*RECENZJA* Dior Homme Sport Very Cool Spray
Nie jestem ogromnym pasjonatem sportu. Tak wyszło..
Ale czy w dzisiejszych czasach trzeba uprawiać sport żeby nosić Adidasy? Niekoniecznie.
Podobnie jest z męskimi zapachami z przydomkiem SPORT. On po prostu działa na facetów, choć niekoniecznie każdy z nich musi przesiadywać całymi dniami na siłowni. Na swój użytek określam kategorię SPORT jako zapachy casualowe, miejskie, weekendowe. Świetnie rozbudzają z rana, dając energetycznego kopa i choć większość z nich jest dość przewidywalna, są i w tej rodzinie kompozycje na złoty medal.
Dior Homme Sport był dla mnie zawsze jednym z nich. Najnowsza wersja z 2017 roku stworzona przez kreatora zapachów François Demachy’ego, choć straciła swój imbirowy twist, nadal doskonale sprawdza się jako zapach na czas wolny. Cytrusy, drewno i przyprawy pobudzają, odświeżają i poprawiają humor czyli wszystko to czego od zapachu SPORT można by oczekiwać. Ale czy może być lepiej?
Okazuje się, że tak. Tej wiosny marka Dior lansuje zapach Dior Homme Sport w nowej, innowacyjnej wersji, znanej już z linii Sauvage – Very Cool Spray. Cool czyli chłodny, ale również wyluzowany. I tak, nowy spray Diora jest rzeczywiście mistrzem luzu! Sama kompozycja zapachowa została subtelnie tylko podkręcona, ale prawdziwą innowacją jest tu opakowanie i technologia rozpylania. I to właśnie w tym zapachu – Dior Homme Sport – uwalnia ona w pełni swój potencjał.
Kobiety mają swoje gesty i rytuały nakładania perfum i mamy je my – faceci. Praktyczność, lekkość, wytrzymałość i odrobina gadżeciarstwa zawsze robią na nas wrażenie! Dior Homme Very Cool Spray idealnie odpowiada na te potrzeby. Zapach przybiera formę świeżej wody toaletowej w opakowaniu nowej generacji; wody, która jest gotowa wybrać się z tobą na koniec świata. Zawsze może być pod ręką, z łatwością wrzucisz ją do torby, nie obciąży zbytnio weekendowego bagażu. Nie lubisz ograniczeń? Very Cool Spray też nie! I stanie na głowie – w dosłownym tego słowa znaczeniu – by razem z tobą je przełamywać.
Chroniony przed dostępem światła zapach został zamknięty w lekkim, nietłukącym się aerozolu. Eliminująca emisję gazów technologia rozpylania jest przyjazna środowisku – wokół aluminiowej kieszeni znajduje się powietrze, które podczas aplikacji zostaje sprężone i uwalania zawartość. Molekuły zapachu wydobywają się z aerozolu w postaci dużej chmury mikrokropelek. I robią to z mocą nieporównywalną z tradycyjnym spray’em wody toaletowej. Ten ekstra bonus naprawdę sprawdza się z rana, szczególnie gdy na noc spray wrzucimy do lodówki. Rozbudzenie i długotrwała świeżość na całym ciele gwarantowane. Prawdziwym trickiem jest to, że chmurę zapachową możesz rozpylić w każdej pozycji – trzymając aerosol w pozycji tradycyjnej, poziomej, a nawet do góry nogami. To istny akrobata!
Dostosowując kompozycję do nowej formuły, Demachy nadał jej nowe brzmienie zmieniając subtelnie harmonie i proporcje. Hojność z jaką zapach wydobywa się, skłoniła go do złagodzenia cytrusowych nut głowy, dzięki czemu stały się krąglejsze, łagodniejsze i bardziej owocowe niż kwaśne. Czerwona pomarańcza otwiera kompozycję w duecie z soczystą gruszką. Pikantne serce budują czerwony pieprz, elemi, gałka muszkatołowa i imbir (Tak! Wrócił imbir!). W podstawie zapachu piżmo zastąpiono tercetem wetywerii, sandałowca i wanilii, które wyciszają nieco ekstatyczny początek i tworzą typowo męski finisz.
Podsumowując Dior Homme Sport Very Cool Spray to całkiem przyzwoity owocowo-drzewno-aromatyczny zapach podany w super nowoczesnej, praktycznej i modnej formie. Ujął mnie metodą aplikacji i faktem, że jego świeżość mogę poczuć na całym ciele. Będzie mi często towarzyszył w trakcie nadchodzącego lata. Może nawet przekonam się do siłowni…