*RECENZJA* - Etat Libre d'Orange, I Am Trash - Les Fleurs du Déchet
6 stycznia - to chyba jeszcze dobry czas by porozprawiać o postanowieniach noworocznych?
Co do zasady nie robię. Z dwóch powodów. A nawet trzech. Po pierwsze nie wierzę w radykalne zmiany. Wolę ewolucję od rewolucji. Po drugie, styczeń jest najgorszym z możliwych okresów w roku do ćwiczenia swojej silnej woli. Już prędzej ciągnie mnie do zmian z nadejściem wiosny. Po trzecie, moje życie chyba nie jest aż tak złe, by co roku coś w nim zmieniać.
Ale..
… postanowiliśmy wcielić w domu w tym roku zasadę ‘zero waste’. Zero póki co tylko w nazwie, bo przecież zdajemy sobie sprawę, że będzie to musiało się dziać małymi kroczkami, ewolucyjnie, jak kropla, która drąży skałę. Za dużo konsumowaliśmy i za dużo wyrzucaliśmy. To prawdziwy absurd, że jedzenie, ciuchy czy kosmetyki są dziś tak tanie, że z zamkniętymi oczami je wyrzucamy, bo albo nie zdążyliśmy ich skonsumować na czas, albo już nas korci, żeby zastąpić je czymś nowym. Od teraz chcemy, żeby to się zmieniło. Racjonalnie planowane zakupy mają zapobiegać wyrzucaniu żywności, której wcześniej kupowaliśmy po prostu za dużo. Nie ma też przynoszenia plastikowych toreb ze sklepu. Naprawdę nie trzeba każdego warzywka opakowywać w osobną foliówkę, tylko i wyłącznie po to by po przyjściu do domu ją wyrzucić. Gdzie sens? Plastik, na którego punkcie ludzkość oszalała całkiem nie tak dawno, bo w latach 50-60 ubiegłego wieku, już zaczyna wychodzić nam bokiem. Obrazy mórz i oceanów wypełnionych tonami plastikowego syfu, który nie rozłoży się przez setki lat, robią kolosalnie smutne wrażenie. Gdy więc słyszę, że jeden z drugim post-sarmatą burzy się na złą Unię, bo ta zabrania użyć mu plastikowego widelca do zjedzenia dorocznej narodowej kiełbasy z grilla, to ogarniać mnie zaczyna najzwyklejsza wściekłość. Plastikowe butelki można zamienić na szklane - ja z takiej tylko piję wodę od czerwca ubiegłego roku. Zwracam uwagę na to ile zbędnego opakowania posiadają produkty, które kupuję. Zamiast plastikowej butelki z żelem pod prysznic wolę kupić kostkę mydła. Wczytuję się w informacje podawane przez marki na temat biodegradowalnych materiałów, z których wykonywane są ich opakowania. Wybieram produkty, które można ponownie napełnić (w ubiegłym roku używałem takich szamponów, toników i perfum). Nie zamierzam kupować nowego szamponu, dopóki nie skończę tego, który stoi na wannie, tylko dlatego, że jest wyprzedaż albo darmowa wysyłka w internecie. Obiecaliśmy też sobie, że przynosząc do domu nowy ciuch, dwa stare należy wydać potrzebującym. Środowisku robimy dobrze przestrzegając zasady 3R: Reduce, Re-use, Recycle. Po pierwsze zredukuj konsumpcję, po drugie – używaj rzeczy ponownie, po trzecie odzyskuj surowce wtórne. Na świecie dramatycznie kurczy się miejsce na to wszystko co tak tanio jest dziś w stanie wyprodukować człowiek dla swojej wygody.
To tyle o postanowieniach, ale nie koniec tematu eco. Zapach, który chcę dziś zrecenzować, niesie bowiem ze sobą wyjątkową, ekologiczną misję. I Am Trash – Jestem Śmieciem – to nader odważna nazwa jak dla produktu jakim są perfumy. Jest i drugi człon nazwy – Les Fleurs du Dechet czyli Kwiaty Odpadów. Ciut lepiej, ale dla nadwrażliwców nadal fuj. No cóż, to jest właśnie Etat Libre d’Orange. Oni wiedzą jak zrobić wokół nowego zapachu dużo szumu na długo zanim same perfumy pojawią się na rynku. „The Most Wanted Scent Made from the Unwanted” Czy to nie brzmi jak genialny slogan reklamowy? Dla mnie tak! I sam się złapałem w jego pułapkę. Nazwa, slogan, zdjęcia i filmy z kampanii reklamowej tak rozgrzały moja ciekawość, że zapach musiałem poznać przy pierwszej nadarzającej się sposobności. Czy sprostał oczekiwaniom? Póki co powiem tylko, że pierwszą próbkę I Am Trash otrzymałem wraz z dorodnym czerwonym jabłkiem. I to było znaczące.
Nowy zapach Etat Libre d’Orange to przede wszystkim pro-ekologiczny manifest twórców. „Wierzymy że nadchodzi nowy, post-religijny dżihad, przybywa z często - pozbawionego złudzeń i „skażonego” Zachodu, odzwierciedlając nową, animistyczną erę. Ci, którzy popełnili przestępstwa wobec środowiska pokutują, a państwa zaczynają przyznawać, że natura to świętość, przeznaczona, by dzielić się nią. Wierzenia pierwotnych i dawnych plemion wracają i wymagają naszej pełnej uwagi. Ten zapach będzie niósł uniwersalne przesłanie: takie, że to, co brudne musi być też piękne.” Niektórzy powiedzą: mocne! Ja to kupuję! Lewackie! W to mi graj! Łamiące uświęconą tradycję! Count me in! Les Fleurs du Déchet symbolizuje przejście od krzykliwie skandalizujących Sécrétions Magnifiques do dorosłości. To kontrrewolucja dla Etat Libre d’Orange, marki wciąż głośnej i destruktywnej, ale nie mniej funkcjonalnej i zaangażowanej.
Givaudan (nosem kompozycji jest Daniela Andrier), Ogilvy (agencja kreatywna odpowiedzialna za kampanię reklamową) i Etat Libre d’Orange stworzyli wspólnie projekt w służbie natury. Projekt, który ma podnieść świadomość ludzi i zaalarmować, że już wkrótce może być za późno:
‘Drogi świecie: nie wyrzucaj, bo na dnie koszy leżą sfermentowane destylacje wielkiej miłości. Śmieciarki wożą kwiaty, które wciąż sączą, skórki i łupinki, które mają wiele do zaoferowania. Szkodliwe wyziewy mają słodkawe nuty, które łatwo łączą się z ziemią. Jest tyle pływających złóż, śmieci wyrzucone do morza i naturalne odpady, szara ambra, mistyczne symbole, zwyczaje „prymitywnych’ plemion - to wszystko musimy przetworzyć na nowo.’
Czy ten manifest ma przełożenie na sam produkt, który oferuje nam marka? Oczywiście, i to w bardzo oryginalnym wydaniu. Spójrzcie na plakaty reklamowe i gify reklamujące I Am Trash przygotowane przez Ogilvy. Posklejano je ze ścinków innych, wcześniejszych reklam marki. A sam zapach? Etat Libre d’Orange deklaruje, że jest skomponowany z pozostałości i odpadków przemysłu perfumeryjnego. Skórki po cytrusach, przejrzałe jabłka, zwiędłe kwiaty plus sporo drewna w bazie (na czele z ulubieńcem marki - syntetyczną molekułą akigalawood) oraz spora dawka iso e super. Jak to w sumie pachnie? W I Am Trash nie znajdziecie ani grama brzydoty, ani odrobiny zgnilizny, ani szczypty kontrowersji. Brzydkie jest piękne! Rozczarowani? Ja też byłem odrobinę na początku. Fleurs de Dechet to w pełni noszalny i ogromnie przyjemny aromat owocowo-drzewny. Otwarcie to jabłkowe uderzenie! Jest soczyście, zielono, odrobinę tylko słodko. Do akordu owocowego dołącza róża, która jest również świeża i zdecydowanie zielona. W dalszym etapie zapach odrobinę ociepla się i wysładza na mojej skórze uzyskując też pewną dozę kremowości. Gdy nim pachnę widzę altanę w wiosennym ogrodzie usianym kwitnącymi jabłoniami. Jest ich tak dużo, że białe kwiecie sprawia wrażenie śnieżnej lawiny. Soczyście zielona trawa nie pozostawia jednak złudzeń, że zima dawno już za nami. Oddycham unoszącym się w powietrzu wiosennym aromatem owocowo-kwiatowej świeżości i w tym właśnie momencie do altany wnoszą patery wypełnione lekkimi ciasteczkami pachnącymi słodkim i tłustawym sandałowcem. Jest przyjemnie, żeby nie powiedzieć milusio. I taki jest ten zapach. Totalnie unisexowy, totalnie na dzień, totalnie niezobowiązujący. Trzyma się na mojej skórze ok 3-4 godzin (test na mrozie).
Dla jednych przerost marketingowej treści nad perfumeryjna formą, dla innych zapach zbyt miły, dla jeszcze innych zapach z nieakceptowalną nazwą i komunikacją. Dla mnie świetne i mega ważne przesłanie, genialnie skonstruowana kampania (w swoim podsumowaniu roku 2018 reklamę I Am Trash porównałem do piękna obrazów holenderskich mistrzów) i zapach, który mogę z przyjemnością nosić, ale który nie rzucił mnie na kolana. Chętnie, w ramach eksperymentu, pomieszam go z innym ‘miłym’ zapachem marki - You or Someone Like You. Polecam go fanom nut owocowych i wielbicielom komfortowej, umiarkowanej drzewnej słodyczy. Manifest Etat Libre d’Orange polecam natomiast każdemu. Bo od każdego z nas zależy czy wkrótce utoniemy w śmieciach, które sami produkujemy.
A Ty masz jakieś postanowienie noworoczne?
Etat Libre d’Orange - I Am Trash - Fleurs du Déchet
Data premiery: 2018
Nos: Daniela Andrier
Oficjalne nuty: neo-absolut róży, esencja jabłka, drzewo cedrowe z Atlasu, Sandalore, drzewo Akigala, Iso E Super
Trwałość: 3-4 godziny
Projekcja: dobra
Przeznaczenie: na dzień, wiosną i latem