Behind the Scents z Urban Scents
Na przełomie kwietnia i maja miałem przyjemność wziąć udział w warsztatach zapachowych organizowanych przez francuską perfumiarkę mieszkającą i tworzącą w Berlinie – Marie Urban La Febvre. Cykl pięciu spotkań na platformie Zoom nazywał się „Behind the Scents” i był drugim tego typu projektem organizowanym przez Marie. Pierwszy raz wszyscy spotkaliśmy się online 21 kwietnia, ale przygoda rozpoczęła się kilka tygodni wcześniej, gdy z Berlina dotarła do mnie przesyłka z zestawem uczestnika. Co takiego się w niej znajdowało?
W środku znalazłem spory plik firmowych bloterów Urban Scents (to marka perfum założona przez Marie), Fragrance Discovery Set z siedmioma jej kreacjami oraz próbką najnowszego zapachu Ber Cavok i duże pudełko z 50 ingrediencjami, które mieliśmy razem wąchać podczas 5 czwartkowych spotkań. Każda z buteleczek je zawierających była ponumerowana i opisana, ale nazwę zaklejono niebieską taśmą. Esencje te mieliśmy bowiem odkrywać ‘w ciemno’.
Marie prowadziła warsztaty w sposób bardzo ciekawy, lekki i interaktywny. Swoim uroczym frenglishem zachęcała nas do odkrywania poszczególnych składników, których sama używa na co dzień w swojej palecie perfumiarki. Ułożyła je w bardzo przemyślany sposób dając nam możliwość wąchania składników naturalnych na przemian z syntetycznymi. Takie zestawienia prowadziły czasem do ciekawych odkryć. Raz syntetyk okazywał się lepszy od naturalsa, częściej jednak było na odwrót. Czasem powalał swoją mocą i trwałością (calone), czasem był ledwo wyczuwalny (galaxolide). Wąchaliśmy je po kolei dzieląc się pierwszymi wrażeniami, które czasem były zgodne, a czasem zupełnie nie. Próbowaliśmy odgadnąć dany składnik, co w większości przypadków w końcu się udawało. Marie jednak zachęcała do notowania subiektywnych wrażeń zanim nazwa substancji zostawała odkryta. Następnie otrzymywaliśmy porcję informacji o każdym z nich, takich jak miejsce pochodzenia, sposób ekstrakcji, cena, wykorzystanie w piramidzie nut itp. Czasem łączyliśmy kilka nasączonych różnymi składnikami bloterków by stworzyć iluzję perfum, np. szyprowych czy fougèrowych. To wspólne wąchanie, odkrywanie, dzielenie się odczuciami bardzo rozwinęło moją wiedzę o składnikach perfumeryjnych, zwłaszcza tych pochodzenia syntetycznego. Pudełko z 50 wonnymi (czasem bardziej, czasem mniej przyjemnie) ekstraktami na pewno długo mi jeszcze posłuży. Będę jeszcze niejednokrotnie wracał by uczyć się nut z mojego pierwszego olfaktorycznego elementarza.
Fajnym przełożeniem wiedzy o składnikach budujących perfumy na to jak pachnie dzieło finalne była możliwość poznawania zapachów stworzonych przez Marie w ramach swojej marki Urban Scents. Od razu musze powiedzieć, że mają one w sobie wyjątkową jakość i osobliwe piękno, a zarazem są dość łatwe w noszeniu. Mamy tu plejadę perfumowych klasyków z twistem, od wody kolońskiej potraktowanej herbacianym prochem, przez androgyniczną, metaliczną różę, po ciemną, mięsistą wanilię, którą perfumiarka połączyła z czerwoną herbatą rooibos.
Gunpowder Cologne to przepiękna bergamotkowa świeżość zblendowana z herbacianą nutą. Skojarzenia z Earl Greyem bardzo uzasadnione. Zapach, jak na swoją lekką kategorię, bardzo dobrze się trzyma, a to za sprawą zawartego w nim hedionu, jednego z syntetycznych składników zawartych w naszym magicznym, granatowym pudełku. Desert Rose to pikantna, korzenna róża, która ma w sobie zadziwiająco dużo metalicznego chłodu. Perfumiarka uzyskała ten efekt dodając do kompozycji molekułę o nazwie amyl salicylate, kreującą aurę świeżej owocowo-kwiatowej zieloności przypominającej zapach niedojrzałego banana. Dodało to tytułowej bohaterce mineralnego charakteru. Wetyweriowiec od Urban Scents to wręcz tematyczny mononutowiec. Kreatorka wykorzystała gatunek rosnący na wyspie Reunion, który jest bardziej esencjonalny od haitańskiego, a mniej dymny od jawajskiego. Wyszedł z tego piękny Vetiver Réunion. W palecie Urban Scents jest też elegancki szypr, a w zasadzie neo-szypr. Nazywa się Lost Paradise, a Marie stworzyła go z klasycznych szyprowych składników takich jak mech i paczula, dodając do nich morelowego osmantusa i magnolię. Ta kompozycja ma tren godny lat 80! Dark Vanilla jest prawdziwie ciemna i jak nie przepadam za tym składnikiem w tym wydaniu mógłbym go nosić. Wanilię połączono tu z rzadko wykorzystywanym w perfumiarstwie akordem herbaty rooibos, która wnosi do całości aromat miodu i suchego siana. Wanilię znajdziemy też w innej kreacji Marie – orientalnym Sensual Blend. Tu jednak połączono ją z ambrą i dodano dwa pazury – skórę i whiskey. Wypisz, wymaluj klub dla dżentelmenów! Agarowa kompozycja Urban Scents – Singular Oud – łączy stylistykę wschodu i zachodu. Tytułowy składnik ma tu swoją głębię – podkreśloną nutami szafranu, paczuli i liści figowych – a zarazem pozbawiony jest wszelkich antypatycznych odcieni żywicy oudowej. No i najnowsza propozycja marki, tak nowa, że nie znalazła się jeszcze w discovery set – Ber Cavok. Stworzona przez Marie i jej męża Alexandra kompozycja jest ich zapachowym hołdem dla wspólnej pasji – latania (oboje są pilotami) i Berlina – miasta, w którym mieszkają i tworzą. BER to oficjalny skrót IATA dla Berlina, CAVOK to skrót od „Ceiling And Visibility OK” oznaczający idealne warunki pogodowe do latania. Lata się w powietrzu, nie powinna więc dziwić zawarta w zapachu spora dawka ozonu (za akord ten odpowiada molekuła helional), ale w powietrzu nad Berlinem charakterystycznym zapachem jest aromat kwiatu lipy. Marie musiała go odtworzyć, bo lipa należy do tzw. niemych kwiatów, a zrobiła to przy użyciu aldehydów, które wnoszą do kompozycji aromat świeży, pudrowy i lekko midowy. Bardzo ciekawa kwiatowa świeżość podkręcona nutami metalicznymi i morskimi, a także pikantna gałką muszkatołową.
Wszystkie wody perfumowane spod szyldu Urban Scents Marie stworzyła sama. Po ukończeniu studiów chemicznych, została absolwentką słynnej szkoły perfumiarstwa w Wersalu – ISPICA. Oprócz tworzenia zapachów (i świec!) dla swojej własnej marki, pracuje też jako zapachowy ‘ghost writer’ dla innych marek oraz tworzy zapachy bespoke opracowywane na indywidualne zamówienie.
Moim marzeniem jest odwiedzenie flagowego butiku Urban Scents, który zlokalizowany jest w berlińskiej dzielnicy Charlottenburg. Ponoć w środku wygląda jak galeria sztuki. Marie ma tam również swoje laboratorium. Poznacie go oczywiście po logo ze śmigłem, będącym kolejnym symbolem podniebnego hobby Marie i jej męża. Zapachy oferowane są także w wielu innych miejscach w Niemczech, a także w Austrii, Rumunii, Ukrainie i Rosji. Żywię gorącą nadzieję, że całkiem niedługo pojawią się także u nas, w Polsce. Dziękuję za tę wspaniałą przygodę z Behind the Scents i Urban Scents, Marie! Danke schön and merci!
Pełna lista składników jakie wąchaliśmy podczas warsztatów Behind The Scents:
1. Absolut wanilii z Madagaskaru
2. Wanilina
3. Absolut róży tureckiej
4. APE
5. Esencja włoskiej cytryny
6. Citral
7. Sandałowiec z Indii
8. Bacdanol
9. Lawenda
10. Linalol
11. Esencja paczuli indonezyjskiej
12. Iso E super
13. Absolut jaśminu egipskiego
14. Hedione
15. Esencja włoskiej bergamotki
16. Piżmo T
17. Maltol
18. Kumaryna
19. Hexenol
20. Calone
21. Esencja wetywerii haitańskiej
22. Ambroxan
23. Żywica benzoesowa
24. Galaxolide
25. Esencja różowego pieprzu z Reunion
26. Eugenol
27. Esencja neroli z Tunezji
28. Aurantiol
29. Aldehyd C12 MNA
30. Aldehyd C18
31. Esencja cedru z Teksasu
32. Cedramber
33. Esencja ylang ylang z Komorów
34. Benzyl salicylate
35. Esencja francuskiej szałwii muszkatołowej
36. Terpineol
37. Imbir (CO2)
38. Czarna porzeczka (CO2)
39. Esencja geranium Bourbon
40. Indol
41. Absolut mchu dębowego
42. Evernyl
43. Esencja z wietnamskiej bazylii
44. Damascenone
45. Esencja gałki muszkatołowej z Indonezji
46. Helional
47. Ionone Alpha
48. Suederal
49. Galbanum
50. Scatol