*NOWE ZAPACHY* - Wolfbrothers: Wolf, Wisent, Bear
W świecie perfum nierzadko mamy do czynienia ze zjawiskiem brand-streching’u. Zwykle jednak to po sukcesie perfum przychodzi pora na produkty komplementarne, np. świece o tej samej nucie zapachowej. W przypadku marki Wolfbrothers było na odwrót. Może to kwestia ich słowiańskiej i zwierzęcej przekory? Wystartowali w 2019 roku z niewątpliwym novum - kolekcją luksusowych świec zapachowych skierowanych do mężczyzn. Po bardzo dobrym przyjęciu, poszli za ciosem i swoje trzy zwierzęce inspiracje – Wilka, Niedźwiedzia i Żubra – przelali, w niełatwym 2020 roku, do perfumeryjnych flakonów. I oto są: trzy wody perfumowane zrodzone w polskich sercach i skomponowane przez francuskich perfumiarzy. I trzy zwierzaki, które bez żadnych kompleksów wchodzą na jakże tłoczną perfumeryjną arenę.
Przyznam się z pewną dumą, że miałem okazję powąchać te zapachy jeszcze na etapie ich dopieszczania w połowie ubiegłego roku. Marka zaufała mojemu nosowi i podesłała trzy próbeczki-prototypy. Już wtedy bardzo mi się spodobały. Teraz, gdy mam okazję aplikować je sowicie ze swoich własnych flakonów, utwierdzam się w przekonaniu, że chłopaki z Wolfbrothers zrobili kawał dobrej roboty. Stworzyli zapachy ciekawe i oryginalne, ale w pełni noszalne. Nie pokusili się o kolejne kopie światowych bestsellerów (tak, tak mam na myśli dziesiątki wariacji na temat Terre d’Hermès, Aventusa i Tobacco Vanille) stawiając na wyrażenie swojego własnego głosu i utrzymując go na prawdziwie światowym poziomie. Kto zna ich świece, nie będzie zaskoczony profilem kompozycji – wody perfumowane pozostają im bardzo wierne. Noszenie perfum na skórze jest jednak zgoła odmiennym doświadczeniem niż wwąchiwanie się w zapach wnętrza. Skóra potrafi zmienić zapach, a fakt, że mamy go ciągle przy sobie inaczej rozkłada akcenty i moc. Moi świecowi ulubieńcy Wolfbrothers po części potwierdzili się w perfumach, częściowo zaś zweryfikowali. Posłuchajcie więc moich wrażeń z dłuższego obcowania z tymi trzema kudłatymi mieszkańcami polskich lasów.
Muszę na początku przyznać, że wszystkim trzem dobrze zrobił fakt, iż dane było mi nosić je w niskich temperaturach. Wilk na zimnie zyskał w moich oczach, Niedźwiedzia mróz utemperował, a Żubr pokazał swoje nowe oblicze. Gdy paliłem świece Wolfbrothers tuż po ich premierze moim zdecydowanym faworytem był BEAR. Jego aromat przepięknie wypełniał wnętrze swoją zbalansowaną szorstkością słodyczą. Wisent cieszył nos wiosną – to jego pora. Wtedy najmniej przypadł mi do gustu Wolf. Czy coś się zmieniło w przypadku wód perfumowanych? Jak już wspomniałem nastąpiły drobne korekty.
WOLF to zapach najbardziej męski z całej trójki. Buzują wręcz w nim nuty cenione i kochane przez facetów. Jest bardzo pieprzny i nutę tę czuję w czasie całego trwania kompozycji na skórze. W otwarciu czuć też świeżą nutę owocową. W piramidzie nut odpowiada jej śliwka. Nie jest to jednak śliwka suszona, słodka i smolista, a raczej właśnie świeża, idealna na otwarcie kompozycji. Serce Wilka należy do trzech wybitnie męskich nut: drzewno-ziemistej wetywerii, żywiczno-zielonej sosny i ziołowej szałwii. Determinują one iglasto-zielony, a także dość chłodny charakter całości. Dla mojego nosa sosnowe igły są tu najwyraźniej – na równie z pieprzem – zaznaczonym akordem. Zapach z czasem uspokaja się – pieprz osiada na skórze, a zielone żywice się rozpływają – by w końcówce oddać pole skórzanej nucie. Wyczujemy w niej też odrobinę typowych dla niszowych perfum składników – mirrę i kadzidło. Mają one jednak charakter raczej dymny niż ciężko-słodki. Wolf jest kompozycja dynamiczną, jak wspomniałem, chłodną, w fajny sposób łączącą ostrość i świeżość. Pobudza i dodaje męskiego charakteru. Gdy go wącham widzę kolor szary. Może to sierść wilka, a może dobrze skrojony grafitowy męski garnitur. Twórcy naznaczyli go na flakonie ostrą czerwienią co w sumie i dobrze współgra z szarością i doskonale oddaje asertywny charakter tej wody.
WISENT to zapach, który pokochałem już podczas przygody ze świecą. Bardzo dobrze wpisuje się w moje perfumeryjne gusta, bo jest skonstruowany wokół olfaktorycznej zieleni, którą bardzo lubię. Oferuje jednak zupełnie nową jakość. Owocowe i zielone, wytrawne i bardzo ożywcze nuty grejpfruta, liści porzeczki i liści jeżyny oraz – jakże adekwatny – akord trawy żubrowej są tu przełamane nieczęsto stosowanymi aromatami siana i żołędzi. To powoduje, że do typowo zielonej konstrukcji wkradają się klimaty ziemiste i drzewne. Wisent to zapach, który kojarzy mi się z wiosną, gdy przyroda zaczyna wypuszczać swoje witalne soki, ziemia zaczyna żyć, a na górskich łąkach zaczynają latać motyle. Jest beztroski, świeży i energetyczny, ale nie pozbawiony swojego ciężaru – mowa w końcu o całkiem pokaźnym zwierzaku. Kompozycja bardzo dobrze utrzymuje się na skórze, doskonale rozwija się zarówno na skórze jak i w otoczeniu i pozwala cieszyć się sobą przez ładne parę godzin. Ciekawym aspektem Żubra jest jego baza, którą tak naprawdę w pełni odebrałem nosząc zapach w niskich, zimowych temperaturach. Z czasem nabiera on słodyczy, za którą odpowiada umieszczona u podstawy kompozycji wanilia. Nie jest to wanilia bardzo słodka czy deserowa, dodaje ona raczej wodzie charakteru lekkich, przeźroczystych owocowych landrynek. Czy żubry lubią landrynki? Tego nie wiem, ale wiem, że Żubr od Wolfbrothers choć stąpa pewnie, po świeżej trawie i pękających drzewnych żołędziach ma w sobie lekkość, beztroski urok i optymizm. I doskonale mu z zielonym akcentem na flakonie.
BEAR w formie świecy był moim absolutnym ulubieńcem. Miał taką moc, że nawet niezapalony wypełniał swoim aromatem całą szafę. Zżerała mnie ciekawość jak sprawdzi się na skórze. Absolutnie mnie nie zawiódł, ale wiem już, że w formie wody perfumowanej z Niedźwiadkiem trzeba ostrożnie. O ile Wolf jest zapachem całorocznym, Wisent idealnie komponuje się z wiosenną aurą, o tyle Bear zdecydowanie należy do genialnych zapachów na zimę. Rozpoczyna się bardzo słodko i słodyczy nie brakuje tu do samego końca. Przewodni kierunek tej orientalno-drzewnej kompozycji wyznaczają dwie nuty zwyczajowo kojarzone z przysmakami misiów – miód i propolis. I czuć, że jest to miód jakościowy, a nie jakieś wątpliwe zlewki. W nutach głowy ożywczo i nieco musująco dają o sobie znać dwie przyprawy – cynamon i imbir. Ten pierwszy bardziej niż ten drugi. W serce zapachu wpleciono maślany korzeń irysa, który prowadzi kompozycje na tory gładkie i kremowe. Ale do czasu. Już wkrótce Niedźwiedź pokaże, że oprócz miękkiego futra i słoju miodu ma również pazura. Czym wyraził tę dzikość perfumiarz? Pięknym, głębokim, żywicznym i szorstkim labdanum. Ta nuta stanowi według mnie o sukcesie całości. Dodaje jej niszowej elegancji i charyzmy. Czystkowi w bazie towarzyszą akordy drzewne – cedr i kora drzew, a całości dopełnia kropla ciemnej wanilii. Bear jest zdecydowanie najbardziej zmysłowym i wyjściowym zapachem z całej trójki od Wolfbrothers. Cudownie dogrzeje w mrozie i otoczy noszącego aurą szyku i słodkiej tajemnicy podczas specjalnych, wieczorowych okazji. Na pewno sprawdzi się też w domowym zaciszu. Miękki beżowy pled i trzaskające polana w kominku do kompletu nie zaszkodzą, ale i bez nich poczujecie się rozgrzani i dopieszczeni. Nie przesadzajcie tylko z ilością – Bear wyjątkowo długo i mocno trzyma się skóry. Poznacie go po karmelowej rysie na flakonie.
Wody perfumowane Wolfbrothers podano w klasycznych flakonach z ciężkiego, cieniowanego szkła o kształcie prostopadłościanów. Ich korki przyciągają wzrok drewnianą fakturą. Liternictwo nazw pozostaje, podobnie jak w przypadku świec, w stylistyce gotyku, a towarzyszy im slogan całej linii Wild Slavic Fragrance. Każdy z flakonów – jak już pewnie zdążyliście się zorientować – jest naznaczony nieregularnym pociągnięciem farby w innym kolorze – czerwonym na Wilku, zielonym na Żubrze i karmelowym na Niedźwiedziu. Te kolorowe akcenty fajnie przełamują klasyczny, ale dość poważny wygląd flakonów. Pudełka zewnętrzne zdobią monochromatyczne fotografie zwierząt oraz logo marki.
Pozostaje mi tylko jeszcze raz – bo osobiście już to robiłem – pogratulować chłopakom z Wolfbrothers determinacji i wytrwałości w realizowaniu swojej słowiańsko-zwierzęco-zapachowej pasji i trzymać kciuki za ich kolejne projekty. Z przyjemnością dołączam Wilka, Niedźwiedzia i Żubra do mojej perfumeryjnej menażerii. Choć dzicz nie jest moim naturalnym środowiskiem, dzięki nim chętnie zagłębiać będę się w polskie knieje, a może raczej będę wnosił ich element do mojej ulubionej miejskiej dżungli.
Zapachy: Wolfbrothers, WOLF, WISENT, BEAR
Premiera: 2020
Rodzina: WOLF – drzewno-przyprawowo-żywiczna
WISENT – orientalno-owocowo-drzewna
BEAR – orientalno-korzenno-ambrowa
Trwałość i projekcja: WOLF – dobre, WISENT – dobre, BEAR – bardzo dobre
Dostępność: wody perfumowane o pojemności 50ml na www.wolfbrothers.men oraz w perfumeriach Lulua, Dragonfly i Quality
Brand-stretching is a common thing in the perfume world. Usually, though, it is the initial success of the perfume that warrants the appearance of a complimentary line, for example candles perfumed with the same scent. In case of Wolfbrothers it went the other way around. Perhaps it is their slavic subversion? In 2019 they released something of a very novel character – a line of luxurious scented candles aimed at men. Having received rave reviews, they went with the flow and – in a rather taxing 2020 – poured their animalic inspirations - Wolf, Bear and Wisent - into perfume bottles. So here they are - three eaux de parfum born in Polish hearts and composed by French perfumers proudly walking into a somewhat crammed perfume arena.
I must admit with undisguised satisfaction that I had the opportunity to test these fragrances while they were still being fine-tuned in the middle of last year. The brand trusted my nose and sent me three samples-prototypes. I liked them a lot back then. Now that I am able to apply them lavishly from my own bottles, I am again convinced that the guys from Wolfbrothers did a great job. They created interesting and original yet fully wearable fragrances. They did not give in to a temptation to make copycats (yes, I mean dozens of variations on Terre d'Hermes, Aventus and Tobacco Vanille) but instead chose to express their own voice and kept it at a truly world-class level. Those who know their candles will not be surprised by the compositions’ profile - the new Eaux de Parfum remain very truthful to them. Still, wearing a perfume on your skin is a completely different experience than smelling it in an interior. Skin can alter the smell, and the fact that we carry it with us all the time places emphasis a bit differently. My Wolfbrothers candle favorites were partially confirmed and partially challenged in the Eaux de Parfum test. So, here are my impressions on those three furry beasts - inhabitants of Polish forests.
It must be said that the fact I was to test-wear them in low temperatures of late December did them only good. I took a liking to WOLF in the cold even though before we did not connect. BEAR was nicely tempered by the frost and WISENT showed its all new face. When I burned Wolfbrothers candles shortly after their premiere, BEAR was my absolute favorite. Its aroma beautifully filled the room with its sweetness balanced with roughness. Wisent filled me with pleasure in the springtime - it's definitely his season. I admit my attraction to the Wolf candle was the faintest. Has it changed with Eaux de Parfum? Yes. As already mentioned, there have been minor adjustments.
WOLF is the most masculine of the three. It is full of notes appreciated and loved by men. It is very peppery and this note on my skin is perceptible throughout the whole life of the composition. There is also a fresh fruity note in the opening. In the pyramid of notes it is marked as plum. If so, it is not a dried, sweet and tarry fruit but rather fresh and juicy, just perfect for the opening. The heart of Wolf belongs to three unquestionably masculine notes of woody and earthy vetiver, resinous-green pine and herbal sage. They determine the coniferous as well as rather cool nature of the whole. To my nose, pine needles – just like the pepper – are very generously featured. The scent calms down over time - the pepper settles on the skin, and the green resins seem to melt - to feature a leather note at the base of the composition. We can also detect two ingredients typically associated with niche perfumes - myrrh and incense both of them being rather smoky than sweet or heavy. Wolf is a dynamic and cool composition, combining sharpness and freshness in an appealing way. It has stimulating properties and does boost manliness. When I smell it, I see grey. Maybe it's wolf fur or maybe a well-cut graphite men's suit. The creators marked it with a bright red streak on the bottle, which matches the grey very well and perfectly reflects the assertive nature of this frag.
WISENT is a fragrance that I already fell in love with during my adventure with the candle. It fits very well with my perfume tastes as it is constructed around the olfactory green which I am very much into. However, it offers a completely new quality in this department. Fruity and green, juicy and very invigorating notes of grapefruit, blackcurrant leaves and blackberry leaves, as well as - how appropriately used - accord of bison grass are balanced here with rarely used aromas of hay and acorns. They introduce earthy and woody subjects into this typically green structure and thus make it quite unique. Wisent is a scent that I invariably associate with spring. The time when nature begins to produce its vital juices, the earth begins to breathe and butterflies start to fly over the mountain meadows. It is carefree, fresh and energetic, but not devoid of weight - after all, we are talking about quite a sizeable beast. The composition stays nicely on the skin, projects profusely and allows to be enjoyed for a hefty few hours. An interesting aspect of Wisent is its base which I really was able to detect properly when I got to wear the scent in low winter temperatures. Over time, it acquires some sweetness, for which the vanilla placed in the drydown is responsible. It is not a very sweet or gourmand vanilla, it rather gives the composition the character of light, transparent fruit candy. Do wisents like hard candy? I do not know this, but I know that Wisent by Wolfbrothers, even though it treads firmly on fresh grass and cracking tree acorns, exudes lightness, carefree charm and optimism. And it works great with the green streak on the bottle.
BEAR in the form of a candle was my absolute favorite. So powerful that even unlit it filled the entire wardrobe with its aroma. I was racked with curiosity how it would work on the skin. And I was certainly not disappointed. What I learnt, though, is that you need to be economical with Bear as Eau de parfum. While Wolf seems to be a good year-round fragrance, Wisent is very well-suited to be worn in the spring then Bear is definitely a brilliant fragrances for winter. It starts off very sweet and we won’t miss that sweetness until the very end. The olfactory direction of this oriental-woody composition is marked by two notes usually associated with the delicacies liked by bears - honey and propolis. And it is quality honey, not some questionable articial substitute. Two spices - cinnamon and ginger – appear fleetingly in the top notes, too. The former more than the latter. A buttery iris root is woven into the heart of the fragrance and it guides the compositions along smooth and creamy tracks. Up to a point. Soon, Bear will show that in addition to its soft fur and a jar of honey, it also has a claw. How did the perfumer express this animalic wildness? Using a beautiful, deep, resinous, leathery and rough labdanum. This note, in my opinion, contributes to the success of the whole composition. It adds niche class and charisma. The resin is accompanied at the base by wood accords - cedar and tree bark, and the drydown is completed by a drop of dark vanilla. Bear is by far the most sensual and formal fragrance of the three new offerings from Wolfbrothers. It will wonderfully warm you in the cold or surround with an aura of chic and sweet mystery on that special evening occasion. It will work well at home, too. A soft beige blanket and crackling logs in the fireplace to go with will not hurt, but even without them you will feel warmed up and pampered. But don’t forget to be frugal with application - Bear stays on the skin for an exceptionally long time and offers an above-average projection. You will recognize it by the caramel streak on the bottle.
Wolfbrothers Eaux de Parfum are delivered to us in classic cuboidal heavy bottles made of shaded glass. Their stoppers attract the eye with wooden texture. The lettering of the names remains, as in the case of candles, in a Gothic style, accompanied by the slogan of the entire line Wild Slavic Fragrance. Each of the bottles - as you probably realized by now - is marked with an irregular paint stroke of a different color - red on Wolf, green on Wisent and caramel on Bear. These colorful accents nicely break the classic, but quite serious look of the bottles. The outer boxes are decorated with monochrome photographs of animals and the brand logo.
The only thing left for me to do is congratulate again - because I have already done it in person – the creators of Wolfbrothers on their determination and persistence in pursuing their slavic, animalic and olfactory passion and keep my fingers crossed for their next projects. I am proudly adding Wolf, Bear and Wisent to my perfume menagerie. Although the wilderness is not my natural environment, thanks to them I will be happy to delve into Polish forests, or maybe I will rather bring an element of them to my favorite urban jungle.
Fragrance: Wolfbrothers, WOLF, WISENT, BEAR
Premiere: 2020
Family: WOLF – woody-spicy-resinous
WISENT – oriental-fruity-woody
BEAR – oriental-spicy-ambery
Longevity and projection: WOLF – good, WISENT – good, BEAR – very good
Availiability: Eaux de Parfum 50ml at www.wolfbrothers.men and in perfume boutiques Lulua, Dragonfly i Quality