*RECENZJA* - Dior, Rouge Trafalgar
Są składniki w perfumach, na które – zwłaszcza tak zwani znawcy – zwykli patrzeć z góry. Na przykład owoce. Owocowe (bardziej zgryźliwie: owockowe) perfumy? Przyjemne, ale mało ambitne, infantylne, nijakie. I jeszcze landrynki oraz kompocik. Jak więc ograć owocowy banał? Mój przepis: cukier schować głęboko do szafy, a całość podrasować akordem szyprowym! Chyba nikt nie ośmieliłby się powiedzieć, że Yvresse YSL, Femme Rochas czy La Parfum de Therese Frederica Malle’a to złe zapachy. A każdy z nich to owocowy szypr!
No i czy jest lepsza pora by pisać o owocach w perfumach niż środek lata?
Tak się jednak złożyło, że zapach, który dziś recenzuję, było mi dane poznać na końcówce zimy (i normalności), bo na przełomie lutego i marca tego roku. Niedługo przedtem miała miejsce premiera nowego zapachu w butikowej linii marki Dior, która od 2018 roku określana jest mianem Maison Christian Dior. Ta luksusowa kolekcja składająca się z 22 kompozycji (każdego roku dołączają dwie premiery, a dwa inne zapachy opuszczają zacne grono) jest pomyślana jako olfaktoryczny zapis najważniejszych motywów i momentów z życia i kariery wielkiego kreatora. Podzielono ją na cztery grupy zapachów: Light-Floral, Floral, Sensual i Oriental. Lutowa premiera – Rouge Trafalgar - należy do tej pierwszej i niepodzielnie należy do lata dlatego wyciągam ją z szafy.
Nie jest żadną tajemnicą, że Christian Dior był osobą chorobliwie wręcz przesądną. Wierzył w szczęśliwe liczby, wróżby, przepowiednie. Miał przynoszące szczęście kwiaty i kolory. Do tych ostatnich należała czerwień. Kolor życia i pasji, który wkrótce stał się symbolem sukcesu projektanta i jego marki i doczekał się określenia „Dior Rouge”. Kreacje, akcenty i akcesoria w tym kolorze pojawiały się w każdej kolekcji domu mody Dior. W tym roku powraca on w całej swojej ekstrawertycznej krasie pod postacią wspomnianego butikowego zapachu skomponowanego przez nadwornego perfumiarza Domu Dior – François Demachy.
Rouge Trafalgar celebruje dwa ikoniczne kody domu mody Dior łącząc w sobie dwoistą naturę czerwieni – pierwotną i wyrafinowaną - ze sprytną strategią małych zwycięstw przez zaskoczenie oddaną słowem Trafalgar. Zapach odwołuje się do zaprojektowanej przez Diora spektakularnej, krwistoczerwonej sukni „Atout-Cœur", która pojawiła się na pokazie Haute Couture Wiosna-Lato w 1955 roku. Wzbudziła sensację pokazana w środku kolekcji i wyznaczyła tradycję tzw. „coups de Trafalgar” w kolejnych pokazach mistrza.
Rouge Trafalgar rzeczywiście przykuwa uwagę i zaskakuje. Jest obłędnie owocowy i energetyczny. Demachy wyciska w nim wszystkie soki z zebranych, oczywiście czerwonych, owoców – truskawek, malin i wiśni odświeżając je mandarynką. Cudowną rzeczą jaką udaje mu się osiągnąć jest nie popadanie we wspomnianą na wstępie „kompotowość”, zwłaszcza w odniesieniu do truskawki i maliny. Owocowe otwarcie jest lekkie, soczyste i beztroskie. Czujemy się jakbyśmy przechodzili obok stylowego wózka serwującego owocowe sorbety w środku letniego dnia. Oczywiście w Paryżu, gdzieżby indziej? W sercu kompozycji rozweselająca owocowość zostaje utemperowana wytrawnością białego grejpfruta i zielenią liści czarnej porzeczki oraz wilgotnego liścia fiołkowego. Tak jakby Pan Demachy chciał nam powiedzieć: „no dobrze, objadajcie się tymi owocowymi, różowo-czerwonymi sorbetami, ale róbcie to z klasą! Połóżcie na nich zielony listek!” Podstawa Rouge Trafalgar jeszcze bardziej wzmacnia elegancję owocowej feerii – paczulowo-piżmowe combo sprowadza całość na szykowne szyprowe dróżki.
W Rouge Trafalgar nie ma co doszukiwać się ambitnych drugich den. To zapach bardzo szczery i prostolinijny, w swoim przekazie. Jak wiadomo jednak, najtrudniej jest zrobić właśnie rzeczy proste. Diorowi się to w tegorocznej, czerwonej premierze absolutnie udało! Rouge Trafalgar wnosi powiew owocowej psotnej świeżości, za którym obejrzy się każdy i niewymuszony szyk, który pozostanie w pamięci niejednego. Lub niejednej, bo według mnie to uniseks idealny. Idealny, soczysto-zielony choć czerwony owocowy szypr. Zapomnijcie o kompotach!
Zapach: Maison Christian Dior, Rouge Trafalgar
Nos: François Demachy
Premiera: 2020
Rodzina: owocowo-szyprowa
Nuty: truskawka, malina, wiśnia, mandarynka, czarna porzeczka, grejpfrut, liść fiołka, paczula, piżmo
Trwałość i projekcja: średnie
Dostępność: 40ml, 125ml, 250ml w butiku Dior w warszawskiej Galerii Mokotów