest mało kolońska w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Nie jest cytrusowa, ani nie chłodzi. Co dostajemy w zamian: piękny akord aromatycznej bazylii, który podszyty jest anyżem i paczulowo-geraniowa bazę. Lacoste z kolei poszedł w kierunku klasyki i dodał do swojej linii Match Point świetną wodę na lato Cologne. Doskonale zrobiony klimat koloński z rabarbarem i sztandarową dla tej linii goryczką.
Bright Leather jest jak świetlisty zamsz. Nosi się komfortowo, ma swoją klasę i nikomu na pewno nie będzie wadził. Fajnie wpleciono tu też zielone klimaty, które działają nader stymulująco. Woda toaletowa dla pań Bloom została rozświetlona cytrusami. Tak podane białe kwiaty z pewnością nikogo nie przyprawią o ból głowy.
Clarins nazwał swoją nową wodę z uwielbianej przeze mnie linii zapachów pielegnacyjnych - Eau Extraordinaire. Ja dodałbym, że to również woda musująca, dzięki imbirowi. A rdzeń to ciekawe drzewno-kwiatowe połączenie jaśminu i paczuli. L’Eau Rouge Chanel to relaksująco-ożywiająca mgiełka, która całkiem dobrze trzyma się skóry. A czym pachnie? Czerwonymi jagodami żurawiny ułożonymi na czyściutkiej piżmowej bazie.
Oszalałem na punkcie tego ciasta marchewkowego potraktowanego w otwarciu ostrym irysem. Brawo, Byredo! Męska propozycja Abercrombie jest łagodniejsza, ale również króluje tu cynamon. Kojarzy mi się ze szwedzkimi bułeczkami cynamonowymi, które uwielbiam na ciepło do kawy.
Premiera tego zapachu odbyła się bez najmniejszego rozgłosu, a szkoda, bo o tak pięknej kompozycji trzeba mówić dużo i głośno. Violette Volynka to klasyczne, ale genialnie wykonane połączenie fiołka i skóry. Każdy powinien poznać to dzieło Christine Nagel. Zapach Once Upon a Garden z doskonałej nowej linii La Perla wyczarował mi w środku lata prawdziwie magiczny ogród. Jaki jest na niego przepis: listek mięty, pachnący groszek, róża, malina i mech.
Będę trochę w opozycji do dominujących głosów i powiem, że ciekawszym zapachem z debiutującej w tym roku pary od Bohoboco jest Wild Carrot Oud. Bo słodką wisienkę może nosić każdy, ale tego zwierzęco-ziemistego drzewniaka tylko osobnicy o dużych jajach. Brawo za odwagę! Blessimo – pierwsze autorskie perfumy założycielki Bless Me Cosmetics – są o wiele łagodniejsze. Tu również użyto oudu, ale jest to jego biała odmiana. Całość tonie w zmysłowej kaszmirowej ambrze, a podkręcają ją nuty bylicy, cedru i śliwki.
We wspomnianej przed chwilą linii La Perla jest więcej bardzo dobrych zapachów. Cielesny Invisible Touch, pachnące jak porto Let the Dance Begin i genialne Just Give me Roses. Każda z tych kompozycji jest bardzo dobrze wykonana, a bajeczne flakony dają jeszcze jeden powód do zachwytu. Linia Les Simples marki ROOS & ROOS to nie lada gratka dla fanów zieleni. Od świeżej eukaliptusowej, poprzez kwiatową po ciemną absyntową. Naturalnie (i) pięknie!
Zawsze marzyłem o Lauro! I mam! Jest cudnie zielony i ziołowy oraz kosztował mnie ułamek rynkowej ceny. Uśmiecham się do kogo trzeba i jeszcze raz dziękuję! Une Voix Noire był pierwszym zapachem jaki otrzymałem w 2022 roku. Dokładnie 2 stycznia. Był to spóźniony prezent urodzinowy od bliskiej perfumeryjnej duszy. Pięknie dziękuję za tę narkotyczną gardenię i pierwszy lutensowski „dzwonek” w mojej kolekcji!
Molton Brown nie jest oczywiście marką nową (wręcz przeciwnie – ma tyle lat co ja!), ale do Polski oficjalnie zawitała w tym roku. Spędziłem pewnej październikowej soboty pół dnia eksplorując jej stanowisko w odnowionej perfumerii Douglas. Nie muszę chyba dodawać, że wyszedłem z dużą brązową torbą. Headspace to marka, która najbardziej zainteresowała mnie na tegorocznych targach Esxence. Ujęło mnie tu wszystko – koncepcja, nawiązujący do laboratorium design, storytelling jak i same zapachy, które zbudowane są na połączeniu składnika naturalnego z akordem pozyskanym technologią headspace właśnie.
W jury konkursu Love Cosmetics Awards miałem przyjemność w 2022 roku zasiadać już po raz drugi, ale pierwszy raz udało nam się spotkać na finałowej gali na żywo. Czerwcowy wieczór w Villi Foksal należał do szalonych i niezapomnianych. Dawno nie byłem na tak dobrze zorganizowanych dużym evencie! Spotkanie z marką Sisley w apartamencie prezydenckim hotelu Raffles Europejski było bardziej kameralne, ale również niezwykle eleganckie. Całe wnętrze usiano kwiatami i kosmetykami Sisley, w powietrzu unosił się zapach uwielbianych przeze mnie świec marki, a my poznawaliśmy nowości pielęgnacyjne i makijażowe oraz wąchaliśmy ponadczasowe zapachy.
Na tak wysoko położonej premierze jeszcze nie byłem! Boss z okazji premiery najnowszego męskiego zapachu Bottled Parfum zabrał nas do klubu Skyfall, z którego rozpościera się spektakularny widok na Warszawę. Serwowano drinki inspirowane sztandarowymi zapachami marki: Bottled, Ma Vie, The Scent, Hugo i Alive. W niepowtarzalnym, buduarowym wnętrzu Bless Me Institute przy Lwowskiej natomiast wąchaliśmy debiutancką kompozycję Blessimo opartą na cedrze, bylicy, kaszmirze i białym oudzie. Ja tam też zdecydowanie czuję śliwkę. Właścicielka marki też przyznała, że uwielbia tę nutę.
Thierry Mugler to jedna z największych ikon mody jakie znałem. Również wielkie nazwisko w świecie perfum. Niestety w styczniu tego roku pożegnaliśmy tego wielkiego i odważnego kreatora. Zawsze pozostanie w mojej pamięci dzięki anielskim nutom. Amen! Chanel zrobiło pod koniec roku w Paryżu olśniewającą wystawę poświęconą wszystkim swoim zapachowym rodzinom – Le Grand Numéro de Chanel. Niestety trwała niespełna miesiąc, a bilety (wstęp był darmowy) rozeszły się w kilka dni. Jedyne co nam pozostaje to podziwianie tego wspaniałego wydarzenia na relacjach szczęściarzy, którym było dane tam być.
Trudno znaleźć w tej chwili markę, która nie oferuje jeszcze opcji uzupełniania flakonów. Refille podbiły perfumeryjny świat! I bardzo dobrze! Konsumujmy rozsądnie. Ja w odwodzie mam duże flakony uzupełniające marek Hermès i Dior. Kupowanie gotowych perfum jest fajne, ale trochę nudne. Marki to wiedzą i zachęcają coraz częściej do samodzielnej zabawy. W liniach butikowych Givenchy (La Collection Particulière) i Bvlgari (Allegra) pojawiły się tzw. perfume boosters, które użyte z innymi kompozycjami zmieniają ich charakter. Do podobnej twórczej miksologii zapraszają autorzy debiutującej w tym roku linii attarów Amouage.
Wiadomość o otwarciu w Warszawie butiku Diptyque była spełnieniem największego marzenia! Mały, ale ulokowany w klimatycznej Hali Koszyki salonik zachowuje charakterystyczny dla DNA marki styl boho-chic. Mnóstwo tu artystycznych detali, które za każdym razem z przyjemnością odkrywam. W bonusie wspaniała, dyskretna obsługa i dużo światła. Pierwszy samodzielny butik Jo Malone z kolei wygląda jak elegancki angielski salon. Jest nawet gzyms symbolicznego kominka, na którym ustawiono świece, dyfuzory i albumy. Butik oferuje usługę personalizacji produktów oraz mini zabiegi pielęgnacyjne. A znajdziecie go w galerii Westfield Mokotów.
Nie dość, że zupełnie bezalkoholowa, to jeszcze w formie mlecznej nano-emulsji! Taka jest formuła nowego J’adore Parfum d’Eau Dior. A do tego całkiem dobrze trzyma się skóry. Należy tylko pamiętać, że zapach ma ograniczony do roku termin przydatności. Versatile Paris to nowa francuska marka, która stworzyła bezalkoholowe ekstrakty perfum i zamknęła je w eleganckich i nowoczesnych roll-onach. Pokochałem ich różę w Accrodisiaque.
Świeca z butikowej kolekcji Dior pachnie nawet niezapalona i zamknięta w eleganckim białym pudełku. Doświadczyłem tego nie raz przechodząc obok. Po zapaleniu, jej czarny wosk rozbrzmiewa donośną melodią na skórzano-drzewną nutę. Iconesse to zupełnie nowa marka świec zapachowych inspirowanych malarstwem. Mnie zauroczyła Fragrant Meadow stworzona jako olfaktoryczny odpowiednik obrazu Van Gogha. Niezwykle aromatyczna i niejednoznaczna mieszanka aromatu malin, ziół, tytoniu i skóry.
Przez genialny zapach tego toniku zdecydowanie go nadużywałem! Ale w sumie czy tak dobra zawartość może zaszkodzić nawet w ogromnych ilościach? Nie sądzę. Tonic&Gin od Cyrulików ma sztosowy drzewno-jałowcowy zapach, a cerę doskonale przygotowuje do kolejnych etapów pielęgnacji. Witaminowego serum Oligo 6 od Phytomer doskonale używało mi się latem. Płynna formuła doładowywała baterie skóry witaminami, a ja upajałem się jedynym w swoim rodzaju morsko-relaksującym zapachem.
Kovalite Skin to było moje kosmetyczne odkrycie roku. Trzy minimalistyczne kosmetyki o działaniu redukującym stres skóry. Żel do mycia, krem nawilżający i maska anti-age (której nie trzeba zmywać) sprawdziły się u mnie idealnie. Czekamy na nowości! Może mgiełka do twarzy? Just saying… Rituals odnowił swoją linię męską i nazwał ją po prostu Homme. Znalazły się w niej aż cztery produkty dla brodaczy: szampon, olejek, nawilżacz i balsam do stylizacji. Bardzo przyjemne zapachy i mega eleganckie opakowania!
Autorski rytuał twarzy w Bless Me Institute zmiótł mnie totalnie z planszy! Doznałem tak głębokiego relaksu, że musiałem otrzeć się o stan alfa, albo nawet i delta. Cały zabieg trwa pełną godzinę i łączy elementy ajurwedy, akupresury, drenażu limfatycznego i aromaterapii. Właścicielka instytutu wykorzystuje w nim kosmetyki i akcesoria stworzonej przez siebie marki Bless Me Cosmetics. Polecam każdemu! Taki zabieg to mały lifting! Parę godzin przed moim wylotem do Mediolanu, z Rzymu przyleciał do Warszawy mistrz barberski Acqua di Parma – Francesco Philippi. Rytuał golenia i stylizacji brody skąpany w cytrusowym aromacie Colonia sprawił, że poczułem się jak we Włoszech zanim jeszcze tam wylądowałem.
Supreme Serum to najwyższa jakość gabinetowego produktu. Serum z bajkaliną widocznie odmieniło moją twarz. Z pewnością zafunduję sobie nim kurację w 2023. Świeżość i lekkość są wpisane w doświadczenie jakie daje nam nowy głęboko oczyszczający szampon do włosów z gamy Hair Rituals by Sisley. Idealny na lato i idealny dla mężczyzn!
Nowy dezodorant Eisenberg to piękny klasyczny zapach, a do tego…. zero alkoholu, zero soli aluminium, zero gazu, zero podrażnień. Subtelna mgiełka zapewnia komfort aplikacji, zaawansowana formuła wielogodzinną świeżość. Komiksowa marka dla brodaczy Koendu ma czterech bohaterów. Moim brodowym hero jest zdecydowanie Hardy. Słodkie, orientalne drewno zawsze na propsie! Stosuję w formie olejku i balsamu.
Produkt brązujący idealny dla facetów, bo w ogóle się nie mieni. Piankowy bronzer w kremie Chanel nakłada się pędzlem i naprawdę trudno go przedawkować. Efekt mega naturalny. Produkt tak wydajny, że wystarczy mi chyba na trzy sezony. Miękka jak biała chmurka emulsja Ovium doskonale, ale co najważniejsze delikatnie, oczyszcza twarz. Aplikuję robiąc krótki masaż, emulguję wodą i zmywam. Zero wysuszenia!
Zapach z charakterem, który Be pokochała na zabój. Dodaje jej pewności siebie i uwierzcie, że często gęsto w tym roku przyćmiewał mój zapach. Ale przyznaję – to piękna, drzewna róża o atomowych parametrach. Bouncy znaczy sprężysty i ten nowy krem SVR jest nie tyle sprężysty co sprężystość skóry zapewnia. Dzięki roślinnemu kolagenowi. A poza tym jak zwykle w linii kremów BIOTIC probiotyki, witamina C i kwas hialuronowy.
Fanka odżywek do spłukiwania polubiła kurację bez spłukiwania. I to bardzo! Za co? Za dogłębne nawilżenie, które nie obciąża, a włosom nie pozwala się puszyć. Pod żadnym pozorem! Te koloryzujące balsamy do ust Chanel były chyba najczęściej i najchętniej używanym produktem do ust przez Be w tym roku. Doskonała pielęgnacja połączona z dyskretnym, ale nasyconym kolorem. Ulubione odcienie Be to Natural Charm i My Rose.